Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Tomasz K.:
Jarek Żeliński:
a także pozwala na szybszą diagnozę błędów. A to drugie ma już kolosalne znaczenie dla użytkownika końcowego.
mam SLA i mało mnie obchodzi jak ktoś poprawia błędy...
Dobrze wiesz, że zapisy w SLA, to kompromis pomiędzy tym, co klient chce, a co dostawca softu może dać.

SLA jest świadomie zawarta umową..

Takie przeciąganie liny. Wynegocjowane czasy reakcji na błędy mogą być akceptowalne dla biznesu (np. tydzień na usunięcie błędu o niskim priorytecie), ale dla użytkownika końcowego już nie bardzo.

to problem konkretnej umowy i firmy
Nie mówiąc o tym, że SLA nie zawsze jest spełniane.

j.w.
Jeżeli nawet uznać, że dla developera i tylko dla niego otwarty kod ma sens, to po jakiego grzyba zawracać tym głowę biznesowi??

ja nie wiem...
Ano w przypadku, gdy organizacja ma własny dział IT, własnych developerów, testerów, adminów i PM-ów.

wtedy zakładam, ze wiem po co ich ma....
No chyba nie jest to jakaś rzadkość w przypadku korpo? Jeśli IT dostanie nowy system do wdrożenia / nauczenia, to szybkość, jakość nauki oraz czas reakcji na błędy ma znaczenie.

Owszem, sensownie jest wysłać ludzi na właściwe szkolenie
Owszem, można cały development i obsługę przenieść na zewnątrz, ale nie zawsze jest to możliwe i opłacalne.

to prawda
Roman Wilk

Roman Wilk Tak właściwie, to
gram dużo w squash'a
:), ale to wciąż
z...

Łukasz Podkalicki:
Jarek Żeliński:
Łukasz Podkalicki:
OS to nie tylko gotowe produkty, o które się tu pstrykacie ale też półprodukty i pytania retoryczne.

napisałem to kilka stron temu...
Możliwe, nie czytałem od początku.

Chciałbym tylko skromnie zauważyć, iż istnieje również zależność w drugą strone tzn. OS zawiera licencjonowane rowiązania komercyjne np. Samba zawiera rozwiązania do których MS zgłasza roszczenia.ROMAN WILK edytował(a) ten post dnia 14.10.11 o godzinie 17:00
L P

L P podskala.net

ROMAN WILK:
Łukasz Podkalicki:
Jarek Żeliński:
Łukasz Podkalicki:
OS to nie tylko gotowe produkty, o które się tu pstrykacie ale też półprodukty i pytania retoryczne.

napisałem to kilka stron temu...
Możliwe, nie czytałem od początku.

Chciałbym tylko skromnie zauważyć, iż istnieje również zależność w drugą strone tzn. OS zawiera licencjonowane rowiązania komercyjne np. Samba zawiera rozwiązania do których MS zgłasza roszczenia.

Pamiętam, że Novell (OpenSUSE) z Microsoft wypracowali razem jakąś ugodę ale nie wiem jak to się skończyło dla Pingwina. Cóż, Licencje Microsoft pogryzły się z GPL'em Samby :)
Jarosław P.

Jarosław P. IT, JBG-2 Sp. z o.o.

ROMAN WILK:
[...]

Chciałbym tylko skromnie zauważyć, iż istnieje również zależność w drugą strone tzn. OS zawiera licencjonowane rowiązania komercyjne np. Samba zawiera rozwiązania do których MS zgłasza roszczenia.
http://www.samba.org/samba/ms_license.html
http://www.itnews.com.au/News/230457,microsoft-says-sa...
Cezary Cichocki

Cezary Cichocki Konsultant SAP FI,
Certified
Application
Associate - Fina...

Jarek Żeliński:
nie widzę żadnej wartości w tym, ze jakieś naście tysięcy linii kodu (a nie raz znacznie więcej) jest otwarte,

wartosc jest w potencjalnych mozliwosciach rozbudowy, konfiguracji i zmian takiego oprogramowania. chcac korzystac z produktu as is jest to bez znaczenia.
odcinając się od powyższych dywagacji, momentami wręcz religijnych, widzę tylko tyle: oprogramowanie ma spełniać jakieś wymagania funkcjonalne i poza-funkcjonalne

to o czym wspomnialem wyzej, moze byc jednym z wymagan. 'religijne dyskusje' o wyzszosci jednego nad drugim - masz racje - trzeba zostawiac innym. :) w pewnych jednak warunkach open source jest porzadane i stanowi wartosc dodana.
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Cezary Cichocki:
Jarek Żeliński:
nie widzę żadnej wartości w tym, ze jakieś naście tysięcy linii kodu (a nie raz znacznie więcej) jest otwarte,

wartosc jest w potencjalnych mozliwosciach rozbudowy, konfiguracji i zmian takiego oprogramowania. chcac korzystac z produktu as is jest to bez znaczenia.

