Temat: King Crimson...i wszystko jasne...
King Crimson to zespół wyjątkowy. Muzyka, którą uprawia jest niezwykle trudna i wielowymiarowa. Poza tym pełna zwrotów i nie bojąca się ryzyka. Przyznaję, że mimo iż ostatnio zespół King Crimson towarzyszy mi nieczęsto uważam go za niezaprzeczalny "numer jeden" mojej muzycznej przygody.
W temacie dotyczącym Yesów mówiłem o koncercie, na którym byłem w Spodku. Był tam jeszcze mój kolega z klasy licealnej, Marcin. To on nauczył mnie Crimsonów i zawsze gdy wspominam ten zespół przed oczami mam imprezy, które w rytmie "21st Century Schizoid Man" czy "Dinosaura" odbywały się w jego domu w Bukownie.
Zaczęło się oczywiście od "In The Court Of The Crimson King" pożyczonego od wujka. Potem był "Red", "Lark's Tongues in Aspric", "lizard" oraz "In the Wake of Poseidon". W drugiej fali nadeszły "Beat", "Three of a Perfect Pair" oraz "Discipline"; jako ostatnie poznałem "Thrak", "Vroom" oraz "ConstruKtion of Light". Gdzieś w międzyczasie poznałem jeszcze "Islands".
Cóż... Muzyka Crimsonów to według mnie taki fenomen kulturalny, który zawsze fascynuje choć nie zawsze się podoba. Bywają przecież utwory, przy których słuchaniu człowiek zastanawia się: "Rany boskie, kto o zdrowych zmysłach mógł skomponować coś takiego?" Crimsoni obok utworów dość łatwych w przyjęciu ("I talk to the wind", "Fallen Angel", "Epitaph") w swoim dorobku mają utwory wwiercające się w zmysły i w psychikę (np. "Elephant Talk" albo kompozycje z "Three of a Perfect Pair").
King Crimson to obok Yes moja furtka nie tylko do świata progresywnego rocka, ale do świata muzyki w ogóle. Tak się jakoś złożyło, że właśnie te kapele poznałem będąc nastolatkiem jako pierwsze. Bodaj Whitehead powiedział, że historia filozofii europejskiej to ciąg przypisów do Platona. W mojej perspektywie wszystkie zespoły, jakie poznałem później to ciąg przypisów do King Crimson:)