Temat: Java - umiejętności na pierwszą prace w Javie.
Piotr Skoczek:
Nie mogę pracować za darmo, ponieważ muszę się utrzymać w dużym mieście. To akurat jest logiczne według mnie. Nie każdy ma rodzinę, która przez pewien czas otoczy Cię ochronką.
Ja jestem zdania, że jak człowiek chce to sobie poradzi :) Nie kieruję tego do Ciebie, bo nie wiem jaką masz sytuację, ale problemem wg mnie jest to, że 99 % studentów idzie utartą ścieżką, tak naprawdę niezależnie od tego jakie mają możliwości, opcje itd. Oni idą taką ścieżką bo kolega też nią idzie, bo koleżanka nią idzie - bez głębszego zastanowienia się, może nawet jakichś szerszych horyzontów, które by sprawiły, że taki student postanowiłby zrobić coś inaczej niż wszyscy inni ...
Czy naprawdę wszyscy muszą wyjeżdżać do innych miast, niekoniecznie lepszych ? Już nawet nie śmiem zadawać pytania czy naprawdę wszyscy muszą "studiować" ;) Mam po prostu wrażenie, że podstawa to "wyrwać się", być daleko od rodziców, od jakiejkolwiek rodziny, właśnie po to aby tej ochronki, o której piszesz nie było, aby można było sobie wypić wtedy kiedy się chce itd. Czyli takie przedłużenie beztroski licealnej...
Taka "wolność" ma swoje plusy, ale minus jest właśnie taki, że i wymagania finansowe są wyższe bo jakoś trzeba się utrzymać. Jeśli one idą w parze z odpowiednią postawą, umiejętnościami to ok, ale co tu dużo mówić pracodawcy nie wierzą zbytnio w instytucję studiów, w "papier" (przynajmniej nie taki jaki pewnie z 90 % studentów ma - czyli zwykłych uczelni nie różniącej się zbytnio jedna od drugiej) - więc na starcie studentowi takiemu zwyczajnemu, idącemu utartą ścieżką dają właśnie byle jakie pieniądze bo dla nich studia, papier nie są gwarantem czegokolwiek, a ten konkretny student jest praktycznie taki sam jak 500 tys innych kończących co roku studia - czyli niczym nie wyróżniający się klon.
To jest szerszy wg mnie problem - gdyby studia kończyło np. 30 % studentów to automatycznie przekładałoby się na zarobki pierwszej pracy takiego studenta bo skończone studia same w sobie byłyby jakąś tam formą selekcji ludzi "ogarniętych". Skończył studia, znaczy się udało mu się przejść pewną selekcją - jest bardziej ogarnięty od innych, którym powinęła się noga. Może więc warto dać mu szansę... Tak się niestety nie dzieje. Studia kończą wszyscy więc niejednokrotnie bardziej w cenie są 3 miesiące w projekcie "krzak" niż 5-letnia edukacja bo w takim projekcie na jakimś stażu można się nauczyć "w zawodzie" więcej niż przez 5 lat "studiowania". Choć oczywiście sporo też tutaj zależy od otaczającej nas rzeczywistości...
