Temat: Adobe CS4 -kupic w Stanach?
Wiecie co? Powoli ta dyskusja i na tym forum, które zostało wklejone
http://myapple.pl/grafika/125110-cala-prawda-na-te.., zaczyna przerażać.
Podstawą stosunków pomiędzy licencjodawcą a licencjobiorcą oprogramowania jest licencja a w wypadkach przez nią nieokreślonych, lub określonych ale sprzecznie z obowiązującym prawem jest odpowiednia ustawa szczegółowa, a gdy i tutaj nie można znaleźć rozwiązania, kodeks cywilny i w ostateczności konstytucja jako akt najwyższego rzędu.
Co mówi prawo autorskie i kodeks cywilny? Można zawsze dokonać cesji praw i do jej ważności potrzebna jest tylko wola stron (w przypadkach opisanych prawem czasem trzeba spełnić dodatkowe warunki, np. spis notarialny, ale to tylko technikalia). Czyli można oddać licencję osobie trzeciej w sposób przewidziany prawem, czy nie?
__________________________
Przyjmuje się w naszym prawie, że co nie jest zabronione, to jest dozwolone. Czego nie ma w licencji i aktach normatywnych, to nie obowiązuje.
Jest w licencji Adobe zakres terytorialny? Jest - są to państwa objęte embargiem USA (w skrócie oskarżone o terroryzm) - pl na tej liście jest?
_________________________
Jeszcze jedna kwestia - ciężar udowodnienia winy.
Ten ostatni spoczywa na tym, kto z oskarżenia wyprowadza swoje prawa. Nie ja udowadniam niewinność i pokazuję jakieś rachunki i seriale, tylko mnie należy udowodnić, że ich nie mam, lub wszedłem w ich posiadanie na drodze przestępstwa.
Czyli wnioskując dalej, konsument nie musi się znać na sieci detalicznej sprzedawcy, regionalnej polityce sprzedażowej (np. Adobe), czy zastanawiać się: kupowany przez niego produkt posiada u sprzedawcy przewidziane prawem dokumenty kupna sprzedaży i opłacenia podatków, czy nie.
Czy ktoś z Was kiedykolwiek zastanowił się w trakcie zakupów, czy kupowane przez Was np. banany zostały kupione na fakturę VAT przez sprzedawcę, czy też zostały przemycone?... albo dochodzicie w trakcie zakupu, czy aby na pewno wszystkie oznaczenia na kupowanym sprzęcie RTV AGD są nadane producentowi rzeczywiście czy to tylko nalepka?
Przecież za ewentualne oszustwo nie Wy będziecie odpowiadać, a ten, kto go dokonuje. Widzieliście kiedykolwiek konsumenta skazanego za kupno produktu z podrobionym certyfikatem np. CE?!
__________________________
Oczywiście jest coś takiego, jak dochowanie należytej staranności, bez której można być posądzonym o tzw. nieumyślne paserstwo. Jeśli coś kosztuje średnio w kilku najważniejszych punktach (np. w sklepie firmowym producenta) x, a Wy to kupujecie za 1/10x, raczej żaden sąd nie da Wam wiary, że nie wiedzieliście, iż kupujecie kradzione (podrobione itd.)
__________________________
Nie Adobe stanowi prawo w pl, podobnie jak nie robi tego żaden sprzedawca, ale widocznie jak wielu złych sprzedawców - nadinterpretuje swoje prawa.
Opisane w linku zachowanie Adobe to nic więcej jak rozpowszechnione swego czasu przez organizacje producenckie w pl przeświadczenie, że cyt. "oryginalna płyta to z hologramem" - po czym te same organizacje waliły ten hologram na opakowanie płyty a nie płytę (bo na krążek nie da się, gdyż płyta może się rozsypać w napędzie z powodu braku wyważenia i roszczenie odkonsumenckie gotowe, takie spryciule). Gdyby płyta była na stałe zjednoczona z opakowaniem, to OK, ale cechą tego opakowania była wymienność w czasie (np. z powodu usterki).
Czyli gdyby te organizacje miały rację, należało by chronić jak oka w głowie opakowania za 1,5 pln a nie sam krążek wart np. 50 pln. Pomijam, że ani krążek ani opakowanie nie jest objęte prawami autorskimi, które chronił hologram, lecz ich zawartość i de facto, należało by podstemplować znakiem te piosenki lub obraz lol.
To rodzi dodatkowe implikacje - jeśli utraciłbym taki krążek, np. z powodu technologicznego starzenia się nośnika (no, kto powie na ile obliczona jest płyta cd i dvd i kiedy się utleni?!), ale zachowałbym jakikolwiek dowód jego legalnego nabycia (nie tylko paragon, ale i inne prawem dopuszczone środki dowodowe np. zeznanie świadków), to kopia zawartości znajdująca się w moim posiadaniu jest objęta tym samym prawem (pamiętacie, nie nośnik a zawartość jest chroniona) i jest legalna, ba, jeśli producent się upiera, że tak nie jest, bo produkt oryginalny jest oznaczony, żądałbym od niego wydania mi kopii tego, za co zapłaciłem (czyli po potrąceniu kosztów nowego nośnika, tę samą zawartość za darmo). Zauważcie, że jest taka możliwość w wypadku oprogramowania. Nikogo nie dziwi, dlaczego nie ma w wypadku muzyki i filmów? Na pewno nie ma, czy nikt nie próbował?
__________________________
Ponieważ nie wiadomo, jak właściwie odróżnić podróbkę od oryginału, spróbowano obowiązek (i de facto pilnowanie interesu) producenta czy właściciela praw (pamiętacie, było wyżej, kto wywodzi z faktu prawo, musi ten fakt...) przerzucić na konsumenta. Jak dla mnie to samo dzieje się w wypadku Adobe.
