Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik

Judeochrześcijaństwo widziane z pozycji buddysty tybetańskiego
Lama Anagarika Govinda CRYSTAL MIRROR, vol. IV, Dharma Publishing w Berkley w 1975
"Znaczące i głębokie myśli religijne i filozoficzne nie są dziełem jednostek, mimo, że mogły zostać przez nie przekazane.
Wyrosły one jednak z nasienia twórczych idei, wielkich doświadczeń i głębokich wizji,
podobnie jak drzewa rozwijały się przez pokolenia zgodnie z własnym, wewnętrznym prawem.
Są tym, co moglibyśmy nazwać "naturalnym rozwojem ducha".

Lama Govinda "Podstawy mistyki tybetańskiej"

Aby zrozumieć stosunek budyzmu tybetańskiego do chrześcijaństwa, musimy przede wszystkim zrozumieć, czym jest dla niego religia. Najbliższym tybetańskim odpowiednikiem słowa "religia" jest czo (chos, skt. Dharma),
które oznacza duchowe i uniwersalne prawo, zasadę, która podtrzymuje (dhar) wszystko, co istnieje.
Najwyższym celem człowieka jest życie w harmonii z tym prawem, a to oznacza ciągłe przebywanie w stanie prawdy i cnoty.
Dlatego dla Tybetańczyków religia nie oznacza trzymania się określonych zasad i dogmatów,
lecz naturalne wyrażanie wiary w wyższe przeznaczenie człowieka,
czyli w jego zdolność wyzwolenia się z sieci iluzji i ograniczeń własnego ego w celu realizacji uniwersalności swej prawdziwej natury
w Oświeconym Umyśle. Istnieje tak wiele różnych metod i sposobów osiągnięcia tego stanu, ile jest różnych typów ludzkich istot, dlatego też Tybetańczyk uważa wielość religii za niezbędny czynnik rozwoju ludzkości,
a nie powód do kłótni i obustronnych nienawiści.
W konsekwencji tego Tybetańczyk, który posiada wysoko rozwiniętą indywidualność, uznaje i szanuje różne formy praktyk religijnych.
I faktycznie, w Tybecie istnieje tyle szkół buddyjskich, co sekt w łonie chrześcijaństwa;
nie są one jednak wrogo wobec siebie nastawione. Współżyją ze sobą w pokoju, szanując swoją wartość.
Akceptując nauczyciela z jednej szkoły, nie neguje się wartości nauczycieli z innych szkół.
W praktyce bardzo często nauki i metody różnych szkół dopełniają się,
dzięki czemu można je wykorzystać w najbardziej skuteczny sposób.
Indywidualistyczne nastawienie do spraw religijnych wyjaśnia dobrze znane tybetańskie przysłowie:
(Każdy region posiada swój własny dialekt, Każdy lama posiada swoją własną doktrynę)
Zgodnie z tą zasadą ludzie posiadają wolność wyboru lub odrzucenia wierzeń bądź praktyk
i bez obaw wyrażają swe opinie na ten temat.

Dyskusje na tematy religijne są zawsze mile widziane, zaś ludzie, którzy potrafią w przekonywujący sposób wyrazić swe idee,
cieszą się uznaniem i szacunkiem. Sztuka publicznych dysput była kultywowana przez wielkie uniwersytety klasztorne,
takie jak Gnden, Drepung czy Sera.
Równocześnie Tybetańczyk nie jest aż tak naiwny, by wierzyć, że prawdy religijne można udowodnić przy pomocy logiki,
czy ustalić je przy użyciu argumentów.
Tybetańscy nauczyciele zawsze podkreślali fakt, że ostatecznej prawdy nie można wyrazić słowami,
można ją jedynie urzeczywistnić w sobie. Dlatego nie jest ważne to, w co wierzymy, ale to, czego doświadczamy i co praktykujemy,
jak to coś wpływa na nas i na nasze otocznie.

