Temat: FILMY, NA KTÓRYCH PŁACZĘ JAK BÓBR...
Oj tak, Cinema Paradiso to absolutny pewniak do ronienia łez. Ostatnie sceny mnie kompletnie rozkleiły i chciałabym zobaczyć kogokolwiek, kto nie ma podczas nich "mokrych" oczu. To musi być prawdziwy twardziel ! (albo ma problemy z uwolnieniem emocji ;))
Następne wyciskacze łez to Big Fish Burtona - też nie wierzę, że można beznamiętnie oglądać ostatnie sceny.
Oprócz tego Zielona Mila (żadne tam zaskoczenie), Skazani na Shawshank oraz Billy Elliot. Zauważyłam, że bardzo emocjonalnie reaguję na filmy, które pokazują pokonywanie wewnętrznych barier i przeciwności losu.
Million Dollar Baby to już odrębna kategoria. Do czasu pojawienia się napisów końcowych siedziałam jak sparaliżowana, potem o mało nie zleciałam ze schodów idąc do wyjścia. Tak mi podeszły łzy do oczu, że nie widziałam, co się wokół dzieje. A potem nie odzywałam się do nikogo przez 1 i 1/2 dnia i do tej pory płakać mi się chce, jak sobie przypomnę. Oglądałam raz i więcej nie będzie, bo się boję skutków ;)
Czasami jest w stanie wywołać u mnie łzy wzruszenia sama muzyka filmowa, bez oglądania obrazu. Na przykład - główny temat muzyczny z Polskich Dróg. To tak piękny kawałek, że nie mogę go słuchać obojętnie. To samo The Ecstasy of Gold, ale tu oczywiście oglądałam film, z którego pochodzi.