Marta
Paciorkowska
junior software
engineer
Temat: Web Designerka do współtworzenia startupu
Jarosław Fedewicz:
Marta Paciorkowska:Pudło. Nie obchodzi ich to, bo nie interesuje ich to. Może lepiej im wychodzi w zawodach mających do czynienia z ludźmi, a nie maszynami (a my jesteśmy w branży dokładnie dlatego, że z maszynami jest nam lepiej). Może boją się, że im broda urośnie, kto ich wie? Fakt, że nikt ich za pas nie trzyma i nie zabrania im nic.
Wysunę hipotezę, że kręcisz się w kółko. Umotywuję ją tym, że "nie obchodzi" i "nie interesuje" to synonimy, więc jedno nie może wynikać z drugiego.
I nie musi. To zwykła synonimia, just to make the point.
Jaki point? Stwierdzenie, że "masło jest masłem, bo jest masłem" niczego nie udowadnia, żadnego pointa. Ponieważ nie jesteś w stanie uznasadnić, że kobiety "po prostu nie interesują się IT", ani że "lepiej im wychodzi w zawodach mających do czynienia z ludźmi, a nie maszynami", to bardzo proszę, abyś tych argumentów w tym wątku już nie stosował, gdyż jak właśnie się okazało, nie mają racji bytu.
Często rzeczy, które przyjmujemy za proste i oczywiste, po przeanalizowaniu wcale takie nie są. Zakładasz, że kobiety po prostu nie interesują się IT, ale nie wiesz, czemu.
Według mojej matki: "I tak mam dużo na głowie, żeby jeszcze tymi cymbalstwami się interesować".
I wszystkie kobiety są równe Twojej matce? Naprawdę wierzysz, że istnieje tak daleko posunięta homonimia? To żaden argument.
Jest to
przedstawione jako rzecz oczywista, nad którą nie trzeba - nie należy - się zastanawiać. Jednocześnie podałam dwie proste dane: feminizacja zawodu programisty/ki w przeszłości, oraz feminizacja tego zawodu obecnie w Malezji
A dlaczego właśnie Malezja, a nie, powiedzmy, Polska? ;-)
Fantastyczne. Postanowiłeś uniknąć odpowiedzi na moje pytanie kwestionujące Twoją hipotezę, jednocześnie zadając inne pytanie. Dyskusja polega na partnerskiej wymianie informacji, a nie unikaniu odpowiedzi na rzeczy niewygodne. Z chęcią odpowiem na to pytanie, ale dopiero, gdy ustosunkujesz się do kwestii, w obliczu której przywołałam dane dot. Malezji i feminizacji zawodu programisty/ki w przeszłości.
No to mocno współczuję. Ciekawe, co za bestia dyrektor tego liceum? Ale to jest problem karaluchów w głowach dyrekcji owego liceum, nie przypomnę sobie ogólnopaństwowej praktyki takiego rodzaju.
No, bo to prawie jak "Mój ojciec znęcał się nade mną == wszyscy męszczyźni są łotrzy".
Przykłady tego typu systemowych utrudnień można przywoływać jeszcze długo. Podział informatyki wg płci jest najprostszy i śmiem twierdzić, że powielany również w innych szkołach; tym bardziej, że liceum do którego chodziłam było naprawdę dobre, a przykład idzie z góry.
Ja miałem co przez jednego marnych wykładowców, którzy nie potrafili zainteresować przedmiotem. Ale gdy mnie przedmiot mocno interesował, to plułem na wykładowcę i uczyłem się sam, zwłaszcza tak było z angielskim. Z kolei pytanie, dlaczego w stuleciu deklarowanej równości mamy sytuację, że gdy chłopcy mają podobne kłopoty, to muszą być twardzi i walczyć o swoje (w przeciwnym wypadku są potępiani jako tchórzowie i mięczaki), a o dziewczynach mówią, że są bezradne wobec okrutnego socjum? Osobiście uważam, że w tych oto sytuacjach niektórzy (niektórzy!) zwolennicy ruchu feministycznego subtelnie nadal wmawiają kobietom, że są płcią słabszą.