W Tybecie świętego ceni się bardziej niż króla; człowieka, który jest w stanie porzucić światowe dobra ceni się bardziej niż bogacza,
a człowieka, który potrafi poświecić swe życie wypełniając je współczuciem i miłością w stosunku do innych, ceni się bardziej,
niż wielką osobistość. Opowieści o poświęceniach Buddy, gdy jeszcze jako Bodhisattwa przebywał na ziemi,
do dziś opowiada się przy ogniskach, z okazji różnych uroczystości religijnych, w domach i pustelniach,
na pustynnych szlakach karawan i zatłoczonych placach targowych, a mimo to nigdy nie przestaną budzić emocji,
czy to u szorstkiego kierowcy, czy u doświadczonego drobnomieszczanina,
ponieważ opowieści te nie są wspomnieniem przeszłości, która już dawno minęła,
lecz nadal istnieją w postaciach tybetańskich świętych, inspirując pokolenia przeszłości i teraźniejszości.
Można więc łatwo zrozumieć, że opowieść o cierpiącym na krzyżu Chrystusie
głęboko przemawia do uczuć religijnych przeciętnego Tybetańczyka.

Lecz jeśli ktoś powiedziałby mu: "Musisz wyrzec się wszystkich innych świętych i zbawicieli
i czcić tylko tego jednego" byłby zdziwiony i urażony takim żądaniem.
Ponieważ dla niego dowodem na istnienie prawdy jest to, że zawsze i wszędzie pojawiali się religijni przywódcy i święci,
którzy przybywali z posłaniem miłości i współczucia i na nowo wdrażali poznanie ostatecznej Rzeczywistości,
którą chrześcijanie utożsamiają z Bogiem, Hindusi z Brahmanem, a buddyści ze stanem poza słowami i koncepcjami - Oświeceniem.
Jeśli mimo ciepłego przyjęcia pierwszych misjonarzy, chrześcijaństwu nie udało się zakorzenić w Tybecie,
nie stało się to za przyczyną Jezusa Chrystusa i Jego istotnych nauk; przeciwnie -
to, czego nauczał Jezus zgadzało się w pełni z ideałem Bodhisattwy i było praktykowane w Tybecie o wiele bardziej,
niż gdziekolwiek w Europie.

Innym powodem było to, że ci, którzy próbowali zaszczepić chrześcijaństwo na tybetańskim gruncie,
nie byli w stanie rozpoznać i uznać wielkich myślicieli i świętych tego kraju,
a zajmowali się bardziej sobą i stworzonymi przez ludzi dogmatami, niż uniwersalnym przekazem Chrystusa.

Nic nie zilustruje lepiej stosunku Tybetańczyków do chrześcijaństwa jak kilka faktów historycznych,
które potwierdzają moje rozważania. Pierwszym chrześcijańskim misjonarzem, który przybył do Tybetu,
był Portugalczyk Padre Antonio de Andrade.
Został on bardzo gościnnie przyjęty w Tsaparangu przez króla Gule z zachodniego Tybetu.
Król przyjął go z wielkim szacunkiem i zgodnie z duchem buddyjskiej tolerancji pozwolił mu nauczać nowej religii.
Dla niego człowiek, który w imię swej wiary przepłynął pół świata, zasługiwał na najwyższe uznanie i szacunek.
Był przekonany, że prawda nie może skrzywdzić prawdy, dlatego też wszystko, co prawdziwe w religii obcego, mogło w jego przekonaniu jedynie umocnić, uwydatnić i potwierdzić nauki tybetańskich świętych, Buddów i Bodhisattwów. Dlaczego nie miało by się pojawić wielu Bodhisattwów na Zachodzie, w krajach nieznanych dla ludzi Wschodu
? Dlatego wiedziony sercem król Gule wysłał w roku 1625 ojcu Antonio de Andrade list treści następującej:

"My, Król Potężnych Królestw, radując się z przybycia do naszego kraju Padre Antonio Franguim
(jak w Indii nazywano Portugalczyków - przyp. A.G.), który pojawił się, by nauczać nas świętego prawa,
uważamy go za głównego Lamę i udzielamy wszelkich pełnomocnictw do nauczania naszego ludu.
Równocześnie nie pozwalamy, by ktokolwiek próbował mu w tym przeszkodzić. Wydamy także odpowiednie polecenia,
dzięki którym otrzyma on parcelę i wszelką pomoc niezbędną do wybudowania domu modlitwy".