Istnienie potencjalnych możliwości nie oznacza ich wykorzystanie. Na podobnej zasadzie, posiadanie dokładnej dokumentacji samochodu, istnieje potencjalna możliwość samodzielnej jego naprawy tylko ilu ludzi to robi i jaki to ma sens. Nie wątpię, że otwartość kodu może mieć sens dla niektórych programistów ale tylko dla nich...

odcinając się od powyższych dywagacji, momentami wręcz religijnych, widzę tylko tyle: oprogramowanie ma spełniać jakieś wymagania funkcjonalne i poza-funkcjonalne

to o czym wspomnialem wyzej, moze byc jednym z wymagan. 'religijne dyskusje' o wyzszosci jednego nad drugim - masz racje - trzeba zostawiac innym. :) w pewnych jednak warunkach open source jest porzadane i stanowi wartosc dodana.

i to jest moim zdaniem słuszne: "w pewnych jednak warunkach" tak, ale nie "zawsze".
Marek Kubiś

Marek Kubiś programista c#

Cezary Cichocki:
Jarek Żeliński:
nie widzę żadnej wartości w tym, ze jakieś naście tysięcy linii kodu (a nie raz znacznie więcej) jest otwarte,
Wartość jest. ;-) Jest nią poczucie bezpieczeństwa klienta, że jak podmiot zniknie / przestanie się interesować tematem / przerasta możliwości wykonawcy i lepiej przekazać innym / .., będzie można temat kontynuować. Istotne oczywiście nie dla wszystkich więc "ślepe" epatowanie wokół otwartością niezasadne. Może mieć znaczenie dla dedykowanego oprogramowania, bo to gwarancja, że będzie można kontynuację, aktualizację, .., zlecić innym. ;-) Wartością jest też pokazanie czystości intencji developera. ;-) Word, Excel, Outlook, zajmują należne/nienależne im miejsce na rynku, i co jest wśrodku interesujące dla niektórych, ale te programy zaspokajają jedynie część potrzeb biznesu.
wartosc jest w potencjalnych mozliwosciach rozbudowy, konfiguracji i zmian takiego oprogramowania. chcac korzystac z produktu as is jest to bez znaczenia.
Nie do końca bez znaczenia. Np: ustawodawca "dba" aby wymagania prawne zmieniały się często, więc chcąc korzystać można być "z dnia na dzień" zaskoczonym potrzebą zmiany algorytmu działania. ;-( Choć liczba takich pomysłów na które nie są przygotowane nawet systemy z najwyższej półki maleje, to jednak takie zdarzenia mają miejsce.

Tu jest jednak miejsce do dyskusji o granicach open. Oczekiwanie, że kod "wrzucony" w przestrzeń publiczną zawsze na bieżąco będzie właściwie aktualizowany, utopijne. Stąd oczekiwanie open, jak dla mnie zasadnym, kiedy developer "nie wyrabia" bo musi zajmować się nie tylko tym jednym, bo musi się nauczyć, bo .., ale to wymaga dojrzałej dyskusji stron zainteresowanych. ;-)

Zagadnienie open / nieopen zapewne nieciekawe dla tych, których potrzeby zaspokajają rozwiązania pudełkowe. Jednak tam gdzie w grę wchodzą rozwiązania dedykowane, jest styk duży-mały, to wg mnie przestrzeń na rozmowę o warunkach udostępniania kodu całkiem spora. ;-) Można się spierać o skali problemu, ale uważam, że tak długo jak długo podmioty mikro będą tworzyły oprogramowanie, tak długo problem otwartości będzie otwartym. ;-)
'religijne dyskusje' o wyzszosci jednego nad drugim - masz racje - trzeba zostawiac innym. :)
Jak najbardziej. ;-)
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Marek Kubiś:
Cezary Cichocki:
Jarek Żeliński:
nie widzę żadnej wartości w tym, ze jakieś naście tysięcy linii kodu (a nie raz znacznie więcej) jest otwarte,
Wartość jest. ;-) Jest nią poczucie bezpieczeństwa klienta, że jak podmiot zniknie / przestanie się interesować tematem / przerasta możliwości wykonawcy i lepiej przekazać innym / .., będzie można temat kontynuować.

mając "zamknięty" produkt wystarczy wybrać taki, który ma wystarczająco stabilnego producenta i sieć partnerów, zakładając, że ja osobiście nie będę grzebał w żadnym kodzie czym się w tej kwestii różni Linux od Windows albo MySQL (no może przed wykupieniem ;)) od Acces'a?

