Temat: Dziś na moim blogu ...
Chińską majówkę zaczęliśmy od 16 godzinnej podróży sypialnym autobusem. Miało być 11, ale w Chinach czas przejazdu podaje się orientacyjnie. Panem sytuacji jest kierowca, który kiedy zgłodnieje- staje, kiedy zmęczy się- staje, kiedy nie chce mu się jechać- staje. Teoretycznie kierowców jest dwóch, ale ten drugi zawsze jest bardziej zmęczony i śpi. Nasz autobus stał w nocy jakieś 3 godziny na stacji benzynowej. W sumie to nawet dobrze bo chociaż nie trzęsło i całej naszej trójce (razem ze mną i Tomkiem na majówkę wybrał się nasz kumpel z Polski Złoty) udało się zapaść w twardy sen. Jak to w ogóle wygląda, ten sypialny autobus? Są trzy rzędy łóżek wzdłuż pojazdu, w każdym rzędzie dwa piętra. Długość materacy przewidziana jest na jakieś 150 cm wzrostu, ale na szczęście my- białe giganty (akurat moi towarzysze rzeczywiście do najmniejszych nie należą) dostaliśmy honorową lożę na końcu autobusu gdzie miejsca na nogi było w sam raz. Przed podróżą słyszeliśmy mnóstwo obrzydliwych opowieści o przewijanych na łóżku obok niemowlakach i zużytych pieluchach, które wonią rywalizowały z przepoconymi skarpetami i zapachami jakie Chińczycy dość swobodnie uwalniają ze swoich trzewi (zgodnie z zasadą, że nie wolno na siłę trzymać w organizmie nic co chce się z niego wydostać), a których wydzielanie wspiera pochłanianie hektolitrów ekspresowych zupek.... C.D. -->
http://pojechana.pl/2013/05/ulice-guilin/