konto usunięte
Temat: pomocy! mam w domu potwora :(
Proszę o pomoc, bo sobie już z tym nie radzę.Żeby wszystko było jasne zacznę od początku.
Enter urodził się 17 maja 2007r. (niedawno skończył rok), wykastrowany został 6 grudnia, czyli miał prawie pół roku. Jest kotem niewychodzącym, cały czas w domku siedzi. W misce ma na okrągło suchą karmę i wodę, ale dostaje jeszcze surowe mięso, kości i kukurydzę, bo to są rzeczy, które lubi, nic innego nie chce.
Lubi wodę, tzn. łapać jak z kranu lub prysznica leci, świetnie się przy tym bawi. Ma kilka ulubionych zabawek, bo nie lubi nowości. Uwielbia za to zakrętki od butelek.
Śpi najczęściej ze mną, na fotelu lub w transporterku. Czasami nad ranem jego zabawy mnie budzą.
Z kuwety korzysta.
Ale na tym miłego koniec :-/
Są 2 problemy:
1. Czasami zrobi kupę w przedpokoju. Rzadko mu się ostatnio zdarza, ale zdarza.
Z tego co zauważyłam, to jest jego złośliwość, bo kuwetę sprzątam 3 razy dziennie, więc to na pewno nie problem brudnej kuwety.
Robi tak najczęściej jak nie chcę go wypuścić na balkon lub klatkę, bo on akurat chce wyjść (na klatce są 4 mieszkania zamknięte, więc nie ma ryzyka, że coś mu się stanie. Sąsiedzi nie mają nic przeciwko niemu, nawet sąsiadka zachęcała mnie do puszczania go na klatkę).
2. siadając do komputera, czasami siedząc w kuchni bez żadnej przyczyny podbiega, skacze do ręki i drapiąc gryzie.
To mój największy problem (mojej siostry i szwagra nie atakuje, tylko mnie). Wie, że robi źle, bo kilka razy kapciem dostał, więc jak tylko na mnie skoczy to od razu ucieka.
Z tego względu całe ręce, a także i nogi mam podrapane i pogryzione. Co prawda obcinam mu pazurki, ale on bardzo mocno się nimi wczepia. Pal licho jak mam bluzę, wtedy zaczepia o nią (wszystkie rękawy mam pozaciągane), ale gorzej jak mam krótki rękaw. Wszędzie mam strupki, bo po 2 dniach się robią, ale nowe, świeże rany strasznie pieką i krwawią. Poza tym nie mogę ciągle wyglądać jak bym w agrest wpadła.
Błagam. Pomóżcie jak mam sobie z tym poradzić?
Uwielbiam mojego łobuza, ale już czasami nie mam siły na to jego atakowanie.
Koleżanka mi mówiła, że kotu można pazurki wyrwać, może jest to jakieś częściowe rozwiązanie, bo by mnie nie kaleczył pazurkami, ale jak dzwoniłam do kilku klinik, to nic o tym nie wiedzą, niczego takiego nie robią i każą dzwonić na SGGW. Tam z kolei nie mogę się dodzwonić. Czy ktoś coś na ten temat wie?
Jako tonąca we własnej krwi łapię się brzytwy :(