Temat: Plac Zbawiciela
Artur Królica:
Przemysław Lewandowski:
Wydaje mi się, że jednak nie należy tego filmu postrzegać w tych kategoriach.
Twórcy (Państwo Krauze) sami stwierdzili, że chodziło im o to, żeby wzbudzić w widzu zainteresowanie, że w pobliżu nas żyje mnóstwo takich matek, teściowych, mężów, wyrodnych ojców...
Tu nie chodzi również o upodobania polityczne, bo po transformacji systemowej takie przypadki są standardem polskiej rzeczywistości.
No dobrze: zainteresowanie, ale jakiego rodzaju? Zwierzęta z ZOO też wzbudzają zainteresowanie. Jeżeli reżyser pokazuje jakieś społeczne realia, to po to, aby zmusić widza do zajęcia jakiegoś stanowiska. Upieram się jednak, że przyczyną nieszczęść bohaterów jest ich sytuacja materialna. Bartek nie jest "wyrodnym ojcem", on tylko nim się stał w wyniku pewnych okoliczności. Przerosła go atmosfera domowa i poczucie bezradności.
Wydaje mi się, że Bartek już na początku tego małżeństwa nie dorósł do roli męża i ojca co uwodnił znakomicie w kilku sekwencjach, gdzie w rozmowie z matką perfidnie krytykował swoją zonę, nie próbując jej nawet bronić, wstawić się za nią itp, itd.
Dotychczas wszystko robiła za niego mamusia i to ona go utrzymywała, a gdy pojawiły się dzieci okazało się, że nie bardzo sobie z tym wszystkim radzi.
Owszem zwierzęta w zoo również wzbudzają zainteresowanie, ale jest to tu chyba nie bardzo adekwatne porównanie!
To prawda również, że reżyserowie zmuszają nas w tym filmie do zajęcia konkretnego stanowiska, z tymże musimy zdać sobie sprawę z tego, że takie rodziny, matki, ojcowi, teściowe mieszkają tuż za naszą ścianą.
Teraz od nas zależy czy przejdziemy bok tego obojętnie, czy pochylimy się nad drugim człowiekiem, zainteresujemy, pomożemy.