Król przeznaczył nawet cudzoziemcowi swój własny ogród; prezent ten jak na tybetańskie warunki,
gdzie ogrody są drogim i rzadkim luksusem, był czymś więcej, niż tylko uprzejmym gestem.
Lecz król, w swej wielkiej dobroci nie przewidział niestety, że obcy przybył nie po to,
by wymienić prawdę i wspaniałe myśli z tymi, którzy dążą do podobnych ideałów, lecz po to,
by wyplenić nauki Buddy i zastąpić je tym, co uważał za jedyną prawdę.
Konflikt był nieunikniony: niezadowolenie szerzyło się w kraju, a przeciw królowi powstali jego przeciwnicy polityczni.
Podczas gdy Padre Andrade, zadowolony ze swego sukcesu w Tsaparang, wybrał się do Lhasy z zamiarem rozszerzenia swej działalności na cały kraj, w Zachodnim Tybecie wybuchło powstanie, król został obalony, a wraz z nim dynastia Gule.
Nadszedł koniec świetności Tsaparang. W jakieś sto lat później, w 1716 przybył do Lhasy jezuita Padre Desideri.
Przyjęto go z szacunkiem, otrzymał wspaniały dom, pozwolono mu także głosić swoją religię mową i piórem.
W rzeczywistości napisał książkę, mającą na celu obalenie pewnych nauk buddyjskich, co wywołało wielkie zainteresowanie.
Jak napisał to Desideri: "Przez mój dom przewinęło się wielu ludzi, przeważnie uczonych i profesorów,
którzy przybyli z klasztorów i uniwersytetów, szczególnie z tych najważniejszych - Sera i Drepung,
by uzyskać pozwolenie na przeczytanie książki".
Tybet był wtedy o niebo bardziej cywilizowany, niż współczesna mu Europa,
gdzie heretyków palono na stosach razem z ich książkami.
Można by sobie wyobrazić, co działoby się w Rzymie, gdyby jakiś obcy próbował publicznie obalić chrześcijańskie dogmaty!
Nie ma się więc co dziwić, że przedstawiciele chrześcijaństwa nie byli w stanie uznać wartości ducha tolerancji,
wykorzystać otwartych im drzwi i odwzajemnić się w tym samym duchu. Stracono wielką szansę! "

tłum. Karma Mipham Zangpo

„Słowian cechowała wolność – również w wyborze bogów, których
zmieniano,
jeśli było to korzystne dla społeczności. Przy łączeniu się różnych plemion,
wszystkich bogów włączano do kultowych obrzędów, bez urażania uczuć religijnych
nawet małych grup społecznych. I nikomu nie przeszkadzała mnogość kultów
sprowadzająca się przecież do zapewnienia ludziom spokoju sumienia, a plemieniu
- wszelkiej pomyślności. Dlatego pomorscy poganie nie atakowali chrześcijan,
nie prześladowali ich i nie przeciwstawiali się im, rozumiejąc, że każdy
człowiek ma prawo do swojego boga, wyznania i miejsca religijnego kultu. Po
prostu szanowali wolność wyznania.
Misjonarze bez przeszkód znajdowali u Pomorzan gościnę w myśl pogańskiej zasady,
aby spragnionego napoić, głodnegonakarmić, a wędrowcowi zapewnić dach nad głową.
Goście mogli bez przeszkód głosić chrześcijańską religię,chwalić swojego boga,
a nawet wznosić jemu świątynie, byleby nie szargali miejscowych świętości. (…)
Uroczysty chrzest przez zanurzenie się w wodzie, obrządek a nawet i ofiara dla nowego boga
były interesującym uzupełnieniem kultu starych pogańskich bogów.
Stanowiły też dodatkowe urozmaicenie monotonii codziennych zajęć pełnych trudu i znoju
związanego z pracą na roli. (…)

