Temat: Antychryst von Triera
Justyna Kwaśniewska:
Jeśli czegoś nie napisałam to nie napisałam, a domysły nie zawsze są trafne...
Swoją opinię o filmie pisałam na gorąco, trudno było mi zebrać myśli i napisać dokładnie o tym, co czułam bo sama nie wiedziałam co dokładnie czułam, i czy to dobrze, że czułam się w taki sposób...
To powinno wyjaśnić dlaczego wydaje się Tobie, że piszę tak jakbym zaprzeczała sama sobie, ale tak nie jest.
Film poruszył mnie, nawet bardzo bardzo, ale negatywnie, zło nie wzbudziło we mnie radości, akceptacji, ale wzbudziło we mnie silne emocje, jak żaden film do tej pory.
Nie mogę napisać, że film podobał mi się lub nie. Ale potrafi poruszyć tylko, że, negatywne emocje. Jeśli za to można pochwalić reżysera to ok.
Móc można, jak najbardziej, bo to w krytyce się zalicza do umiejętności czy raczej zdolności (w wiekszości reżyserzy ograniczają się do taniej rozrywki, czyli biegających trupów i sieczki ;)
Okej, dzięki za pełną wypowiedź, rozumiem już o co Ci chodziło.
---------------
Maciej B.:
Oglądając film odebrałem "przebitkę" z momentem wypadania dziecka jako wspomnienie/wyobrażenie (nie wiadomo do końca co)
Przypomnienie.
żony. Ale nawet jeśli odebrać ją jako przypuszczenie męża - to wciąż pozostaje to tylko przypuszczeniem, nie mamy tu pewności.
Z toku filmu wynika raczej, że chodziło o przypomnienie. Tak zbudowany był przekaz, typowo dla filmów. Przez 2/3 filmu wiesz tyle, ile ten facet - jej mąż, a w momencie jego okrycia prawdy, domyślenia się (a nie samego przypuszczenia, w końcu na tym polegają filmy) dochodzi do przełomowej sceny, w której jest już jasność, że tak - ona coś "ma nagrane". Cała dalsza część filmu jest tego potwierdzeniem. Ona nie jest ofiarą wypadku jej dziecka, tylko jest winna jego śmierci. Twoje gdybanie, czy aby na pewno to co pokazane w filmie jest tym, co miało być pokazane to spełnia definicję "nadintepretacji" czyli zbędnego komplikowania treści filmu pomimo jego prostoty. Równie "zasadne" było by, gdybyś spekulował, czy ona może była kosmitką ;)) Przecież TEGO NIE WIEMY ;D
Ale ja przecież nie mówię o zakładaniu bucików tylko o scenie
(tej drugiej, "przebitkowej"), w której dziecko wypada przez okno.
Ale ja napisałem do Ciebie o zakładaniu butów odwrotnie, bo to jest jedną z przesłanek w filmie, które mają Cię naprowadzić na odpowiednią intepretację - baba jest walnięta, była walnięta zanim dziecko wyskoczyło, była walnięta bo znęcała się nad nim, a więc scena kiedy ona widzi skok swojego dziecka należy w oparciu o to odkrycie męża (w tym widza) na zdjęciach, powinna być zinterpretowana na niekorzyść walniętej kobiety :) Inaczej film nie byłby spójny i nie miałby sensu, bo wszystkie sceny muszą UŁOŻYĆ SIĘ W LOGICZNĄ CAŁOŚĆ.
Odwrotne zakładanie bucików w filmie jest przedstawione jako fakt udokumentowany na zdjęciach i raczej nie ma co do
niego wątpliwości. Natomiast scena, w której kobieta widzi wypadające dziecko, jest fantasmagorycznym obrazem, któego status pozostaje niejasny.
Ponownie - jedno z drugim musi mieć związek - tak się kręci filmy. Inaczej film byłby bez sensu bo sceny były by przypadkowe względem siebie. Posądzasz reżysera o nieumiejetnośc kręcenia filmów z sensem? ;))
Pozdr.