Temat: Czy da się żyć bez telewizora
Witam wszystkich :)
Dyskusja ciekawa więc pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze.
Bez telewizora sobie nie wyobrażam, bez telewizji owszem. Bez telewizji żyłam sobie spokojnie wraz z córką czas jakiś, ku wielkiemu zdumieniu (że tak można bez szkody dla zdrowia ;)) mojego Taty. Zaczęło się od tego, że w mieszkaniu, które wynajmowałam coś było nie tak anteną tv. Ponieważ mi nie zależało, nic z tym nie zrobiłam i utraciłam dostęp do "M jak miłość" i innych superprodukcji ;) Gdy była chęć w narodzie wrzucałyśmy sobie filmik na dvd, więc tak zupełnie do tyłu nie byłyśmy. Wiodłyśmy sobie ten odklejony od rzeczywistości (w przekonaniu części społeczeństwa) żywot do pewnego momentu. Tata przyjechał z wizytą. Pewnego dnia wracam z pracy do domu i widzę rodziciela z zadowoloną miną rozłożonego na sofce, z przyjacielem pilotem w łapce, a w backgroundzie wiadomości czy inne fakty. Tata naprawił. Machnęłam ręką i stwierdziłam, że w końcu żadna siła mnie nie zmusza do tego żeby telewizor dudnił na okrągło. Nikt inny tylko ja decyduję o swoim czasie.
Telewizja została, ba! moje dziecko wyżebrało u mnie nawet ostatnio kablówkę. Ale: primo - pamiętamy, że na pilocie jest taki magiczny guziczek, którego warto używać, nie rozciapujemy sobie mózgu bębniąc na okrągło, secundo - dziecię zawsze prosi o pozwolenie na włączenie tv, tertio - zachowujemy zdrowy rozsądek.
Najbardziej lubię oglądać Ale Kino!, Animal Planet, Discovery i Disney Channel ;)
Tak out off topic, moje dvd chyba dokonuje żywota, co płytka pokazuje "error". Mam pisać klepsydry i udać się po nowe czy jest szansa, że to jakaś bzdurka? Poradźcie coś proszę bo na technicznych sprawach znam się akurat tak jak były premier na kobietach ;) A wkurzyłam się, bo zepsuł się łobuz kiedy kupiłam "Piknik pod wiszącą skałą".
Monika Frankiewicz edytował(a) ten post dnia 11.11.07 o godzinie 08:35