Słowianie nie znali siedmiodniowego tygodnia z wolną od zajęć niedzielą.
A lubili uroczystości i uczty, więc cieszyli się z kolejnych dni świątecznych, jakie niosło chrześcijaństwo.
Nie widzieli przeszkód dla zgodnej koegzystencji wielu bogów,
z których każdy wnosił dobro i pomyślność w ich pracowite życie.
Wkrótce po misji chrystianizacyjnej w Szczecinie jeden z pogańskich kapłanów doradził,
aby obok chrześcijańskiego kościoła „pobudować przybytki należne dawnym bogom,
przez co i jego, i ich przychylność mieć będziemy”.
I Słowianie ten pomysł niezwłocznie zrealizowali.

Dopiero, gdy kapłani chrześcijańskiego boga zaczęli szkalować
pogańską wiarę oraz żądać, aby Słowianie innych bogów odrzucili, stanowczo
domagając się zniszczenia ich świątyń i posągów, zaczynają się protesty oraz
baczniejsza obserwacja nowej religii.

A gdy do tego dochodzą dużo wyższe datki i ofiary dla nowego boga
oraz dziwne wymagania dotyczące życia osobistego i rodzinnego, małżeństwa i pochówku,
jedzenia z wymuszonym postem wreszcie niezrozumiały zakaz pracy w niektóre dni
nawet w najgorętszym okresie żniwnym, pogański opór staje się wyraźny i jawny.”
Pogańskie tajemnice Pomorza – Wrzesław Mechło
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik

Wadżrajana i postrzeganie inności
Rinpocze i Khandro Ngak'chang Dechen

Strach przed innością leży u podstaw uprzedzeń. Z punktu widzenia dualności, nic nie jest takie "inne" lub niepodobne jak stan niedualny. Z punktu widzenia niedualności, jesteśmy uprzedzeni wobec własnego stanu naturalnego.
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik

Oto jesteśmy rozprzestrzeniającą się falą. Również inne buddyjskie szkoły w międzyczasie zaczęły podążać naszą drogą. Nie jesteśmy rozkoszą jedynie dla nas samych, lecz również dla wielu innych.

Lama Ole: Dobrze jest jednocześnie rozumieć, że chociaż wykonujemy pracę dla innych, tak naprawdę to my sami odnosimy z niej największą korzyść. Przypominajcie to sobie, proszę, kiedy będzie Wam ciężko: właśnie wtedy uczymy się cierpliwości, możemy wyjść poza to, co osobiste, rozwinąć nadmiar i współczucie. Oprócz tego ważne jest, żebyście znali historię swojego ośrodka. W książkach Buddowie dachu świata i Dosiadając tygrysa opisałem naszą historię. Poznanie własnej historii pozwala uniknąć popełniania wciąż tych samych błędów. Drzewo bez korzeni nie jest stabilne, zaś drzewo mocno zakorzenione – a więc solidna wiedza o własnej przeszłości i teraźniejszości oraz dobre pomysły na przyszłość – ma niezbędną stabilność, która pozwala kierować sprawy w rozsądną stronę.

To w naszych ośrodkach dokonuje się przekaz błogosławieństwa i wiedzy. Spotykamy się jako grupa i nagle powstaje między nami miłe uczucie. Niemal wszystko na świecie działa jak potężny spisek przeciwko rzeczom naprawdę ważnym. Dopiero pod koniec życia dochodzi się do wniosku, że z tych wszystkich rzeczy, które nam się cały czas zachwala, ostatecznie nie mamy żadnego pożytku. Miejscami, w których otwieramy się na ponadczasowe wartości, są ośrodki. Dlatego ważne jest, żeby wiedzieć, kto je założył i rozwijał, znać ich wzloty i upadki, ponieważ w ten sposób można uczyć się z popełnionych błędów i podwajać zwycięstwa. W ten sposób otrzymujemy „zawartość”, stateczną prawdę, 2500-letni przekaz o naturze umysłu, jak i „pojemnik”, za pomocą którego przekaz ten możemy dawać dalej. Znaleźliśmy równowagę pomiędzy skrajnościami zbyt ścisłej organizacji i braku porządku. Wypracowaliśmy sposób, dzięki któremu największa możliwa liczba ludzi uzyska możliwość rozwoju.

