Temat: Anna Karenina
Z całego serca polecam obejrzenie "Anny..." w kinie, zwłaszcza miłośnikom prozy Tołstoja, spragnionym nowatorskiego i świeżego spojrzenia na tę powieść! Ponieważ jako licealistka czytałam Kareninę z wypiekami na twarzy, postanowiłam zaryzykować 2,5-godzinny seans z Keirą Knightley (której niestety nie lubię) w roli głównej oraz, jak sądziłam, niezbyt dobrze obsadzoną rolą Wrońskiego (chuderlawy młokos z doklejanym wąsem w roli cynicznego łamacza serc?!). Spodziewałam się raczej kolejnej łzawej historii ze znanym wszystkim wątkiem, tymczasem..... wyszłam z kina zachwycona! Oto, jak powinno odświeżać się klasykę, nie tracąc nic z należnej literackiemu pierwowzorowi podniosłości, jednocześnie zaskakując widza nowym, świeższym spojrzeniem.
Problemy i wybory bohaterów pozostają te same - ponadczasowe. Genialna teatralna konwencja połączona z symboliką barw (np. stroje Anny - zawsze w innym kolorze, w zależności od stanu emocjonalnego bohaterki). Przepiękna scena tańca, pełna ekspresji i pulsującej między przyszłymi kochankami namiętności, podobnie wyścig konny na deskach teatru. Zaskakująco - teatralna maniera Keiry Knightley idealnie sprawdza się w tej konwencji. Bardzo dobra kreacja Karenina, miło zaskakuje także Wroński - dokładnie tak cyniczny i niedojrzały, jakim powinien być. Piękna, symboliczna sceneria, dobra muzyka.
Polecam!