Ale jakie kłopoty mieli w liceum chłopcy? Ktoś im utrudniał naukę języka polskiego, wrzucając ich do grupy z samymi chłopcami i zatrzymując zajęcia na poziomie "Ala ma kota", podczas gdy dziewczyny czytały Brunona Schulza? Dlaczego uznajesz za naturalne, że mężczyzna nie musi się starać bo nie ma utrudnień, a kobiecie się rzuca kłody pod nogi - vide przykład z liceum - i zamiast opowiedzieć się za równościowym rozwiązaniem systemowym krytykujesz kobiety/dziewczyny, które nie mają wyjątkowej determinacji (w domyśle: nie są wystarczająco męskie, bo determinacja to kulturowo twarda cecha męska), aby z tym utrudnieniem systemowym walczyć? I jeszcze wymagasz tego od dzieciaków z liceum! Coś tu jest nie halo.
Wniosek z tego
jest taki, że aby przeżyć w IT jako kobieta, musisz być bardzo dobra w tym, co robisz i zdeterminowana, bo wszędzie po drodze kwestionuje się to, czy się nadajesz.
Chłopowi też. Zwłaszcza na nietypowych dla chłopa zawodach. Gdy nie jesteś przeciętny, musisz ciągle dowodzić, że nie jesteś gorszy.
Niestety, wbrew temu, co piszesz, nie ma tutaj symetrii. Mężczyzna w zawodzie typowo kobiecym jest traktowany o wiele lepiej, niż kobieta w typowo męskim. Nikt mu nie mówi, że będzie marnym sprzedawcą, pielęgniarzem, nauczycielem czy tłumaczem, bo to zawód typowo kobiecy. Nikt nie pyta go w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej, czy zamierza mieć dzieci, a jeśli tak, to kiedy i ile. Nikt nie komentuje wątku z ogłoszeniem o pracę, że w sumie nieważne, jakie ma kwalifikacje, liczy się tylko to, żeby był przystojny. Ba, typowo kobiecy zawód wykonywany przez mężczyznę od razu wydaje się być bardziej prestiżowy. Przykład: istnieje dużo kucharek, ale kucharz to już szef kuchni - co ciekawe, nie istnieje forma "szefowa kuchni", choć gastronomia jest sfeminizowana. Drugi przykład: fryzjer kobiecy to już stylista. I tak dalej.
Równocześnie istnieje mnóstwo przeciętnych/słabych programistów mężczyzn, bo nadal istnieje przeświadczenie, że posiadanie penisa jest w tym zawodzie wartością dodaną.
Tu chodzi nie o penisa. Jest dużo pozapłciowych czynników. A ile jest marnych sprzedawczyni, pielęgniarek, policjantek, menedżerek, kasjerek, nauczycielek, tłumaczek? Mają na imię legion, po prostu o tym tak samo nie mówi szczegółowo, jak i o marnych programistach. Bo nie ma o czym mówić.
Nie rozumiem. Czemu przywołujesz te zawody? Jaki mają związek z pozapłciowymi czynnikami? O jakich pozapłciowych czynnikach mówisz, gdyż ich w ogóle nie wymieniasz?
Mówią wszędzie, po prostu że nie ma Cię wszędzie, by tego doświadczyć. Kobietom mówią, że są emocjonalne, a emocjonalnym facetom mówią, że są babami.
Chwila, więc idąc Twoim tokiem rozumowania: na jakiej podstawie twierdzisz, że mówią wszędzie, skoro wszędzie Cię nie ma?
Bo już taki obserwujący jestem ;-)
Ojej, czyli moje spostrzeżenie vs. Twoje, Twoje okazuje się być bardziej wartościowe, bo? Bo "taki obserwujący" jesteś? Doskonałe. :)