Jak można odróżnić przekaz mocy od zwykłego przekazu wiedzy?

Lama Ole: 2500 lat temu Budda dał nauki, które można usytuować na trzech poziomach. Nauczał o przyczynie i skutku, czyli o tym, jak unikać cierpienia, po drugie mówił o naszym życiu wewnętrznym – czyli o współczuciu i mądrości – a także o poglądzie, czyli o nierozdzielności przestrzeni i radości. Gdyby nauki Buddy miały teraz zniknąć, gdyby zabrakło buddystów i za 500 lat znowu znaleźlibyśmy buddyjskie książki, to każdy, kto posiada zdrowy rozsądek, mógłby w miarę łatwo zastosować nauki o przyczynie i skutku, ponieważ dotyczą naszej codzienności. Ktoś o bogatym życiu wewnętrznym mógłby w ten sposób także rozwinąć współczucie i mądrość, które prowadzą do wewnętrznej dojrzałości. Jednak metody Diamentowej Drogi działają tylko wtedy, gdy jest ktoś, kto te nauki urzeczywistnił, rozumie je, doświadcza ich, ponieważ sam otrzymał je od dzierżawcy nieprzerwanej linii tego przekazu.
Gdyby zabrakło któregoś z tych warunków, musielibyśmy zająć miejsce w kolejce do następnego Buddy, który mógłby przekazać nam to doświadczenie w przyszłości. Przekaz mocy jest tym, co Budda dał swoim uczniom, kiedy nie postrzegali go jako boga, osobę czy coś „zewnętrznego”, lecz jako zwierciadło własnego umysłu. Przekaz jest jak żywa energia, która umożliwia nam przeżywanie świata na czystym poziomie, w każdym momencie pełnego możliwości. Dzieje się tak, gdy przechodzimy ze zwykłego poziomu „to albo tamto” na poziom wyzwolenia i oświecenia „zarówno to, jak i tamto”. Wtedy spoczywamy w swoim centrum, wszystko na bieżąco się potwierdza, doświadczamy wszystkich poziomów życia i wszystko ma sens. Tak naprawdę jednak rosnące dzięki przekazowi – prezentowi od Buddy – wdzięczność, otwartość, odwaga i radość są naszymi wrodzonymi właściwościami. O naszych lamów dbamy – może czasem wręcz przesadnie – właśnie z powodu drogocenności ich nauk i tego, że tak łatwo jest przerwać przekaz niesiony przez żywego człowieka, a nie dlatego, że oni to lubią czy też tego oczekują. Ich umysł jest – miejmy nadzieję – na takim poziomie, że najważniejsza jest możliwość pracy bez przeszkód dla pożytku innych, a to, czy są otoczeni luksusem, czy nie, jest im zupełnie obojętne. W azjatyckich kręgach kulturowych w tę grę w czasochłonne wyrazy szacunku bawią się nawet dojrzali uczniowie, ponieważ to pokazuje wartość praktykowanych przez nas metod. Na Zachodzie dobrze sprawdza się model, gdy ceremonie przebiegają sprawnie i bez przesadnej uniżoności.

