Temat: Drive
Sądzę, że "Drive" budzi tak różne emocje, ponieważ twórcy kina akcji przyzwyczaili nas do tego, że to Akcja, a nie Człowiek jest na pierwszym planie. Tymczasem Refn odwrócił ten porządek do góry nogami. Jest przede wszystkim historia o Kierowcy, jego aucie i miłości do niewłaściwej dziewczyny, akcja jest tłem.
Mówiąc o formie, dla mnie jest to jeden z najciekawiej opakowanych filmów produkcji USA z 2011 roku. Nie da się ukryć, że ten obraz jest "inny". Reżyserowi udało się stworzyć świetny klimat. Dla mnie to po prostu film zmysłowy i smaczny, takie "filmowe ciastko" dla naszego wzroku i słuchu. Trafiona, świetna oprawa muzyczna z pobrzmiewającymi w tle i na pierwszym planie electropopem (ten film bez tej muzyki dla mnie nie istnieje), gdzie słowa piosenek idealnie wpasowano do sytuacji jaką mamy na ekranie (ruchów /czynów /decyzji bohaterów). Poza tym ciekawe zwolnienia niektórych scen, jakby były przetwarzane przez świadomość, co w moim odczuciu interesująco podkreśla i pokazuje relacje na linii np. kierowca - dziewczyna. Plusem są także piękne zdjęcia LA nocą, rola światła w wielu scenach, kiedy wpada w kadr i rozjaśnia obraz, tworząc takie impresjonistyczne mini-obrazy. Najlepsza (wg mnie) i zarazem najbardziej brutalna to scena w windzie, w końcówce filmu, idealnie podkreślająca osobowość Kierowcy, który jest "na granicy" - zarazem dobry i zły, romantyczny i psychopatyczny, zrównoważony i psychiczny. Oczywiście pozostaje na długo w pamięci sam obraz Kierowcy, który wypowiada minimum słów, a na twarzy nosi maskę spokoju i opanowania. Do tego przyjemnie patrzy się (mówię sama za siebie) na Ryana Goslinga za kierownicą Chevy Malika rocznik 1973, który niczym bohater filmów z lat ’80 przemierza ulice swojego miasta.
Minus za sztampową fabułę. Gdyby spróbowano pokazać, dlaczego Kierowca jest taki, a nie inny, wyjaśnić jego postawę /zachowanie /czyny, pozostawić nas z czymś do przemyślenia... - myślę, że byłoby to dzieło kompletne, gdzie forma i myśl /przekaz są na tym samym poziomie.