konto usunięte
Temat: ...jak świnie oderwane od koryta... czyli rzecz o...
To chyba jest najpopularniejszy, najchętniej powtarzany i najbardziej nośny "argument", który daje się wpasować praktycznie do wszystkiego - manifestacji KODu, ustawy medialnej, o służbie cywilnej, reakcji świata na rządy PiSu, obniżenia ratingu Polski... itd. Z afery taśmowej lepiej zapamiętana jest wypowiedź Bieńkowskiej w sprawie zarobków podsekretarza, niż cienkie wałki podatkowe Nowaka i jego żony. Co w sumie zrozumiałe, bo podatków nie będziemy płacić, by świń nie karmić, prawda?Czemu tego typu hasła trafiają do przekonania społeczeństwa? Obawiam się, że nie chodzi tu o niskie zarobki. Bo czy wyobrażamy sobie mieszkającego w przyczepie bezrobotnego w USA, że utyskuje na zarobki pańci z opieki? Utyskuje, ale nie na zarobki. On rozumie, że za pracę należy się płaca i że jedni zarabiają więcej, a drudzy mniej. Lepsze zarobki kolegi z biura skłaniają do kombinowania, jak mogę też osiągnąć podobny poziom, podpatrując go i czasem naśladując. U nas konkluzja jest jedna - ma plecy, podlizuje się, pewnie jeszcze mi koło pióra robi i stąd moje niższe uposażenie. A robić coś więcej? No nie, jaka płaca, taka praca, nie odwrotnie. Jak sąsiad ma lepszy dom, prosperującą firmę, to pewnie kradnie i wyzyskuje. A urzędnicy? To dopiero są nieroby, do tego za nasze pieniądze. Każda podwyżka w administracji wiąże się z ryzykiem krytyki, bo toż to kasa na darmozjady bez sensu wydana. Zwykły człowiek dostaje za swoją pracę 1850 brutto (o ile ma stałą pracę na etacie), to dlaczego urzędnik ma zarabiać dwa razy tyle? Albo, co gorsza, więcej?
A ja uważam, że zarobki w administracji państwowej są stanowczo za niskie. Oczywiście, to nie jedyny problem, wszelkie inne (nadmierne zatrudnienie, niska wydajność itp.) trudno będzie załatwić bez podwyżek. Weźmy taką skarbówkę. Tyle się mówi o firmach zagranicznych, które transferują zyski za granicę. Te banki, te sklepy wielkopowierzchniowe... To co, produkujemy kolejny podatek, a prawnicy już kombinują, jak zachować rentowność biznesu na nie zmienionym poziomie. I polski fiskus im skoczy. Bo biznes dysponuje doradcami i prawnikami, o jakich skarbówka nawet marzyć nie może, bo im nie zapłaci. Ludzie dobrze wykształceni zaczynają pracę w urzędzie, a po roku - dwóch dają nogę do biznesu. W drugą stronę przepływu brak. Oszczędność to dobra rzecz, jednak gdy urzędnik kontrolujący firmę jest rozliczany z każdej kartki zużytego papieru (to nie dowcip), a jego zarobki są niższe niż średniej jakości księgowej - to jak oni mogą mierzyć się z doradcami kontrolowanej firmy?
No ale przecież to świnie przy korycie. I nie liczcie, politycy opcji rządzącej, że jak będziecie odchodzić, to społeczeństwo wam nie powie, że jesteście takimi samymi świniami przy korycie, jak poprzednicy. Albo jeszcze gorszymi (świeża perspektywa robi swoje).Ten post został edytowany przez Autora dnia 17.01.16 o godzinie 12:15