No niestety, nie ma lekko, ale też nikt nie mówił, że lekko być musi ;)
Ja rozumiem te wszystkie frustracje i bolesne starcie z rzeczywistością bo akurat ja wchodziłem na rynek pracy za rządów pana Buzka, gdy bezrobocie było ponad 20 % (a nieudokumentowane pewnie ze 30 %) i na kasę do Tesco były tłumy :). Choć z drugiej strony jak patrzę na dzisiejszych studentów to dość często wydaje mi się, że płaczą zbyt mocno. Mają i tak nieporównywalnie większe możliwości w stosunku do tego co było 10 lat temu, tylko problemem dość często jest ... brak własnej inwencji, wyjścia poza schemat, poza to co robią koledzy, koleżanki. Mówiąc brutalnie - pracodawca nie da wspaniałomyślnie 3-5 tys zł netto pracownikowi tylko dlatego, że on wyjechał do innego miasta i musi się utrzymać bo przy okazji studiuje. Nikt studentowi, znajdującemu się na początku swojej "kariery zawodowej" nie kazał ładować się w wydatki. To trochę tak jakby wziąć w wieku 19-lat kredyt na dom (pomińmy aspekty przyznania go ;) ) i potem płakać, że nikt nam nie chce zapłacić tyle, aby starczyło nam na czynsz, internet, kablówkę, benzynę, ratę kredytową, jedzenie, czesne na studia, imprezę raz w tygodniu. Niektórzy nazwali by to nawet głupotą. Więc może warto przed wyborem studiów naprawdę zastanowić się (uwzględniając aspekt finansowy) nad dostępnymi rozwiązaniami. Bo ja wiem, pomieszkać rok dwa z kolegami, ciocią, dziadkiem, kotem, mieć mniejsze koszty "utrzymania", ale za to móc pójść do pierwszej pracy w zawodzie za stawkę atrakcyjną dla pracodawcy, a niekoniecznie dla nas. Branża IT jest taka, że po 2-3 latach i tak to sobie można odbić z nawiązką...
Jeszcze raz napiszę - nie kieruję tego do Ciebie, bo nie znam twojej sytuacji - raczej mi chodzi ogólnie o całą "masę studencką", która zamiast patrzeć na siebie, na swoje możliwości, dostępne opcje robi to co robi kolega, koleżanka, czyli przede wszystkim wyjeżdża do innego miasta bo tak jest "fajnie". Fajnie do czasu szukania pracy właśnie...
PS. odnośnie samouków, jeśli myślisz że miałem jakikolwiek framework dobrze omówiony na studiach, to się zdziwisz.
Akurat to mnie nie dziwi :) To jest to co pisałem wcześniej. Kto na studia chodzi ? Kowalski, Nowak, przeciętny człowiek. Mury z papierem opuszcza zdecydowana większośc więc program, poziom musi być dostosowany tak, aby oni zdawali. Wiadomo, że cywilizacyjnie przeciętny człowiek nie staje się coraz mądrzejszy mówiąc delikatnie więc niestety poziom edukacji z roku na rok spada. Omawia się tematy po łebkach, albo w ogóle czysto akademicko co niejednokrotnie potem w pracy okazuje się stekiem bzdur. Wykładowcy to wiedzą, Ty to wiesz, Ja to wiem, pracodawcy to też wiedzą. Taka trochę iluzja. Uczelnia udaje, że wszystkie jej kierunki przystają do wymagań rynku pracy, wykładowcy udają, że czegoś sensownego uczą, studenci udają, że w to wierzą, a pracodawcy udają, że na to patrzą, a i tak potem oferują studentowi minimum minimum bo i tak nie wierzą, że on umie cokolwiek. Jasne generalizuję, ale niejednokrotnie tak wygląda "nasz system" :(
Dobrze, że się uczysz sam bo to podstawa. Trzeba się samemu edukować, wierzyć w siebie, w swój umysł, być ogarniętym, a nie w to, że jakiś papier sam z siebie coś zagwarantuje (czasem tak jest, ale tylko czasem). Akurat branża IT jest tutaj, w porównaniu do innych branż, bardzo liberalna. Liczy się to jakim człowiekiem jesteś, czy lubisz się ogólnie uczyć, no i czy "coś tam, coś tam" umiesz ;)
oj się rozpisałem ;)
ps. zadziwiające jak myślenie się zmienia w zależności od tego gdzie się siedzi. Mnie coraz bliżej do pracodawcy co pewnie tutaj widać ;) Kiedyś bliżej mi było do studenckiego oburzenia, że jak to, czemu nikt się o mnie nie zabija ;)
Grzegorz Bartoszek edytował(a) ten post dnia 05.05.11 o godzinie 11:09