Temat: I have a question for experienced developers: What would...
Wersja krótka:
Co stoi na przeszkodzie, żeby napisać: po Polsku, że w Lublinie jest międzynarodowa firma, która szuka ludzi i podać profil kandydata? Firma zastanawia się jak przyciągnąć kandydatów, a celem tej dyskusji jest właśnie zebranie oczekiwań, a nie szukanie kandydatów. Potem warto podać listę rozważanych opcji, żeby dyskusja nie odleciała za bardzo / za szybko. I ma się odpowiedź. Można też zaznaczyć, żeby osoby biorące udział w dyskusji określiły swój stosunek do takiej oferty. Wtedy wiadomo do kogo warto potem słać prywatne wiadomości.
Elaborat:
[...]
1. Zapytanie po angielsku - bo kandydatów z angielskim szukam. Co sprawia, że jest tym trudniej. Dzięki temu prostemu zabiegowi dostałam uwagi osób, które potencjalnie odpowiadają profilowi i to dla nich ja i firma chcemy dostosować ofertę.
Polimeryzowałbym. :) Jak ktoś jest programistą PHP, ale lubi Javę, do tego zna angielski i odpowiedział, to też pasuje do profilu? Czepiam się? A jak znam 10 języków programowania, mam duże doświadczenie i wynikające z tego wszystkiego oczekiwania?
A ogłoszenie jest po polsku - nie cytuję tu dokładnych haseł w nim użytych, stąd nie można mi zarzucić promowania konkretnej oferty pracy a dyskusja nie jest szukaniem kandydatów, a szukaniem rozwiązań.
No to albo się szuka kogoś do pracy, albo się zadaje luźne pytanie. Na wielu grupach rekruterzy wklejają całe ogłoszenia i jak nagłówek będzie jak trzeba - nikt się nie czepia. W tym przypadku co najwyżej admin może przenieść posta do wątku z ofertami pracy.
To, że umiem napisać 2-3 linijki po angielsku nie znaczy, że go znam. Polski daje większą szansę na precyzję, chociaż, jak widać elaboraty też się trafiają... Jak bym odpowiadał po angielsku też by było dużo. ;)
2. Rekruter ma umieć rekrutować, programista programować, więc w sposób naturalny rozmowa techniczna będzie z kierownikiem działu, team leaderem, a nie osobą na pierwszej linii.
Skoro rekrutuje Pani informatyków to wato wiedzieć, że ta grupa ma strasznie specyficzne zasady. W szczególności pisanie wiadomości, żeby pisać, a jak kogoś nie interesuje niech nie czyta - to błąd. Można liczyć, że zawsze trafi się jakiś, ktoś - przekonany o wyższości tych zasad.
Powiedzenie, że rekrutuje się programistę to tak jak powiedzieć, że szuka się kierowcy. A na kolejnym etapie dodanie, że chodzi o kombajn. No tak, czepiam się. No, ale co z tego, że zbierze Pani sporo danych, ba nawet jeżeli będą spełniać kryteria, skoro się okaże, że oczekiwania nie pasują? Jak zwykle każdy ma powiedzieć ile chce i polowanie na jelenia, co nie wie ile jest wart? Ja chcę konkretną ofertę, dobrze opisaną, żebym szybko mógł powiedzieć - pasuję, albo nie. Pani chyba zależy, żeby zebrać jak najwięcej. Być może nie ma wielu kandydatów. No, ale czy to oznacza, że kryteria ulegają zmianie, czy Pani potrzebuje zebrać jakieś profile, żeby klient zobaczył za co płaci? Nie, żeby mi to przeszkadzało. Chodzi o odpowiednie postawienie sprawy na starcie. To pozwala zaoszczędzić frustracji - wszystkim trzem stronom. To trochę na przyszłość, bo jak rozumiem to nie rekrutacja.
