Temat: Okrucieństwo w baśniach - potrzebne czy zbyteczne?
Też tak uważam. Ponadto baśnie to nie są tylko cudowne opowiastki dla dzieci, których zadaniem jest ukołysać je do snu... mają znacznie poważniejsze funkcje. Można o tym przeczytać między innymi u przywołanego Brunona Bettelheima (facet wie, o czym pisze). Wystarczy wspomnieć ramę kompozycyjną "Księgi tysiąca i jednej nocy": Szeherezada wymyśla i opowiada baśnie swojemu mężowi, sułtanowi Szahrijarowi dzięki czemu unika straszliwego losu swoich poprzedniczek - śmierci z rąk sułtana. Dlaczego unika? Bo baśnie wciągają go i chce ich słuchać, chce wiedzieć, co się wydarzyło potem, ponadto ulega dzięki baśniom procesowi przemiany. Zaczyna rozumieć sam siebie, zaczyna pojmować mechanizm, który pcha go do zbrodni. Baśnie, a zapewne również urok pięknej bajarki, łamią blokadę tkwiącą w mężczyźnie. Sułtan rezygnuje ze zbrodni, a Szeherezada zostaje jego żoną na długie, długie lata (czyli: żyli długo i szczęśliwie). Dawniej baśnie były opowieściami łączącymi pokolenia, pozwalającymi przekazać - jak sztafetę - pewną energię kulturową "między dawnymi a młodymi laty", uporządkować wiedzę o tym, jaki jest świat, i o sobie samym. Tymczasem większość współczesnych opracowań dla dzieci to wykastrowane kadłubki baśni w słodkim sosie. Mają je przyjemnie zanudzić, zagłaskać i uśpić.
Wszystko zależy od tego, co chcemy osiągnąć, zapoznając dzieci z baśniami. Warto pamiętać, że jeśli poprzestajemy wyłącznie na kadłubkach, w gruncie rzeczy... przerywamy korzenie łączące dziecko z kulturową przeszłością i pozbawiamy go wspaniałego lekarstwa nie tylko na ból istnienia. A potem się dziwimy, że młodzi ludzie nieświadomie a gorączkowo i po omacku szukają mocnych doznań i wizji, i odnajdują je - niestety również w białej kresce wciąganej nosem czy w innych paskudztwach. Brutalność i mroczność baśni jest tak samo potrzebna jak ich jasność i łagodność.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 17.09.13 o godzinie 08:59