Temat: Co i gdzie warto zobaczyć - wrzucajcie:)
W zwiazku z pytaniami, jak jestem daleko:
MIESZKAM W SWOIM OBRAZIE - CONTINUUM...
Tu ponownie Suchy Las - tylko czy aby na pewno suchy? Właśnie od aury zależy w mej pracy WSZYSTKO! To nic, ze dziś moja dniówka to 12 godzin. Zmęczona jestem, ale kawał roboty za mną, a jak jutro zacznie padać deszcz???
Minął kolejny dzień - bardzo pracowicie. Śmieję się, że odmierzam mijający czas kolorami: mogę wymienić kolejno barwy jakich używałam i... już wieczór. To prawda - bolą mnie ręce, właściwie każda moja cząstka jest już obolała. Przecież od 15 lipca wciąż maluję. I nie ma żadnych nieusprawiedliwionych nieobecności! Jeśli tylko pogoda na to pozwala - maluję. Wreszcie przekroczyłam, przełamałam ten moment, kiedy mogę sobie powiedzieć, że koniec jest już bliżej niż dalej. To mnie mobilizuje do zaciętej walki, by skończyć to co zaczęłam: pomalować ponad 400m2 domu w obraz. Przerażają mnie coraz krótsze dni, w lipcu schodziłam z drabiny po dziewiątej wieczór, dziś MUSZĘ skończyć o ósmej - niestety. Ranki też zaczynają się później, zatem alarm! pełna mobilizacja z mej strony! Chcę skończyć do końca lata, a jeśli pogoda nie będzie mi sprzyjać - do końca września!
Właściwie, to coś zjem i pracuję, pracuję, pracuję. Wieczorem, kiedy już doprowadzę swe strudzone ciało do porządku - odpoczywam, myśląc dalej o kontynuowaniu mego MIESZKANIA W SWOIM OBRAZIE... Ja to ta praca i odwrotnie. Nie mogę tego w żaden sposób wyłączyć, odłożyć. I pewnie będzie tak do końca, aż nie pozostawię ostatniego śladu pędzla na murze.
Niestety, muszę przyznać, że wszystko inne odkładam w jakąś nieokreśloną czasową nieskończoność. Czekają w kolejce do realizacji zwykłe mniej lub bardziej sprawy. Ale moje życie teraz, to kolejne kolory: żółty, pomarańczowy, piękne błękity i szarości - długo wymieniać.
Muszę zrobić zakupy, spotkać się z kilkoma osobami, iść na spacer z psami, ale...ja wiszę na ścianie.
A gdy mam wątpliwości, czy wyruszyć kolejnego dnia do boju, bo jeszcze bym poleniuchowała w łóżku, bo chce mi się czytać lub cokolwiek innego - w końcu wymówkę zawsze można znaleźć - przypominam sobie artykuł o mym działaniu z Gazety Wyborczej, potem przyznaną mi BIAŁĄ PYRĘ i te wszystkie ciepłe słowa od różnych ludzi i... nie ma wyjścia - idę na ścianę!