Generalnie. Sam pomysł na zebranie opinii "drugiej strony" - całkiem fajny. Problem w tym, że to jest dość dobrze zdefiniowane:
- jedzenie w biurze / kupony lunchowe. Ludzie potrzebują przerwy / oderwania się. O ile wyjście na lunch jest postrzegane normalnie o tyle chodzenie, żeby się przewietrzyć już nie. Dlatego trzeba z tym uważać.
- piłkarzyki, konsola, darty, pokój do relaksu. To jest zawsze dobrze odbierane przez pracowników, a w każdym razie nie spotkałem się z negatywnymi opiniami.
- karnet na siłownię. To dobry pomysł, bo występując jako firma można wytargować rabat, benefit podpisuje umowę jak osób jest przynajmniej koło 20.
- imprezy firmowe. Ostatnio US się czepia, ale to też jest dobry pomysł. Pracownicy się integrują. Wspomnienie, że firma ma fundusz na takie rzeczy + podanie wysokości takiego funduszu. Na 100% zrobi dobre wrażenie. Pracowałem w firmie, która się dorzucała do wyjść na kręgle itp. Pracownicy sami się organizowali. Jak było wyjście dogadane - szef dofinansowywał.
- szkolenia. To jest ważny punkt, podnoszony w tej dyskusji. Warto mieć na to przewidziane pieniądze, np. w formie określonej kwoty na szkolenie pracownika. Może jakiś program certyfikacji. Trzeba tu rozważyć kwestię "lojalki". Nie wiem jak to jest od strony prawnej, nie kwestionuję też samego pomysłu. Chodzi o to, żeby firma miała przemyślaną, wypracowaną politykę, którą sama, bez proszenia przedstawi kandydatowi. To robi najlepsze wrażenie. Trochę jak z ofertą. Brak sekcji - "firma oferuje" oznacza, że firma ma same oczekiwania...
- reprezentacja firmy. Tak na koniec. W Warszawie jest kilka lig np. w piłkę nożną. Część firm stawia sobie za punkt honoru wysokie miejsce. Potrafią ściągać zawodników, żeby tylko wynik był. No chyba nie o to chodzi. Chociaż z drugiej strony - duma z firmy? :)
Jak dla mnie - wolę dostać pieniądze i sam je wydać. Głównie dlatego, że to ja najlepiej wiem czego mi trzeba. Jest jeden wyjątek. Firma występuje w imieniu grupy i może negocjować np. rabat, szerszy zakres usług. Z mojej perspektywy - same plusy - kto inny się tym zajmuje, negocjuje. Przychodzę na gotowe i jeszcze jest taniej.
Wszystko kosztuje, to chyba każdy rozumie, a firma musi na siebie zarobić. Wrażenie jakie chciałbym odnieść z rozmowy powinno być takie, że firma będzie dbać o pracownika, ma na to przewidziane pieniądze, wie ile może zapłacić, wie dlaczego płaci. Są dobrze zdefiniowane obszary na których firma dba o pracownika. Wybór obszarów jest celowy, wypracowany wspólnie z pracownikami.
3. Przy specjalistycznych stanowiskach często zdarza się zatrudnianie osób spoza Polski, zauważyłam, że chętnie do nas ostatnio przyjeżdżają Hiszpanie.
Ja zauważam ruch zza wschodniej granicy. Kojarzę też osoby z Węgier, Rumunii. Jeżeli chodzi o Hiszpanię to raczej ruch w drugą stronę. Największy ruch - w stronę Niemiec, Anglii. Pewnie z poziomu firmy rekrutującej sprawa wygląda inaczej. Ciekawe. Ciekawe co Hiszpanów przyciąga...
Jeszcze do tematu. Jak ktoś się przeprowadza, u nas, w kraju - to raczej z Lublina, czy Łodzi - do Warszawy. W drugą stronę, nie kojarzę. Jak mam się przeprowadzać z Warszawy to lepiej do Anglii. Skoro angielski jest wymogiem, a mam zaliczyć przeprowadzkę to chyba lepiej udać się bezpośrednio do klienta. Wyższa płaca, sensowniejsze podatki, łatwiej o awans.