Prawdziwy przekaz mocy jest tylko wtedy możliwy, gdy hak i pierścień – otwartość i błogosławieństwo – spotykają się, a jest to zasługą pełnego wdzięczności oddania, odpowiedzialności oraz prawdziwego urzeczywistnienia, jak i właściwości, które w pełni rozwijamy dzięki metodom Diamentowej Drogi. Zwyczajna wiedza, „z poziomu głowy”, jest bardzo praktyczna, dobra i niezbędna, jeśli chcemy zostać mistrzami życia. Nie jest jednak wyzwalająca, nie zaprowadzi nas tym bardziej do pełnego oświecenia. Doświadczenie umysłu jako ponadczasowego, przejrzystego światła – doświadczenie prawdziwego przekazu – daje wolność oraz zrozumienie, że zewnętrzny świat również jest „pozbawiony swojej natury”, co rozwija w nas wszystkie właściwości buddy. Buddyści terawady mówią, że osiągnięcie wyzwolenia – ich celu – za pomocą ich metod trwa niezliczone kalpy. Do tego czasu z powodu złożoności prawa przyczyny i skutku jest się podatnym na cierpienie. Stabilniejsza jest Wielka Droga, w której nastawienie na szersze przynoszenie pożytku innym daje moc i ochronę. Jeśli otrzymamy tu nauki o pustości uwarunkowanego świata, może uda nam się nawet osiągnąć oświecenie. Jednak według tych nauk droga do celu trwa w dalszym ciągu dosyć długo – mianowicie trzy wielkie kalpy. Przyjrzyjmy się natomiast przykładom z naszej linii: Marpa zaczął od piwa, wina, kobiet i śpiewu, wszystkiego, co niesie ze sobą życie; Milarepa pod silną presją matki zaczął od zabicia 35 wrogów swojej rodziny. Ostatecznie Marpa osiągnął oświecenie poprzez swoją moc, a Milarepa poprzez swój strach, ponieważ bał się konsekwencji swoich czynów po śmierci. Działające na głębokich, psychologicznych poziomach, pozwalające wykorzystać i przekształcić takie okoliczności metody Diamentowej Drogi są po dziś dzień dostępne, są charakterystyczne dla mocy i błogosławieństwa nieprzerwanej linii przekazu oświeconego doświadczenia natury umysłu. Tego poziomu nauk nie znajdziemy nigdzie indziej. Mądrość Wielkiej Pieczęci doświadczana w głębokim wchłonięciu medytacyjnym, zawarta w sformułowaniu „twój umysł jest przejrzystym światłem” oraz stapianie się z formami buddów, a następnie „zachowywanie się jak buddowie, dopóki się nimi nie staniemy” – głęboko zmienia nasze postrzeganie świata. Jeżeli uda nam się na te nauki otworzyć, będziemy się bardzo szybko rozwijać.
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik

Ciało atmaniczne
↓ Baran ↑ Ryby
Ciało buddyczne
↓ Byk ↑ Wodnik
Ciało przyczynowe
↓ Bliźnięta ↑ Koziorożec
Ciało mentalne
↓ Rak ↑ Strzelec
Ciało astralne
↓ Lew ↑ Skorpion
Ciało energetyczne
↓ Panna ↑ Waga
Ciało materialne
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik

Prowokacje
I n ogólnie nie można powiedzieć, że klasa Gyalpo zawsze są negatywne. Istnieją również pewne ważne strażnikami Gyalpo. Na przykład, Guru Padmasambhawa dał zadanie chronić świątynię Samye do Gyalpo Pehar. Tak więc, nie jest w ogóle negatywne. Ale wtedy, w odniesieniu do Gyalpo, istnieją różne poziomy i jest to dla nas bardzo ważne, aby zrozumieć charakter Gyalpo i jak stworzyć prowokacje, ponieważ każdy z ośmiu klas ma swój własny sposób provocating.

Gyalpo zawsze prowokują ludzi nerwowość, splątanie i zdenerwowany samopoczucia. Są to najważniejsze przyczyny wtórne, przez które Gyalpo może prowokować lub przeszkadzać, a dla osoby, pod ich wpływem, dezorientacja wzrasta jeszcze bardziej. Więc to jest prowokacja Gyalpo w ogóle.

