konto usunięte
Temat: Uliczni sprzedawcy/wolontariusze i inni naciągacze
Cześć!Jestem dziś koszmarnie wściekła na siebie. Otóż spotkałam "mnicha" (hare krishna), który zaczpił mnie na ulicy, zaczął wyciągać jakieś książki, podał mi je do ręki, powiedział, że je rozdaje. Potem okazało się, że rozdaje nie znaczy za darmo, ale za "co łaska", bo on zbiera na jedzenie dla bezdomnych. A że ja dziś miałam bardzo dobry humor (z naciskiem na "miałam"), to dałam mu trochę kasy, nie dużo niby, ale i tak jestem zła. Jestem zła, bo mimo, że jestem w pełni świadoma taktyki, którą wykorzystał, to i tak dałam się nabrać. Przecież takie podawanie do ręki ze słowami "to dla ciebie, za darmo" to sztuczka stara jak świat. Sama pamiętam akwizytora, który przyszedł do mnie do domu jak byłam dzieckiem i dawaj: dla mnie maskotka - za darmo oczywiście, tu jakiś kosmetyk - za darmo, to dorzucamy gratis w ramach promocji, która trwa tylko dziś etc. Te gratisy można było otrzymać jak się kupi komplet noży - wszystko za jedyne ileś-tam, nie pamiętam.
Co mnie wkurza dodatkowo, to to, że gdy mam zły humor potrafię takich naciągaczy skutecznie spławiać. Albo nie zwracam na nich w ogóle uwagi, albo wręcz jestem niemiła. Ale dziś miałam dobry humor i jakiś dupek (przepraszam za słowo) perfidnie to wykorzystał. Nie chodzi nawet o pieniądze, ale o to, że nabrałam się jak dziecko!!!