Magdalena Korytkowska Działam z pasją :)
Temat: Michel Faber
Jestem po wszystkim co mogłam zdobyć :)Zaczęłam oczywiście od "Szkarłatnego płatka i białego" - jakoś w zeszłym roku. W wakacje poszło "Pod skórą". POtem w Szkocji zdobyłam Jabłko w wersji oryginalnej i dopiero przede mną polski przekład. Trzy dni temu skończyłam opowiadania "Bliźnięta Fahrenheit".
Płatki połykałam, nie liczyło się nic - tylko książka. Urwanie opowieści właściwie bez zakończenia zrobiło na mnie piorunujace wrażenie i rozbudziło moją wyobraźnię.Miałam wrażenie, że tak powinno było się kończyć nie kończąc. Myslę, że to było potrzebne by pokazać, że właśnie ta opowieść, te istnienia nie kończą się wraz z okładką.... i że w życiu nie ma dobrych i jednoznacznie słusznych rozwiązań - szczególnie jak się zabrnie za daleko. Tak tę końcówkę odebrałam.
"Pod skórą" - dziwne. Cholernie dziwne. Faber ma chyba skłonność do kreowania obrzydliwości. Z tym, że w płatkach ta obrzydliwość raczej rozczulała, tu przeraża. Swoiste SF ale osadzone jednakże głęboko we współczesnym zarysie znanego nam świata. Niezwykłość w normalności - trzeba wysilać mózgownicę by to jakoś objąć i przyswoić... ale dla końcówki warto. W skórze zakończenie jest mocne i wyraziste. Książka sama wciąga jednak z opóźnieniem, wzbudza niesmak i ogólny dyskomfort przechodzenia przez kolejne strony. Ale dla ogólnego wrażenia, przesłania i emocji po dotarciu do okładki z tyłu warto :)
Natomiast Bliźnięta to zbór opowiadań - różnych. Niektóre bardzo mnie rozczarowały - zwyczajowy brak końca ok ;) Ale brak początku i środka juz mnie dobił :-P Ale dla paru warto było przeczytać!
Teraz chcę powtórzyć "Jabłko" bo mam wrażenie, że jednak w wersji angielskiej trochę istoty treści opuściłam... choc mogłam zobaczyc sam kunszt warsztatu - perełka :)
A co Wy myślicie?