Na przykład, kiedy byłem młodszy, w czasie moich lat studenckich, wiedziałem, że Samye świątynia była bardzo ważna. To była jedyna świątynia zbudowana w Padmasambava czasu i strażnikiem tej świątyni jest Gyalpo Pehar. Więc pomyślałam, że musi być Gyalpo Pehar ważne. Kiedy zrobiłem puja z opiekunów, zawsze włączone Gyalpo Pehar. Wtedy też miał wrażenie, że Gyalpo Pehar było dobre i że muszę zrobić jeszcze więcej. Ale stopniowo zacząłem rozumieć charakterystykę prowokacji klasy Gyalpo. Kiedy robiłam praktyki Gyalpo Pehar zauważyłem, że mój zamęt i nerwowość wzrasta. Wtedy pomyślałem, że lepiej byłoby nie robić tej praktyki i od tego czasu nie robiłem tego nigdy więcej.

Istnieje także Gyalpo nie, o wysokim poziomie jak Gyalpo Pehar, ale zły duch. (Można się zły duch, zwłaszcza gdy jedna otrzymała nauki wadżrajany i stworzył jakieś ciężkie problemy Samaya, to stanie się coś złego i stają się zły duch.) Ten rodzaj ducha staje się zależny od klasy Gyalpo. Oznacza to, że jeśli są one nieco potężne mogą stać się rodzajem Gyalpo i może coś zrobić. Zamiast tego ktoś słabszy staje się tylko przedmiotem (ofiara) z Gyalpo.

W czasie 5. Dalajlamy był mnichem, który złamał Samaya w sposób bardzo zły i stworzył wiele problemów, a pod koniec swego życia zmarł bardzo tragicznie i stał się rodzajem Gyalpo. Stał się częścią grupy Gyalpo. Później ten Gyalpo objawia i niektóre Gelug i Sakjapa lamowie mieli kontakt z tym duchem. I wydawało się, że to duch pomógł im i służył im więc uznać go za dobry opiekun. Potem wymyślił puja mieć więcej kontaktu z tego ducha. Później 5-gi Dalajlama i Minlig Terchen ważnym Nyingmapa lama, dowiedział się o tym i powiedział, że to był bardzo zły duch, który nie powinien być uważany za opiekuna, ale powinny zostać wyeliminowane. Zagrali wiele rytuałów, w celu wyeliminowania go, ale być może nie udało im się bardzo dobrze.

Niektóre Gelug Lamas nadal robić pudże a szczególnie niektóre bardzo sekciarskie lamowie Gelugpy wierzył, że to Gyalpo był bardzo dobry stróż, bo chronione tylko szkołę Gelug i wyeliminowane i kontrolować wszystkie inne szkoły. Wierzyli oni, że i nadal robić więcej rytuałów i poprosić o więcej tego rodzaju działań, które wydawały się do pracy z Gyalpo. Albo przynajmniej myśleli oni. I szli tak przez wiele wieków.

Niektóre Lamas nie podoba to, co się dzieje i próbował iść pod ten rozwój, ale bez powodzenia. Wówczas nasz obecny Dalajlama powiedział, że kiedy był młody, jeden z jego młodszych nauczycieli nauczył go tej praktyki Gyalpo. Gyalpo nazwano Gyalpo Shugden, to nie było po prostu każdy rodzaj Gyalpo. Powiedział, że gdy był młody, miał taką puja przez kilka lat. Ale później, gdy studiował księgi 5. Dalajlamy, okazało się, że było to coś negatywnego. I odkrył, że ten strażnik miał również przeszkadzał rząd Tybetu. Później Dalajlama poprosił ludzi na wiele lat nie robić już tej praktyki, ponieważ jest to bardzo negatywne. To jest prawdziwe, bo wiem, co najmniej trzy lub cztery osoby w moim kraju, w szczególności jednego z moich wujków w klasztorze Sakjapa, który również zrobił Gyalpo praktyki. Jeden z moich wujów był lama tam wykonywane rytuałów w świątyni Gyalpo na dwa lub trzy lata. W końcu miał bardzo silną chorobę, jego energia stała się nieuporządkowana i miał bardzo wiele problemów. Znam trzech innych lamów, którzy wystąpili w tym samym pudże świątyni i jeden po drugim, każdy z nich oszalał. To był wpływ Gyalpo. Czasami wydaje się, że w krótkim czasie praktyka Gyalpo pomaga - dlatego wiele osób się puja Gyalpo - ale w prawdziwym znaczeniu dostają zakłócony później, bo gdy ktoś jest związany z Gyalpo, są przekształcane i stać się przedmiotem im. Kiedy ci ludzie umierają stają się częścią klasy Gyalpo. Życie Gyalpo może trwać pięć lub sześć tysięcy rok, więc z tego powodu, że jest uważana za coś bardzo negatywne.

