Temat: 5 ostatnio ogladanych
The Hurt Locker 3/10 - narażę się pewnie wielu osobom, ale niestety, ten film to jedna wielka chała. Nie bedę się rozpisywał o czym jest film, pewnie większosc widziała - w koncu 6 oskarów to nie w kij dmuchał. Zadaję sobie pytanie za co te oskary?? Naprawdę, nie mam pojęcia. 1 oskar za najlepszy scenariusz?? Że jak? Przeciez ten film nie ma scenariusza, takie odniosłem wrażenie. Jest to zwyczajny filmik osadzony w realiach irackich, przypominający program typu "Pirat drogowy" czy tam "Uwaga wypadek", ale zamiast policjantów wstawiono saperów. Scena, bomba, rozbrojenie, scena, bomba, rozbrojenie i tak razy kilka, napisy końcowe. Zero napięcia, absolutnie zero. W to wszystko wpleciona mdła historyjka o nabuzowanym adrenaliną kolesiu, którego rajcowały bomby i który patrzac na chrupki w supermarkecie odnalazł w bombach sens życia. I co, i za to oskary?!? Film mulisty, z bardzo bardzo słabą grą aktorską (poza główną postacią), z nieistniejącym scenariuszem. Największa pomyłka Amerykanskiej Akademii Sztuki Filmowej, nie wiem dlaczego przyznano te oskary, nawet nie chce mi się mysleć o tym. Żenada.
Wild Target 7,5/10 bardzo sympatyczny, mocno "angielski" film:) Lekka komedyjka, z dość prostym, ale przyjemnym scenariuszem. Film opowiada historię zawodowego hitmana, który zakochuje się w swojej ofierze, razem dają nogę poza miasto, uciekając przed scigającym ich kolejnym zabójcą - wypadki nabierają rozpędu, sytuacja się gmatwa etc etc. Prześwietna rola główna, Bill Nighy - czyż można tego faceta nie uwielbiać?:) E.Blunt, główna rola żeńska - zepsuła mi urok tego filmu niestety - myslałem, ze zagra tu uroczą kokietkę, a wyszła z niej prymitywna chłopka, szkoda. Film przypomina mi polskie "Ciało" w angielskiej oprawie, jakoś tak się skojarzyło:)
Whiteout / Zamieć 6/10, akcja jest, klimat oblężenia w zasadze też, ale czegoś zabrakło. Wszystko jest taki słodko ostre, przejrzyste, jak narysowane w komputerze. Nie czuć tej prawdziwej atmosfery grozy, jaką można odczuć w legendarnym już "The Thing" Carpentera z 1982 r, ale film NIECO go przypomina (oczywiście bez wątków s-f). Jest baza polarna, jest zimno, jest niebezpiecznie. Niestety, niewiele więcej - to raczej przyzwoity kryminał niż jakiś lepszy thriller.
Seraphim Falls 5/10 przeciętny western... z przesłaniem. Zaczyna się przyzwoicie - pościg za mordercą, historia powoli odkrywa swe oblicze i już już myslisz że wiesz o co chodzi, a tu nagle baaaaam, film zamienia się w alegoryczną opowieść o ... Dobra, nie będzie spoilerów. Mam wrażenie, ze chciano w tym filmie przemycić dwa filmy na raz, ale nie udało się. Mnie się nie podobało za bardzo, powinni pójść w jedną albo drugą stronę (albo western, albo teatr czy moralitet - jakkolwiek to nazwać). Na plus świetna obsada.
I na koniec, tadaaaaam, ten odcinek sponsoruje literka E jak:
Expendables lub jak E czyli Enormous Crap, Eternal Shame, Eeee-dajcie sobie spokój.
Expendables - 1,5/10 - jedyny plus za Stathama, który jako jedyny pasuje do tego filmu. Reszta dziadków powinna raczej łowić ryby lub odcinać kupony od, przeciez nie słabej, przeszłości aktorskiej. Film jest absolutną stratą czasu - czerstwe dialogi, dowcipy, które rozśmieszą może 14-latka, sceny walki - hmm, też marnie, środkowe 40 minut nie dzieje się prawie NIC. Że niby powró do stylu lat 80tych? Haha, bez żartów. Film o tym kto ma grubszy głos lub o tym kto wypowie bardziej czerstwą kwestię. Film o 65 letnim Stallone, który udaje 45 latka (nawet niezle mu to wychodzi). Film jest karykaturalny - męzczyzni są tak męscy jak kobiety kobiece w "Lejdis" - to mniej więcej ta skala i poziom (z tym że Expendables nie jest śmieszy, a Lejdis daje radę). Jet Li jest po prostu żałosny, Lundgren zmęczony i wyprany, a Rourke - oł maj oł maj - ten gość sprawia, że boję się starości! Na dodatek w tym filmie ma pasemka, strzeloną solarkę i wąsik alfonsa. Najlepsza rolę odebrał w filmie Arnie, który pojawia się na 1 minutę - ale i tak był najlepszy (dowcip Willisa o prezydencie też jedyny chyba śmieszny). Całość to dramat, dramat w czystej postaci.