Nie muszę się znać na kupowanej rzeczy będąc konsumentem i warto to zapamiętać.
Od razu przykład: na argumenty typu, ale na pudełku było - niech mi udowodnią, że miałem pudełko i że na moim egzemplarzu było coś napisane, a jeśli nawet było, to że w tym miejscu dystrybutor nie nakleił swojego... hologramu (kto nie wie, o czym mówię, zapraszam do marketów z płytami cd i sprawdzenie tracklisty, albo czyja ta płyta jest ;D).
Ba, instrukcja dołączona ma rozwiewać wszystkie moje wątpliwości, a sprzedawca ma mi wytłumaczyć wszystkie zapisy w umowie - to jest prawo konsumenckie.
Z tego wniosek - jeśli nawet dokonałem zakupu nielegalnego softu, jak się okazało w trakcie używania, to, jeśli zakupu dokonałem w dobrej wierze i zachowałem ww. rozsądek oraz należytą staranność, to jestem nie bandytą, ale ofiarą tegoż, a mój status pokrzywdzonego jest taki sam, jak producenta tego softu.
Konsekwencją jest moje prawo do ścigania sprzedawcy (ale nie producenta) o zadośćuczynienie. Konsekwencją dla producenta jest takie zabezpieczenie produktu, by dało się go odróżnić od podróbki nawet laikowi.
__________________________
Przestańcie sobie wdawać wmawiać, ze aby zakupić software trzeba mieć magistra szkoły policyjnej specjalność kryminalistyka oraz dwa fakultety prawne. Wystarczy znać swoje prawa i czytać podpisywane umowy.
Nikogo też nie zamierzam odwodzić od zakupów legalnego softu, bo to głupie, ale też nie zamierzam pilnować interesu sprzedawców i producentów, szczególnie, jeśli mi za to nie płacą. Czy w licencji produktów Adobe jest napisane, że mam stać na straży interesów firmy?
Firmy, szczególnie te wielkie, mniej bojące się klientów jak MS czy Adobe (nawiasem mówiąc jak wiele trzeba wysiłku, by z firmy uwielbianej spaść na pozycje znienawidzonej?!), potrafią stworzyć takie lapsusy prawne w licencjach, że potem nie wiadomo, jak ugryźć problem vide Apple vs. Opera Mini.
Apple w umowie z producentami softu dla AppStore zawarł klauzulę, że jeśli Apple odrzuci (a ma prawo nieograniczone ilościowo i czasowo na mocy tej samej umowy do odrzucenia) dany program, właścicielowi programu nie wolno zaoferować go nikomu innemu. (sic!)
Problem był tylko lokalny i dotyczył tylko biednych studentów, którzy chcieli zarobić dolara, dopóki w ostatnich dniach Opera nie złożyła wniosku o przyjęcie ich przeglądarki. Apple jest znany z odrzucania softu dublującego ich natywny soft - tu Opera postrzegana jest jako wybitny konkurent Safari Apple'a.
Co stworzyło Apple? Sytuację, w której bez względu na to jaką podejmie decyzję, utraci twarz. Jeśli przyjmie, straci pieniądze i pozycję lidera, jeśli nie przyjmie, teoretycznie Opera ma zakaz rozpowszechniania swojego produktu o nazwie Mini. Zaraz, zaraz, tego produktu, co to go używam od 2 tygodni w swoim telefonie?! Ewidentnie w tym wypadku Apple pokaże swoją bezsilność i martwotę swoich durnych zapisów...
...przypomina Wam to coś? :D ;)
P.S. Miałem taką sytuację:
Quark nie chciał się zainstalować, a ja nie mogłem na posiadany numer założyć konta na stronie Quarka, by uzyskać pomoc. Swoimi kanałami skontaktowałem się z Oklahomą bodajże - poproszono mnie o określenie miejsca nabycia softu oraz o numer telefonu, pod który mogą zadzwonić za 10 min.
W rozmowie telefonicznej zostałem przeproszony co najmniej 3 razy za niedogodności i sytuację (mogłem się poczuć okradziony i w sumie telefon był z racji różnic czasowych o 3 rano u nas), poinformowany zostałem, że soft (nabyty, by było śmieszniej w pl, legalnie), którego posiadaczem jestem to wersja testowa nie do sprzedaży, ale że to nie problem, bo mój numer seryjny już został (w ciągu 10 min) przekształcony w numer do pełnej wersji. Miałem założyć sobie konto i zarejestrować produkt. Wszystko odbyło się bez trudu. Na moje pytanie, czy mam czegokolwiek dochodzić u sprzedawcy, odpowiedziano mi, że nie, oni sobie to już wyjaśnią. Wszystko zostało potwierdzone mailem.
Mam nadzieję, że jeśli kiedykolwiek ktoś Was potraktuje inaczej, przypomni się Wam ten kejs :)
P.S. II Kiedyś, gdy słabo znałem angielski, byłem przekonywany przez Adobe, że bez rejestracji softu u nich na stronie, będę mieć kłopoty (od jakiegoś czasu zachęcają już uprzejmie, ale nie sugerują, by faktycznie dokonać rejestracji, co za zmiana).
Jednym z plusów rejestracji, mocno podkreślanym, było zatrzymanie "na zawsze" moich numerów seryjnych na moim koncie u nich.
Jakie było moje zdziwienie, gdy 5 lat później strona Adobe uparła się twierdzić, że mojego konta nie ma. (sic!)
Najpierw więc niech Adobe zadba o bezpieczeństwo danych im powierzanych i ciągłość serwisu, a potem niech się domaga świadczeń z mojej strony - np. rozpoznawania wersji na wyrywki - takie jest moje stanowisko.