Temat: Co szkodzi designowi w Polsce
Przemysław Frankowski:
poza tym rynek nasz , a rynek zachodni to 2 różne rzeczy
więc uczysz sie tego co możesz sprzedać
w zależności od potrzeb rynku
Nie tak do konca. Tu tez jest wazne, zeby sprzedac produkt.
więc panowie rządzący naszym krajem udowodnili to co udowodnili
Udowodnili, ze rzadzic kazdy moze. To i "grafikowac" tez kazdy moze.
a pracował z was ktoś za granicą? jako grafik czy art director?
jakie sa tam realia?
Moge troche powiedziec jak to wyglada w duzym francuskim wydawnictwie (przede wszyskim szkolnym i pedagogicznym).
W ubieglym roku bylem na stazu w departamencie Gimnazjum-Liceum.
Ze wzgledu na ilosc tytulow w katalogu, wiekszosc wnetrz i okladek byla zlecana na zewnatrz, ale caly czas z nadzorem DA z departamentu. Oprocz niej, kazda okladka i layout musial byc zaakceptowany przez szefowa departamentu (100% edytorka). Oczywiscie wczesniej makietysta z zewnatrz przedstawial kilka wersji do wyboru.
W tym roku jestem w tym samym wydawnictwie, ale w innym departamencie (techniczny, ekonomiczne itd.) Tutaj rocznie produkuje sie 300 tytulow, wiec nie ma mowy, zeby to zrobic wewnatrz. Prawie wszystko jest zlecane na zewnatrz. W mojej "makieciarni" pracuje 1 DA, dwoje makietystow i ja - stazysta.
Layouty ksiazek, ze wzgledu na klienta (dorosly) i tematyke sa znacznie prostsze. Okladki tez, ale nadal jej celem jest sprzedac produkt. Podobnie jak wyzej. Wszystkie layouty i okladki musza zostac zaakceptowane przez DA i szefa departamentu (chociaz on akurat tu mniej sie wtraca, bo jest po studiach na czyms w rodzaju SGH).