Istotne oczywiście nie dla wszystkich więc "ślepe" epatowanie wokół otwartością niezasadne. Może mieć znaczenie dla dedykowanego oprogramowania, bo to gwarancja, że będzie można kontynuację, aktualizację, .., zlecić innym. ;-)

kilka lat temu wybrałem open PHPNuke i niestety panu się znudziło i odstaje strasznie a wtedy był na topie... nie ma gwarancji.
Wartością jest też pokazanie czystości intencji developera. ;-) Word, Excel, Outlook, zajmują należne/nienależne im miejsce na rynku, i co jest wśrodku interesujące dla niektórych, ale te programy zaspokajają jedynie część potrzeb biznesu.

osobiście preferuje znacznie bezpieczniejszą rozbudowę przez integrację kolejnych podsystemów niż ryzykowne rozgrzebywanie już posiadanego oprogramowania ale to może być kwestia podejścia

wydaje mi się, że wiele zależy od "metodyki" pracy developera/projektanta, jedni grzebią stale w tym samym kodzie powiększając go inni tworzą kolejne elementy z dostępnych komponentów ale nie grzebią, tylko korzystając z API integrują nowe..
Marek Kubiś

Marek Kubiś programista c#

Jarek Żeliński:
Marek Kubiś:
Cezary Cichocki:
Jarek Żeliński:
nie widzę żadnej wartości w tym, ze jakieś naście tysięcy linii kodu (a nie raz znacznie więcej) jest otwarte,
Wartość jest. ;-) Jest nią poczucie bezpieczeństwa klienta, że jak podmiot zniknie / przestanie się interesować tematem / przerasta możliwości wykonawcy i lepiej przekazać innym / .., będzie można temat kontynuować.
mając "zamknięty" produkt wystarczy wybrać taki, który ma wystarczająco stabilnego producenta i sieć partnerów,
No to jest Pan niekonsekwentny. ;-(

Najpierw staje Pan po stronie obrony potrzeby jak najlepszego spełniania wymagań klienta (zgoda), a teraz ogranicza Pan niniejsze tak nieprecyzyjnym jak wystarczająco stabilny producent. ;-( Co się więc tu dziwić, że w szczególności młodzi ludzie, próbując zrobić coś wartościowego wyrażają swoje zdziwienie, że nawet przysłowiowy "pies z kulawą nogą" nie chce na efekt ich pracy spojrzeć, choć oni oferują to za darmo.

Oczywistym jest, że autorzy takich rozwiązań liczą na przychód na usługach okołoproduktowych (nie ma w tym nic złego), ale liczą też na coś dla nich chyba ważniejszego, choćby minimalne zainteresowanie, docenienie choćby dobrym słowem. Przecież zdziwienie dotyczy tego braku zainteresowania, którego jednym z wyjaśnień jest "bo oceniono ciebie, że nie jesteś wystarczająco stabilnym producentem". ;-(
zakładając, że ja osobiście nie będę grzebał w żadnym kodzie
I nie w tym rzecz, że jak piekarz, producent sznurka, księgowy, .. kupią sobie prawo dostępu do kodu, to że mając ten kod będą sobie w nim grzebać. Rzecz w tym, że przy takim zakupie mają prawo przekazać ten kod innemu producentowi oprogramowania, który w zależności od potrzeb będzie miał prawo i możliwość pielęgnacji, .., itd. itp..

Otwartość kodu ma więc znaczenie, tylko nie takie jak się postronnemu obserwatorowi na pierwszy rzut oka może wydawać. Nie widzę uzasadnienia aby mała firma prdukcyjno-handlowo-usługowa kupowała sobie kod źródłowy Windows, Linux, Oracle, .., ale jeżeli dostawcy dedykowanego rozwiązania zaadaptowali w oprogramowaniu obsługę wdrożonych i dobrze funkcjonujących w jej strukturze organizacyjnej procesów, to rozważenie prawa do modyfikacji oprogramowania na wypadek jak komuś temat się znudzi, wg mnie zasadne.
kilka lat temu wybrałem open PHPNuke i niestety panu się znudziło i odstaje strasznie a wtedy był na topie... nie ma gwarancji.
Jak najbardziej, że nie ma gwarancji, ale czego powyższe dowodzi? Wszak znudziło się już niejednemu panu, tak jak i znudziło się nie jednemu podmiotowi ocenionemu jako wystarczająco stabilny. Czyli jak rozczarował jeden mały podmiot to teraz żaden inny mały nigdy szans już nie będzie miał, w przeciwieństwie do korpo, które zawodziły już wielokrotnie a szanse powtórnie dostają? :-(

Brak konsekwencji Panie Jarku w obronie potrzeby jak najlepszego spełniania wymagań klienta. ;-(

