Ania
Nowak
specjalista ds.
rozwoju
Temat: moja zdrada, rozwód
Witamchciałabym prosić Was o obiektywną ocenę, bo mam wrażenie, że sama się gubię. Jestem po ślubie 10 lat, mam 2 małych dzieci. Kilka miesięcy temu poznałam chłopaka, który zawrócił mi w głowie. Zdradziłam męża, bo swoje uczucia przelałam na innego. Wciąż go oszukiwałam by móc spotykać się z tym drugim. Pisałam pamiętnik, w którym wszystkie uczucia do tego drugiego opisywałam. Mąż 2 tygodnie temu przechwycił pamietnik, i w konsekwencji doszedł całej prawdy. Wczesniej już sprawdzał mi billingi, a jak się potem okazało także szafki z ciuchami. Mimo tego wszytkiego mąż zdecydował, że da mi szanse, gdyż twierdzi, że to ten drugi namieszał mi w głowie (swoją drogą ten drugi jak wszystko wyszło na jaw, wycofał się, uważa, że wykorzystałam go do swojej gierki, prawdę mówiąc teoretycznie nic mi nie obiecywał, choć spotykał się ze mną bardzo chętnie). Analizowałam wszytskie za i przeciw i jednak mam watpliwości. Jestem silna osobą i czuję, że sama z dziećmi sobie poradzę, o ile mąż nie będzie mi życia utrudniał. Myślę, o dzieciach, ale czuję też, ze z mężem łączy mnie głównie przywiązanie, sex, swiadomość, że mogę na niego liczyć. Jednak nie ma tego co przypomniał mi ten drugi: czułości, pieszczot, pocałunków, spontaniczności, chęci bycia razem i przede wszystkim rozmowy. Wspólne wakacje, plany w ogóle mnie nie cieszą. Wsześniej myślałm, że mam depresję (choć we wszystkich innych dziedzinach jest ok, mam pracę przyjaciół, lubię się bawić, czerpię radość z zycia etc.), że nie cieszy mnie wspólnie spędzony czas, ze robię to tylko dla dzieci. Odkryłam, że sama z dziećmi mam więcej zapału do aktywnego spędzenia czasu niż z mężem, który z nami chce uczestniczyć.
W lipcu zanim zaczęłam zdradzać męża powiedziałam, że chcę od niego odejśc, mówiłam, że chcę ułożyć sobie zycie na nowo. Zapewniałam, że dla nikogo nie odchodzę, choć wiedziałam, ze po rozwodzię będę mogła spróbować zacząć nowy związek. Wtedy mąż uruchomił cała rodzine, znajomych, którzy lepiej wiedzieli jak układa się moje życie niż ja. Nigdy się nie skarzyłam, bo uważam, ze każdy ma swoje problemy i nie mam potrzeby obarczać ich jeszcze swoimi. Przez ich namowy, pranie mózgu, zaniechałam rozwodu pozostawiłam sprawę, aby sama się rozwiązała. W głębi chciałam rodzinie udowodnić, że nic o mnie nie wiedzą, że na zewnątrz może jest ok, ale ja mogę prowadzić podójne życie, a im to nawet do głowy nie wpadnie - dziecinada i głupota, wiem.
Mąż chce mi dać szansę, ale ja nie potrafię mu zaufać. Nie chcę, aby kontrolował moje zycie. By na każdym kroku wypominał mi, że dał mi szanse etc. Myślę o sobie, o dzieciach, ale martwię się, że one będą cierpieć bo mój mąż chcąc utrudnić mi samotne życie skrzywdzi dzieci. Ciągle mi wypomina, że odchodząc niszczę ich dzieciństwo.