Temat: "Bitwa Warszawska 1920" Hoffmana w 3D
„Bitwa Warszawska” ma przede wszystkim słaby scenariusz, który łapie przerażające mielizny. Odniosłam wrażenie, że cały film jest zestawiony z zupełnie niepowiązanych ze sobą obrazów. Niewiele z tego zrozumiałam, bo czuję że sprawa pomówienia i dążenia bohatera do udowodnienia swojej niewinności powinna być pokazana z o wiele większym dramatyzmem. Wątek głównych bohaterów Oli i Janka, będących XX-wiecznym odpowiednikiem Oleńki i Kmicica wypada bardzo płasko i papierowo, bez jakiejkolwiek dynamiki czy emocji. Niestety rozczarowująca jest także próba pokazania Polski po Wielkiej Wojnie. Hoffmanowi nie udało się odtworzyć klimatu tamtego okresu, mimo obecności kabaretu, tańca i śpiewającej Nataszy Urbańskiej.
Niemniej jednak po wszystkich krytycznych recenzjach spodziewałam się kompletnej klapy, a szczerze mówiąc film mnie nie znudził i ani razu nie miałam ochoty wyjść z kina.
Oczywiście, można się czepiać, że nie wszystkie wątki historyczne zostały poruszone, a wiele zostało przedstawionych w sposób budzący niedosyt, np. pominięcie roli krajów zachodnich, prób negocjacji z Francją i Wielką Brytanią dostaw broni i deprecjonowaniu przez kraje Zachodu wagi i zagrożenia bolszewizmem. Kilka scen zrobiło na mnie jednak bardzo dobre wrażenie: powołanie na urząd premiera Witosa, który wygłosił wzniosłą i porywającą odezwę mobilizującą wiejską część narodu polskiego do walki, sceny walki kawalerii – bardzo naturalistyczne i budujące. Hoffman zgrabnie też pokazał, że podczas wojny z bolszewikami nie byliśmy osamotnieni. Grany przez Domagarowa Petlura, z którym główny bohater przemierza część drogi do Warszawy to reprezentant naszych wschodnich sojuszników, którzy w czasie tej wojny również przelewali krew. W filmie oczywiście nie ma miejsca, by pokazać ich wszystkich: od Rosjan, poprzez Ukraińców, Białorusinów, Łotyszy, Estończyków, a na Finach i Niemcach skończywszy, ale wpleciony wątek Ukraińców zrywa z mitem samotnej walki Polaków. Rzeczywiście szkoda, że Hoffman nie podjął próby odbrązowienia marszałka Piłsudskiego i skupił się na podtrzymaniu jego mitu jako męża stanu i autora całej operacji logistycznej na przedpolach stolicy. Z drugiej strony jeśli chodzi o rolę Rozwadowskiego, to nie jest ona do końca jasna nawet dla historyków. Rozwadowski być może rozpisał to, co Piłsudski zaplanował i mu przedstawił.
I na koniec słowo o efektach 3 D. Cieszy oczywiście to, że w końcu polski reżyser odważył się taką próbę podjąć, ponieważ na pewno przyciągnie to wielu młodych Polaków do kina. Natomiast w tym filmie efektów 3 D jest bardzo niewiele i naprawdę są zbędne, strasznie mnie one zmęczyły. Pomijam już sam fakt, że trzeba za nie zapłacić i znieść dodatkowe 15 minut reklam przeznaczonych tylko dla filmów w 3 D (razem 30 minut reklam, szok)