Temat: 5 ostatnio ogladanych
"The Book of Eli" (2010) - 5/10. Lubię postapokaliptyczne kino, ale Mad Max dwójka to nie jest. Film jest wyprany z jakichkolwiek emocji, blady i wyjawiony jak jego kolorystyka. Szczegóły wywołujące ironiczny uśmieszek na twarzy - główna bohaterka paraduje w idealnie dopasowanych i modnych ciuchach z tego sezonu (czyli 2010) i takich okularach słonecznych. Przypominam, że mamy krajobraz po katastrofie ekologicznej, wokół pustynia, wody brak i generalnie najbardziej podstawowych rzeczy potrzebnych do przeżycia. Do tego sobie dodajmy działające ipody w nieskazitelnie białym kolorze, ręce opadają. Nijacy bohaterowie, z którymi nie sposób poczuć jakiejkolwiek więzi emocjonalnej, a rozwiązanie intrygi wzbudza jedyną refleksję "to o to tyle hałasu?".
Aha i jeszcze jedno. Aż przykro patrzeć na Gary'ego Oldmana, bo się dał biedak zaszufladkować na amen. Od kilkudziesięciu lat gra świrów i wykolejeńców i właściwie nic ponadto. Wypadałoby chociaż raz na 10 lat zmienić repertuar, bo wychodzi na to, że Oldman to aktor, który tylko jeden rodzaj ról potrafi grać.
"Wilkołak" (2010) - 6,5/10. Recenzje na internecie głosiły, że to film zły, ale z klimatem i tak też było w istocie. Czasami jestem skłonna spojrzeć łaskawym okiem na nieudany film, jeśli potrafi mnie oczarować atmosferą. Mam słabość do Benicio del Toro, chociaż akurat w tym filmie jego etniczne pochodzenie jest nieco dyskusyjne. Główna bohaterka jest piękna, elegancka i kobieca, a seksualne napięcie między nią, a tytułowym "wilkołakiem" jest tak gęste, że można je ciachać siekierą. A wszystko bez śladu golizny i bzykania, rozegrane na subtelnych tonach i półcienach. Hopkins jak zwykle wyrazisty, chociaż na wyżyny swoich możliwości tutaj się nie wzniósł.
"Jutro będzie futro" ("Hot tub time machine" - 2010) - 4/10. Byłam na tym w kinie, bo w tym czasie były do wyboru filmy w rodzaju "Robaczki disco". O bogowie, dobrze, że miałam bilet za darmo, bo gdybym na tę chałę wydała 23 zł, to bym się chyba powiesiła z rozpaczy. Ten film jest powodem, dla którego nie chodzę na komedie. Dlaczego? Bo po prostu tak jak "Futro" nie są śmieszne, za to są irytujące i nudne jak flaki z olejem. Szkoda Johna Cusacka.
"Trick" (2010) - 2/10. O rany... To niech Polacy jednak się nie biorą za robienie swojej wersji "Żądła", tylko pozostaną przy pełnym cierpienia i naturalistycznej golizny kinie moralnego niepokoju i "Złotopolskich"... Nawet nie chce mi się zużywać klawiatury na to coś.
"Trucker" (2008) - 7/10. Bardzo surowe kino, bez ozdobników. Wymaga cierpliwości i skupienia. Trudna relacja pomiędzy kobietą, wolnym duchem przemierzającym Stany ciężarówkami, a jej przed laty porzuconym synem. Świetna rola Michelle Monaghan. Nie podejrzewałam jej o takie zdolności i wyczucie postaci.
Dorota Baran edytował(a) ten post dnia 24.07.10 o godzinie 11:58