Temat: Java - umiejętności na pierwszą prace w Javie.
Pawel Dolega:
To nie jest do końca prawda - chyba, że piszesz ze swojego doświadczenia (ale to oznacza, że muszę wpisać Cie na listę ludzi, z którymi nigdy nie chcę robić żadnych interesów).
:) Akurat tutaj chodzilo mi raczej o ogólną sytuację.
Dziwnym trafem zagraniczni zleceniodawcy nigdy (tak wiem, słowo-wytrych ;) ) nie spóźniają się z płatnościami, nie "kombinują", nie szukają dziury w całym, wliczając nawet nie płacenie za wykonaną (dobrze) usługę. Za to polscy ? Norma to płacenie na ostatnią chwile albo w ogóle po terminie, a nawet znam taką co w ogóle. Co w takiej sytuacji ma robić mała firma, albo freelancer ? Kopać się z koniem ? (bo firma większa to i większe zasoby ma więc batalia sądowa o nie tak wielkie znowu pieniądze prędzej wykończy tego "małego" i w ogóle może być nie warta nerwów bo mało który normalny człowiek ma ochotę w ogóle stykać się z tą "machiną" )
I dotyczy to firm polskich dużych, małych, średnich. Powiedziałbym, że zagraniczne firmy mają inną kulturę pracy. Jak się decydują na współpracę ze swoim klientem / partnerem no to nie traktują go jak potencjalnego złodzieja, który pragnie ich wyrolować na każdym kroku, tylko wartościowego partnera, człowieka. Jasne, to jest uogólnianie, ale po współpracy z częścią firm takich i takich widać jednak większy obrazek, choć nie przeczę, że każdy tutaj może mieć inny ;) Taka refleksja - to swoista ironia, że od paru lat robię projekt dla firmy niemieckiej gdzie wiadomo jaką "markę" wypracowali w Niemczech Polacy (złodzieje) i Ci Niemcy są 100x bardziej fair, 100x bardziej ufni, pozytywnie nastawieni niż jakakolwiek polska firma, o jaką się obiłem.
To nawet o zgrozo widać przy małych rzeczach typu remont. Akurat nie dawno miałem. Jak nie będziesz stał nad głową to źle wykafelkuje, źle założy drzwi przesuwne, źle położy kable od kablówki (tzn. po najmniejszej linii oporu) albo inaczej - "jakoś" to zrobi, i najczęściej to "jakoś" ogranicza się do tego, aby odbębnić swoje, skasować klienta (czyli mnie) i się ulotnić. Ok, może słabo wykwalifikowana kadra pracownicza, słabo zmotywowana, niskie zarobki itd. No ale właśnie to się bierze z tego co pisałem - właściciel rąbie pracowników, tnie wszystko co się da ;) byleby zarobić jak najszybciej, nie przeszkadza mu zbytnio to, że jego pracownik spartaczy robotę (choć zawsze może się wymigać, że przecież pracownik "zrobił to co miał zrobić" - niby tak, tylko, że podejście, jakoś wykonania taka, że ... sam bym lepiej zrobił ;) ). Grunt to byleby kaska się zgadzała. Właściciel rąbie pracownika, pracownik rąbie (partactwem i frustracją) tego, który zamówił usługę i tak płynie ten łańcuszek.
Jasne, zawsze można powiedzieć, że droższa usługa byłaby lepsza ... ale czy na pewno ? Tak naprawdę to nie ma żadnej pewności, że płacąc więcej, nie zostaniemy jeszcze bardziej "wyrąbani" ;) Dlatego w cenie ciągle są znajomości. Ciągle dobrze mieć znajomego mechanika, znajomego gościa od kafelek itd. itp. Tak wg mnie nie powinno być, ale być może żyję jeszcze jakimiś ideałami i nie do końca dociera do mnie to, że z premedytacją można drugiego człowieka rąbać ;)
Polska to taka dżungla zwłaszcza jeśli porównam to ze Szwecją, w której "chwile" byłem. Pewnie jeszcze trochę wody upłynie nim jeden na drugiego przestanie patrzeć jak na potencjalnego złodzieja i tak naprawdę to postrzeganie jest wrzechobecne, czy to na linii pracodawca-pracownik (akurat firmę, w której pracuję mogę traktować jako wyjątek), czy na linii usługodawca / usługobiorca. Takie przeciąganie liny na zasadzie: Ja Ciebie spróbuje wyrąbać, jak się nie dasz to ok ... ale warto spróbować.
No to sobie ponarzekałem ;)
ps. w branży IT też nie jest tak świetnie. Firmy niejednokrotnie obiecują złote góry byleby tylko złapać klienta i jego projekt, bo i tak wiadomo, że jak taki klient "złapany" to już tak łatwo się nie wycofa bo w korporacjach jest duża niemoc decyzyjna i zawsze ktoś musiałby się przed kimś innym tłumaczyć dlaczego dokonał tak drastycznej decyzji, na jakiej podstawie wybrał tego klienta (i tu akurat wyjdzie, że w takim układzie popełnił błąd, więc jest niekompetentny, a do tego nikt się nie przyzna) itd. Akurat pracuję w firmie, która tak nie robi i niejednokrotnie dostaliśmy przez to po dupie... Nie mamy specjalistów od sprzedawania "wizji kosmicznie dopracowanego projektu", która potem dziwnie , z upływem czasu blednie i w końcówym rozrachunku ogranicza się do szplachlowania i robienia czegokolwiek byleby tylko było zgodne z wymaganiami klienta. A że szpachla na szpachli ? Cóż ;) To też jest rąbanie, może bardziej subtelne, ale jednak też ;) Choć fakt faktem, tutaj chyba ciężko stwierdzić czy w Polsce jest lepiej czy gorzej.
Aha, no i ważne pytanie: dlaczego tak się dzieje ? No ja to sobie właśnie tłumaczę niestabilną sytuacją, zmieniającymi się przepisami (np. 100 razy w ciągu 10 lat jakiś tam przepis się zmienił) i ogólnie "niepewną" sytuacją, która nie sprzyja robieniu biznesów tak jak w USA, czyli że człowiek pielęgnuje swój biznes przez 20 lat i stopniowo dochodzi do fortuny. U nas jest przekonanie, że do tej fortuny trzeba dojść w 2-3 lata... Dla mnie to patologia. Ale możliwe, że się mylę i jest inny powód takiej sytuacji - jestem otwarty na wszelkie sugestie :)
Grzegorz Bartoszek edytował(a) ten post dnia 10.05.11 o godzinie 23:38