Temat: Informacje o stronach, spotkaniach, konkursach i miejscach
Przeczytać 1000 książek rocznie i nie zwariować :)
http://wyborcza.pl/1,75480,11259687,Przeczytac_1000_ks...
przeklejam fragment artykułu:
Przy smażeniu naleśników, w stygnącej kąpieli, w metrze i fotelu. Kosztem prasowania, biegania, oglądania telewizji. Żeby się odprężyć, wzruszyć, zmierzyć ze sobą, zwolnić - Polacy potrafią przeczytać 50, 100, 300, a nawet 1000 książek rocznie
Schody ruchome są super
Sylwia Niemczyk-Opalińska (32 lata, 200 książek w roku): - Czytam, zanim wszyscy wstaną. O szóstej piję kawę, myję zęby i mam godzinę.
Smażę naleśniki i czytam. Gotuję zupę i czytam. Jak będę obierała ziemniaki, to nie - ale przy mieszaniu? Czytam na stojąco, na siedząco, na leżąco, na chodząco - mniej po domu, a bardziej na ulicy. Wpadam na ludzi czasem, ale że czytam nieuważnie, mam podzielną uwagę.
Pracuję na pełny etat jako redaktorka w miesięczniku dla rodziców. Po siedemnastej, jak przychodzę do domu, pobawię się trochę z dziećmi, dam im jeść, przypilnuję Igę, żeby zrobiła zadania domowe, i przez pół godziny czytam w wannie.
Wczoraj pracowałam w domu. Czytałam do 8.30. Drugą część "Millennium", moją ulubioną. Potem pracowałam z przerwami na czytanie przy kawie, co godzinę, na 15 minut.
Odebrałam Ninę z przedszkola, czytałam McLuhana, jedną z kilku niefabularnych książek, które lubię. Pojechałam spotkać się z koleżanką: po drodze czytałam w metrze i wychodząc na schodach ruchomych, to jest taka wspaniała rzecz, że jedziesz, jedziesz, jedziesz i jeszcze możesz sobie czytać. I dopiero jak wychodzisz w ciemność, to już nie możesz.
Wróciłam o 20.30, dzieci były już wykąpane i po kolacji. Marcin to zrobił, mój mąż. Powiedziałam im, że przyjdę za pół godziny - leżałam w wannie i czytałam. Dalej tę Lisbeth. Teraz mam ciężki okres w pracy, więc nawet nie zabieram się do niczego nowego. Planuję zacząć "Parrot i Olivier w Ameryce". Dwie recenzje przeczytałam i kupiłam ją sobie wczoraj. Dziewczynki się dobijały, więc musiałam wyjść.
Przed snem im czytamy. Porozmawiamy chwilę, a potem leżę między nimi, jest nam bardzo ciasno, przytulamy się do siebie, ale pilnuję, żeby się już nie odzywały, nie chichrały. Oglądają swoje książki, a ja już czytam swoją. Z godzinę. I czasem z nimi zasnę, a czasem przesiadam się do swojego łóżka i dalej czytam. Wczoraj czytałam do 23.30 i jeszcze usiadłam do pracy. Poszłam spać o 2.00. Ale zwykle długo śpię, od 23.
Trzy, cztery godziny czytania dziennie by się uzbierało. Ok. 200 stron, ale to zależy od książki. Czytam kilka naraz, ale są książki, których nie chciałabym tak czytać. Biografia Korczaka czeka, aż będę miała trzy dni bez chodzenia do pracy.
Torebka na książki
Marianna Zawadzka (34 lata, 120 książek w roku): - Ja w pracy mogę czytać. Jestem wychowawcą w hostelu dla młodzieży przy jednym z liceów. Jak mam dyżur od 15 do 21, to nie ma czasu, ale jak nockę - oni śpią, a ja czuwam i mogę czytać.
Kupuję takie torebki, żeby mi się książka mieściła. Do metra mam trzy przystanki, to nie wyciągam. Wsiadam na pierwszej stacji do pustego wagonu. I mam pół godziny drogi na czytanie.
Rano biorę książkę do łazienki. Potem to nie, bo obiad, dzieci, zakupy, pranie, spacery, w dzień staram się wszystko poprasować. Kostuś ma pięć i pół, a Miłoszek prawie trzy lata. Mąż bardzo w domu pomaga. Sprząta. Z dziećmi na dwór wychodzi. On się odpręża przy gotowaniu, dla mnie to kara. Pracuje w kawiarnio-galerii, na wieczory. Pięć dni w tygodniu. Ma teraz sesję, uczy się. Do czytania mąż ma takie podejście jak moi rodzice, że to trwonienie czasu. Przy nagromadzeniu domowych obowiązków sama się wpędzam w poczucie winy, ale jak już dzieci śpią, mogę poczytać godzinkę czy dwie. Taka nagroda. W łóżku, przy lampce. Śpię normalnie: siedem-osiem godzin. Jak jestem w pracy, to w dzień odsypiam.