Temat: Architektura Krajobrazu
Tytułem dalszego rozwinięcia tematu uprawnień pozwolę sobie opowiedzieć historyjkę jaka mi się niedawno przytrafiła z samodzielnym opracowaniem a dotyczyła kompetencji i posiadanych uprawnień.
Jakiś czas temu miałem dosyć dziwaczną rozmowę z osobą odpowiedzialną, na stanowisku, w sprawie opinii dotyczącej wpływu likwidacji drenażu w okolicy zabytkowego parku. Swoje uwagi oparłem o stosunki wodne w siedlisku i warunki potencjalne dla danego zbiorowiska. Inwestycja nie należała do wymagających opinii środowiskowych więc nikt z branżystów nie poświęcił tej sprawie uwagi. Nie mając do dyspozycji żadnych poważniejszych materiałów wykonanych dla potrzeb inwestycji oparłem się o to co wiem sam. Jak sądziłem sprawa była wyraźna. Zbiorowisko związane z terenem zalewowym rzeczki (10 m od granicy parku), w granicach parku stawy (dłuższy czas nie użytkowane).
Drenaż obejmował pole uprawne w sąsiedztwie obiektu i odprowadzał z niego nadwyżki wód opadowych do rzeczki rowem poprzez park. Sam rów stanowił element systemu zabezpieczającego stawy na wypadek nadwyżek wody – rów podsiąkowy. Likwidacja drenażu przewidywała pozostawienie rowu.. Zbiorowisko w typie Ficario – Ulmetum (Matuszkiewicz).Spektrum występowania przy naturalnych wahaniach poziomu lustra wody w sezonie do 2- 3 m. Jakie mogą być konsekwencje? Wydawało się, że dla architekta krajobrazu sprawa powinna być jasna...
Jakie było moje zdziwienie, kiedy dostałem telefon od rzeczonej osoby z pytaniem - jakie mam uprawnienia do takich opinii? Na moją odpowiedź, że dyplom i wymagany staż pracy również przy obiektach zabytkowych oraz stosowną literaturę na poparcie wskazanych twierdzeń usłyszałem, że nie mam melioranta w składzie... Zapytałem więc w jakim celu miałbym posiadać takie towarzystwo w tej opinii. Usłyszałem w odpowiedzi, że nie wiadomo co się stanie z wodą opadową z drenażu i jaki jej brak będzie miał wpływ na poziom lustra wód gruntowych? (sic!) Będzie się pewnie przelewać wierzchem do rzeki w takim siedlisku.... (wszystkie znaki w terenie wskazywały na nadmiernie wysuszone siedlisko grądowe na terenie objętym drenażem) Na moje uwagi, że siedlisko jest scharakteryzowane pod względem warunków wodnych, glebowych i ogólnie mówiąc fizjograficznych i nie ma żadnych elementów w terenie wskazujących na jego odbieganie od normy, usłyszałem, że mój rozmówca nie jest w stanie tego określić przy tym samym wykształceniu (dla sprawiedliwości dodam, że odbierał to wykształcenie sporo lat temu i może faktycznie wówczas stawiano na wąskie specjalizacje zawodowe...) .
Żaden przepis prawa nie stanowił o konieczności załączania takiej opinii ze strony „melioranta”. Przepisy prawa mówią, że postępowanie powinno odbyć się w sposób możliwie prosty. Logika i wiedza w tym zakresie mówiły, ze to co napisałem jest wystarczającą podstawą do zaniechania obaw w całej kwestii...
Realia jednak oraz zwykły ludzki szacunek dla stażu pracy oraz samej omawianej osoby, spowodowały, że udałem się do melioranta, z trzydziestoletnim stażem pracy, odchudziłem się z paru złotych i na końcu mojego opracowania znalazło się zdanie potwierdzające moje konkluzje tyle, że z pieczątką osoby posiadającej ograniczone uprawnienia budowlane...
To tak tytułem tego co i w jakim zakresie możemy sporządzać samodzielnie...
Jeżeli sami nie honorujemy naszego wykształcenia i nie wierzymy swojej wiedzy to jak mają nam wierzyć inni? Cała ta sprawa nie wynikała z konieczności realizacji procedur wymaganych prawem a jedynie była chęcią stworzenia wrażenia poważności całego działania...
Tak że tak to jest z tymi naszymi uprawnieniami... A moim przydługim nieco tekścikiem chciałbym sprowokować rozmowę o prawdziwych narzędziach jakimi dysponujemy do pracy i ich przydatności w prawdziwym projektowaniu.
Pozdrawiam.