Ale zamiast za radą obecnego Dalajlamy niektórzy lamowie Gelugpy poszedł na niego mówiąc, że opiekun jest ważne i że trzeba było to zrobić puja i tę praktykę. Starali się rozwijać tę praktykę, w szczególności w Chinach i Tybecie: w Tybecie jest wiele Gelug klasztory ze świątyniami Gyalpo. Potem pewien propagandę i powiedział, że Dalajlama nie pozwalają darmowe praktyki religijne. Dalajlama powiedział, że nigdy nie zakazał ich do tej praktyki, bo po prostu poinformować ich, że to nie jest dobre. Każdy może udzielić porady, to dlaczego nie? Więc kiedy Dalajlama udał się do Ameryki, w dwóch lub trzech różnych miejscach, które odwiedził były tam małe grupy z niektórych tybetańskich lamów Gelugpy i ich zachodnich zwolenników, którzy protestowali, mówiąc: "Dalajlama odmawia nam prawa do swobody wyznania". Oczywiście Chińczycy dał im dużo wsparcia, bo bardzo ją lubię, kiedy Tybetańczycy mają spory między sobą.

Więc trzeba uważać, bo teraz nawet w świecie zachodnim te grupy starają się wpływać na ludzi, twierdząc, że szerzą nauk Dharmy. Zawsze możesz zdecydować, dla siebie, ale może pojawić się negatywności. We Włoszech jest to grupa bardzo wpływowych, ponieważ drugą najważniejszą osobą, która jest przeciwko Dalajlamie mieszka w Mediolanie i to jest miejsce, w którym praktyka Gyalpo jest rozwijany. Jeśli mieli jakiś związek z tymi ludźmi należy zrobić praktykę Guru Dragphur. Robiąc praktyki Guru Dragphur, nie otrzyma negatywny wpływ Gyalpo. Ale ci, którzy już byli w związku z nimi należy zatrzymać ten związek i uczynić praktykę Dragphur Guru inaczej znajdą się z wieloma problemami w przyszłości. Lub jeśli ktoś uważa, że ​​te problemy są już tam przyjdzie do mnie i dam ci coś w rodzaju ochrony nie otrzymania tych negatywności.

Czogjal Namkhai Norbu
Transkrypcja: Antje d'Almeida

Sign-End

© Merigar, Wspólnota Dzogczen Włochy, 2005
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik


Obrazek
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik


Obrazek
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik

Dziewięć Hierarchii Dewów w porządku od najwyższej do najniższej:

Ādityadevas (Aditjowie) – najwyżsi, najwznioślejsi Bogowie, Aniołowie
Viśvedevas - wszechbogowie, Bóstwa o atrybutach wszechobecności
Vasudevas - Bogowie, Anioły wiatru, powietrza; oddechy Niebios
Tushitadevas (Tuszitowie) – nasyceni, pełni Bogowie; w pełni oświeceni, panowania
Ābhāsvaradevas - Anioły dochodzące do pełni boskości, zwierzchności
Aniladevas - płomienie, ognie, moce, władze
Mahārājikadevas (Maharadźikowie) – anielscy książęta, liderzy, władcy, królewicze
Sādhyadevas - anielskie dusze świętych i męczenników
Rudradevas - anioły, Bogowie dzikiej przyrody, Bóstwa natury
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik


Obrazek
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik


Obrazek
Adam Pernal

Adam Pernal medycyna sportowa

Temat: słownik


Obrazek

Następna dyskusja:

Pisarki, poetki, blogerki -...




Wyślij zaproszenie do