Sebastian M.:
Fajnie was się czyta, ale i pośmiac się idzie, co do tych wynagrodzen itp. Jeżeli macie znajomych w firmach IT i opowiadają wam że zarabiają po 3000zł, na reke w trakcie studiów albo po studiach. To są czyste bzdury, żeby się pochwalić. Jak dostają po 2000zł netto to jest dobrze. Ludzie z 3 letnim doświadczeniem dostaja ok 3000zł i to jest dobrze. Oczywiście zdarzają sie wymiatacze którzy dostają odrazu 3500zł netto po studiach, ale znają technologie i mają portfolio którym mogą się wykazać, to jest jednak mały odsetek. Studenci i absolwenci pracują za grosze żeby tylko mieć co wpisać w CV. Jasne że gdy zaczynają migrować z jednej do drugiej firmy to pensja rośnie, ale nie do 7000zł, bo to bzdury.
Oczywiście mówiłem konkretnie o branży IT.
Co do źródła moich danych to nie powiem skąd je mam, ale są one realne. I nie opierają się na jednej firmie. Niestety pewnych rzeczy nie można mówić i mi również za to płacą. Ale śmieszy mnie to jak czytam takie wypowiedzi, że kolega powiedział ile zarabia i mu wierze. Niech przyniesie pasek to wtedy mu przyznasz racje.
pozdro
A to mnie nieźle rozbawiłeś. Ciekaw jestem skąd osąd, że ktoś zarabia tyla a tyle to bzdura. Czyżbyś patrzył przez pryzmat własnego wynagrodzenia nagle i zawiść wzięła górę nad rozumem? Zabolało, że ktoś może zarabiać więcej, umiejąc to samo? Wybacz, ale argument "wiem lepiej ale nie powiem, bo mi nie pozwalają" raczej do nikogo nie przemówi.
Proponuję spojrzeć w opracowania dotyczące ŚREDNIEGO wynagrodzenia w IT w różnych regionach kraju, w różnych "podbranżach", z podziałem na ludzi z różnym doświadczeniem - takich opracowań jest multum, oczywiście za te poważniejsze trzeba zapłacić, ale każde z nich pozwala wyrobić sobie pewne pogłądy nt. wynagrodzenia w ITw różnych regionach. Nie dziwi zarówno wynagrodzenie 3k brutto jak i 15k brutto (jak najbardziej realne, choć oczywiście nie na początek).
Osobiście znam przypadki, że człowiek będący jeszcze na studiach i nie posiadający żadnego doświadczenia otrzymywał na start 9k brutto (bo za mniej mu się nie opłacało ryzykować utraty stypendium), znam też takie, gdzie człowiek o podobnych kwalifikacjach zgodził się pracować za 2500 brutto. Wszystko tak naprawdę zależy od faktycznych zdolności programisty i umiejętności wykrycia i zweryfikowania ich przez pracodawcę na etapie rekrutacji.
Inną sprawą są korporacje oraz firmy starające się naśladować takie korporacje (swoją drogą dość nieudolnie). W tym przypadku często spotykamy się ze sztywnymi wytycznymi, mówiącymi, że przykładowo pracownik musi przepracować min. 18 miesięcy (nie ważne, czy zamknął jakieś projekty, czy przysłowiowo pierdział w stołek)oraz mieć obowiązkowo dyplom magistra inżyniera, żeby mógł zarabiać 4k. Dla mnie takie wytyczne są absurdalne i całkowicie ignorują faktyczną wartość pracownika, biorąc jedynie pod uwagę niezbyt wiarygodne informacje "formalne". Takie firmy niestety psują rynek (dla pracowników, pracodawcom jest to na rękę;)) i doją co naiwniejszych pracowników ile wlezie (wykorzystując przy tym m.in. mit, że "w naszej firmie to zaszczyt pracować, nie ważne za ile").
Wracając do tematu: Damianie, mając na uwadzę dotychczasowe obserwacje rynku wychodzi mi, że przeciętny śląski programista (świeży student 3/4go roku) NIE POWINIEN żądać więcej, niż 2k na rękę, a można i znaleźć dużo tańszych (ze względu na nieznajomość rynku, chęć zdobycia tego 'pierwszego doświadczenia' za wszelką cenę, despreację itd). Swoją drogą przykre jest, że lokalizacja pracy ma tak duży wpływ na wynagrodzenie. No ale life is brutal, nie wszyscy urodzili się w Dolinie Krzemowej;)
Wg mnie ważniejsze dla pracodawcy są informacje wyniesione z rozmowy kwalifikacyjnej oraz okres próbny - tylko w ten sposób jesteśmy w stanie określić faktyczną wartość pracownika, a tym samym jego wynagrodzenie (wystarczające, żeby taki nie uciekł z całą wiedzą za pół roku do firmy płacącej 500zł więcej). Dlatego też może się trafić człowiek (niech i będzie, że na Śląsku, dla dobra dyskusji), którego warto zatrudnić za dwukrotną średnią pensję, bo wniesie on do firmy nieporównanie większą wartość.
Można zatrudnić niepozornego studenta bez doświadczenia, który po paru miesiącach okaże się perełką firmy o wartości dwóch albo trzech innych pracowników. Z drugiej strony znam sytuację, w której student ze znanej uczelni legitymujący się zwycięstwem w pewnym również znanym konkursie firmy z USA z "programowania zespołowego" (a więc można pomyśleć, że niezły "mózg") został wylany z pracy po dwóch miesiącach bo cały stworzony przez niego kod był praktycznie bezużyteczny - facet po prostu nie potrafił logicznie myśleć i wyciągać sensowne wnioski.
Tak więc uważam, że nie ma jednej recepty na wynagrodzenie i wszelkie rozważania w temacie "Ile zapłacić programiście" są bezcelowe. To jest niestety(a może raczej na szczęście) jeden z tych zawodów, w których osoba wykonująca go ma ogromny wpływ na uzyskany efekt. Kebaby może sprzedawać każdy z podobnym skutkiem, ale czy każdy programista tak samo oprogramuje podany mu terminal, czy stworzy wydajne środowisko do przeprowadzania różnego rodzaju analiz? Odpowiedź chyba jest oczywista.
pozdrawiam,
Piotr