konto usunięte
Temat: Faster (2010)
Ponieważ nie wiem czy ten film w końcu trafił (bądź trafi) do naszych kin a jest kawałkiem dobrego sensacyjnego kina - popełniłem recenzję i ją tu zamieszczam.Faster to w założeniu mało ambitny film. Mamy skazańca, który zaraz po wyjściu z więzienia wszczyna wendettę by pomścić śmierć brata. Mamy listę ofiar. Mamy płatnego zabójcę, który zostaje wynajęty by powstrzymać naszego skazańca. I policjanta, który stara się tą sprawę rozwiązać.
Taka mieszanka powinna nam dać porządne kino sensacyjne, przy którym nie powinno się za wiele myśleć za to całkiem dobrze bawić.
Tymczasem film zaskakuje i to momentami wręcz fabularnie. Ogólne zakończenie filmu znamy już prawie od początku, jeżeli oglądaliśmy choć kilka filmów akcji tego typu. Niby mamy wszystkie typowe elementy, które zostały przemielone niezliczoną ilość razy – jednak twórcy co chwila wrzucają jakieś małe szczególiki które burzą nasze przewidziane już zakończenie danej sceny. Co powoduje, że pobudzona zostaje nasza ciekawość czy aby jednak i w końcówce jakiegoś zaskoczenia nie będzie... Aż chce się ten film obejrzeć do końca.
Akcja – tej jest dużo. Mamy zachowane standardy, co do dużej ilości efektownych strzelanin i pościgów. Nie można się do niczego przyczepić. Główny bohater prze do przodu niczym ludzki czołg (i troszkę go zresztą przypomina) po drodze siejąc odpowiednią dawkę zniszczenia...
Aktorzy – czyli bohaterzy. To moja ulubiona część tego filmu.
Dwayne Johnson („The Rock” znany z Króla Skorpiona) w roli mrocznego mściciela. Postać zagrana w sposób fascynujący jak dla mnie. Z jednej strony bohater jest małomówny więc nie możemy z nim za bardzo sympatyzować bo kwestii mówionych w których możemy go poznać jest zwyczajnie mało. Więc cała kwestia przekazania nam obrazu bohatera spada na resztę umiejętności aktorskich (w tym mimikę twarzy i mowę ciała). I sposób, w który Dwayne nam to pokazał – ja osobiście kupuję. Bardziej prawdopodobny wydaje się milczący mściciel pożerany poprzez swoją własną zemstę niż rzucający cyniczne teksty „macho” wyglądający jak strach na wróble. Ten bohater ma cel, który zamierza zrealizować za wszelką cenę – nawet kosztem siebie i który uważa, że zbędne jest gadanie na ten temat bo wszystko powiedział już dawno temu.
Wynajęty zabójca. Bogaty, przystojny mężczyzna. Na dzień dzisiejszy prawie jak wzór współczesnego mężczyzny. Twardy, odpowiednio wrażliwy człowiek sukcesu, który chce czerpać z życia pełnymi garściami i ciągle szuka nowych wyzwań. Ma wszystko, o czym można zamarzyć. Bogactwo i piękną kobietę. A tak niejako dla sportu – zajmuje się zabijaniem ludzi. Ale to całe jego szczęście jest takie jakieś plastikowe – ponieważ człowiek ten jest nieszczęśliwy a jego perfekcjonizm nie pozwala mu zrezygnować z wyzwania nawet dla ukochanej kobiety (mimo tego, że standardowo obiecuje jej rzucić swoją profesję). Niby pełny banał ale historia tej postaci też nas zaskoczy.
Policjant. Od praktycznie samego początku gdy go poznajemy wiemy, że jest zamieszany w tą historię. Nawet nietrudno zgadnąć jak – tutaj także niewiele jest zaskoczenia. Ale i ta postać ukrywa małe niespodzianki – głównie jeżeli chodzi o motywacje i kwestie sumienia.
Historię tych trzech postaci splatają się w filmie prowadząc nas do finału filmu. Tym co czyni ten film lepszym od większości filmów tego typu które ukazały się w ciągu ostatnich kilku lat jest połączenie typowej fabuły – która nie udaje ambitnej, dobrej gry aktorskiej i efektywnego sposobu realizacji.
Chłodna kolorystyka zdjęć, świetne kadrowanie scen, nie przesadzone sceny akcji (jesteśmy w stanie się zorientować, co się w nich dzieje) i do tego dobra muzyka sprawią, że w połączeniu w powyższymi atutami tego filmu, czyli grą aktorską i powpychanymi drobnymi smaczkami (które notabene wydają się być mały żarcikami z konwencji filmów tego typu) dostajemy kawałek naprawdę dobrego kina sensacyjnego. Aż żal, że film nie zawitał do naszych kin...
P.S. I ten piękny Chevrolet Chevelle z 1971 roku, którego aż chce się mieć. Definicja muscle car...