Temat: Dlaczego "to" tyle kosztuje?
Dyskusje o open source to nie kończące się dywagacje pomiędzy twórcami, kontestatorami, zwolennikami i przeciwnikami.
Dla mnie absolutnie nie ma znaczenia sposób licencjonowania oprogramowania. Oprogramowanie to zasób, który wspiera jakiś proces w firmie. Proces ten ma jakieś określone znaczenie dla firmy zaś użyte oprogramowanie, jego dostawca itp. stanowią jakieś ryzyko dla ciągłości i jakości funkcjonowania tego procesu. Ponoszony koszt powinien być adekwatny do ryzyka przed jakim się chronimy.
Jednym ze sposobów zarządzania ryzykiem jest dzielenie tego ryzyka, pomiędzy nas i podmiot dostarczający nam oprogramowanie. Innymi słowy w dobrej umowie jeżeli coś nie zadziała to straty ponosi użytkownik i dostawca oprogramowania np. poprzez rekompensatę strat, bezpłatnie świadczoną usługę naprawy (gwarancja) itp..
O ile wiem nie jest możliwe zawieranie umów ze społecznościami open source, dostawca takiego rozwiązania może być podmiotem w takiej umowie ale nie ma praw regresu do twórcy kodu i będzie się chronił przez odpowiedzialnością inną niż za własną usługę.
Sam używam oprogramowania open source i komercyjnego. Większość stron internetowych pracuje u mnie na bazie wolnego oprogramowania, system operacyjny mojego notebooka, oprogramowanie takie jak system CASE, którego używam do prowadzenia analiz, czy też to którego używam do zarządzania rachunkami to komercyjne oprogramowanie na które mam umowę z dostawcą te zaś zobowiązuje się w nim do rozwoju tego oprogramowania, wsparcia technicznego i mam prawo roszczeń w przypadku zaniedbań dostawcy.
Moje ryzyko z tytułu używania wolnego oprogramowania do obsługi serwisów WWW jest znikome, funkcjonalność jest ta sama co kilka lat temu, jak coś sam zepsuję to w ciągu 15 minut odtwarzam wersje działająca z kopii zapasowej. Nie dopuszczam jednak tego przy rachunkach i tam gdzie ja się przed klientem do czegoś zobowiązuję bo on ma prawo do roszczeń w stosunku do mnie jak coś nawali.
Ostatnio moja strona WWW, której używam do działań z pogranicza CRM i zarządzania projektami zaczęła stwarzać problemy i nie mam do kogo się zwrócić pomoc (pewna społeczność już nie rozwija tego oprogramowania, pewnie skończyli studia i każdy ma swoją pracę). Dlatego następny system CRM u mnie będzie komercyjnym oprogramowanie.
Mam wrażenie, że cześć orędowników bezpłatnego oprogramowania to ludzie wyznający zasadę "nie będą płacić za jakieś oprogramowanie skoro sobie leży i można je wsiąść", "należy tworzyć wspólne dobro i nie brać za nie pieniędzy", inne. Jest to moim zdaniem mylny pogląd, mam wrażenie że wręcz anarchistyczny.
Oprogramowanie to taki sam twór jak zdjęcie, książka, odkurzacz czy luksusowy samochód. Do czegoś nam służy, zaspokaja jakieś potrzeby. To użytkownik ocenia jakie to potrzeby i jaką one mają wartość dla niego (lub jakie stwarzają ryzyko).
Dlatego wybór oprogramowania nie ma w moich oczach nic wspólnego z poglądami a jedynie z dorosłością wyboru.