Temat: Mój ulubiony Bond
Będąc fanem Bonda nie mogę powiedzieć, że jakieś serie mi się nie podobały. Każde części na swój sposób oddawały kunszt serii o angielskim szpiegu w czasach zimnej wojny. Te współczesne trochę niewypały - nie o to chodzi w Bondzie.
Jedni powiedzą, że części z Connery były świetne, inni powiedzą, że jednak Moore, a jeszcze inni, że Daniel Craig pokazał oblicze prawdziwego Jamesa.
Na początku trzeba wspomnieć, gdyby nie utwór z początku filmu, Bond nigdy nie byłby Bondem.
Każdy Bond miał swój urok. Pierwsza seria z Sean Connery miała to do siebie, że wiele rzeczy działo się w studio i gołym okiem był zauważalny fotomontaż :). Oczywiście to miało swój urok. Sean zagrał bardzo męskiego, przystojnego Bonda, w którym nie jedna kobieta się kochała. Czegoś jemu jednak brakowało... Kolejna seria to moja ulubiona z Rogerem Moorem. Pan Bond Roger pokazał obliczę prawdziwego angielskiego szpiega. Ten zabójczy tajemniczy uśmiech, spojrzenia, czy teksty, którymi czasami powalał z nóg oddały niesamowity podgląd na angielskiego agenta. Dodatkowo nigdy się nie zakochał. Był zimny w uczuciach, ale gorący w łóżku. To prawdziwe oblicze agenta, przecież to nie telenowela, prawda :)? Oczywiście Pan Roger jak w serialu "Święty" nigdy praktycznie nie miał zniszczonej fryzury i to jest najfajniejsze w tym wszystkim. Timothy Dalton pozostawię bez komentarza. Był bo był - nic szczególnego. Pierce Brosnan - najgorsza seria. Tak się wkurzyłem jak usłyszałem, że on właśnie będzie agentem. Porażka i tyle można napisać o tej serii. Bohater tragiczny, a fabuła jeszcze gorsza. Daniel Craig praktycznie oblicze zupełnie innego Bonda. To już nie ten szarmancki angielski Bond. To raczej amerykański gladiator, który się zakochał i pokazuje jaki to z niego spiderman, batman, robocop w jednym. Za dużo amerykańskiego stylu bycia. To nie ten film. Co prawda efekty, pościgi oddają cały kunszt współczesnego kina.
Dlatego mam mieszane uczucia co do kolejnych Bondów. Niestety wszystkie idą w kierunku Matrixa. Oczywiście do Matrixa nic nie mam bo też mi się podobał, ale Bond powinien zachować swój klimat. Niestety stare Bondy już nie wrócą :(. Dlatego raz w miesiącu robię sobie kilka nocy z powtórką starych Bondów, w szczególności z Rogerem Moorem. Uwielbiam tę serię i zawsze będę pozytywnie wypowiadał się na tego okresu Bondowskiej serii.
Słuchajcie a może zróbmy jakiś zlot fanów Bonda. Taki weekend z Bondem, tylko filmy i wspomnienia. Dużo śmiechu, zabawy, wymiany uwag odnośnie każdej serii. Co wy na to?
Dawid F. edytował(a) ten post dnia 02.11.09 o godzinie 18:46