Temat: tatuaż i pircing
Każde zdobienie ciala wynika z czegoś. Ja uwielbiam tatuaże i zawsze - jak pisalam - obejrzę się za tatoo. Sama nie posiadam, bo nie czuję takiej potrzeby ale.. nieprzytomnie dla odmiany obwieszam się czym się da, w ilościach chorych zakupuję, otrzymuję i wciąż mi mało.
Ja nie widze nic zlego w tauowaniu się i pircingu, traktuje to nie jak okaleczanie ale jak ozdabianie, bo sama mam do tego słabość.
I sama nosiłam w czasach glanów kilka kolczyków w uchu.
Do kategorii chorego samookaleczania zaliczę jednak nacinanie skóry (sznyty i inne - nie znam nazw), po których blizny układaja się we wzory i to jest celem. Przypominam sobie pewną piękną dziewczynę, która na letnim wyjeździe integracyjnym z tegoz powodu była ubrana os stóp do głów. Musiała, choć jej skłonnośc była sekretem publicznym.
W pracy jednak - stanowcze nie. Chować.
Oczywiście tam gdzie ma się do czynienia z jakimikolwiek ludzmi: klientami, współpracownikami.
Czy zatrudnilibyscie człowieka - super fachowca, asa nieprzeciętnego - do biura i do widywania się z klientami - z tatuażem na szyi na przyklad?
Znam odpowiedź. Nie ma takich. Nie wiadomo czy są asami bo nikt nie miał okazji tego sprawdzić, oni sami także nie - bo takich się nie zatrudnia.......... a może tacy nie trafiają do biur?.....