Ponadto program, jak każdy inny produkt ma swój czas życia i to że kiedyś trzeba będzie go czymś zastąpić (nową zaktualizowaną wersją?, innym produktem?) pewne jak to że 2x2=4. Płacąc nawet astronomiczne kwoty za produkt, tego czasu się nie wydłuży, więc jak ktoś zawodzi i nie dostarcza właściwego produktu, to chyba najlepiej zrobić szybkie podsumowanie zysków i strat (można porównać z alternatywami) i podjąć bez zbędnych emocji nowe decyzje. ;-)

Dobrym przykładem wydaje mi się tu sytuacja sprzed lat kiedy to IBM stanął przed dylematem wyprodukowania oprogramowania systemu operacyjnego do swojego nowego komputera o nazwie PC. Mogli otworzyć własny dział, mogli kupić dowolnego wystarczająco stabilnego innego producenta oprogramowania, a co zrobili? Zaufali, że to co potrzebują jest w stanie wykonać jeden młody entuzjasta pisania programów bez sieci partnerów o imieniu Bill. Jak produkt zaczął się materializować, aby IBM mógł chłopakowi legalnie zapłacić założył on micro firmę od softu. A jak się biznes zaczął rozwijać to i on stanął na wysokości zadania i znalazł partnerów, bo taka była potrzeba. ;-)))
osobiście preferuje znacznie bezpieczniejszą rozbudowę
No właśnie, przecież clou to zaufanie. Buduje się je latami, traci w minuty. Chodzi o to aby umieć właściwie rozpoznać, czy są szanse na spełnienie wymagań klienta. Nie zawsze się musi udać ale warto w coś wierzyć. ;-)
wydaje mi się, że wiele zależy od "metodyki" pracy developera/projektanta, jedni grzebią stale w tym samym kodzie powiększając go inni tworzą kolejne elementy z dostępnych komponentów ale nie grzebią, tylko korzystając z API integrują nowe..
To inne zagadnienie. Osobiście mam zastrzeżenia bo korzystanie z API może być silnie powiązane z bazowaniem na istniejącej logice, a ta przecież może być błędna. Niech każdy postępuje jak uważa właściwie. ;-)
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Marek Kubiś:
Jarek Żeliński:
Marek Kubiś:
Cezary Cichocki:
Jarek Żeliński:
nie widzę żadnej wartości w tym, ze jakieś naście tysięcy linii kodu (a nie raz znacznie więcej) jest otwarte,
Wartość jest. ;-) Jest nią poczucie bezpieczeństwa klienta, że jak podmiot zniknie / przestanie się interesować tematem / przerasta możliwości wykonawcy i lepiej przekazać innym / .., będzie można temat kontynuować.
mając "zamknięty" produkt wystarczy wybrać taki, który ma wystarczająco stabilnego producenta i sieć partnerów,
No to jest Pan niekonsekwentny. ;-(

Najpierw staje Pan po stronie obrony potrzeby jak najlepszego spełniania wymagań klienta (zgoda), a teraz ogranicza Pan niniejsze tak nieprecyzyjnym jak wystarczająco stabilny producent. ;-(

a jak się ma produkt do producenta? Nie widzę tu niekonsekwencji... co mi z super otwartego kodu jak zniknie jego "społeczność" sam mam go dalej rozwijać?

Co się więc tu dziwić, że w szczególności młodzi ludzie, próbując zrobić coś wartościowego wyrażają swoje zdziwienie, że nawet przysłowiowy "pies z kulawą nogą" nie chce na efekt ich pracy spojrzeć, choć oni oferują to za darmo.

bo z lepszym lub gorszym skutkiem na dłuższą metę sprawdza się porzekadło: produkt tyle wart co kosztuje...
Rzecz w tym, że przy takim zakupie mają prawo przekazać ten kod innemu producentowi oprogramowania, który w zależności od potrzeb będzie miał prawo i możliwość pielęgnacji, .., itd. itp..

czyli wraca to co tu już napisano: grzebanie się w cudzych tysiącach linii kodu jest kosztowniejsze niż napisanie swojego... osobiście nie ja jeden traktuję "przejmowanie" cudzego kodu jako mit, ale jak ktoś lubi i robi to szybko i tanio...
Nie widzę uzasadnienia aby mała firma prdukcyjno-handlowo-usługowa kupowała sobie kod źródłowy Windows, Linux, Oracle, .., ale jeżeli dostawcy dedykowanego rozwiązania zaadaptowali w oprogramowaniu obsługę wdrożonych i dobrze funkcjonujących w jej strukturze organizacyjnej procesów, to rozważenie prawa do modyfikacji oprogramowania na wypadek jak komuś temat się znudzi, wg mnie zasadne.

biorę udział w takich projektach... i widzę...
kilka lat temu wybrałem open PHPNuke i niestety panu się znudziło i odstaje strasznie a wtedy był na topie... nie ma gwarancji.
Jak najbardziej, że nie ma gwarancji, ale czego powyższe dowodzi?

Że oferta programisty na przejęcie w zarządzanie tego open coś tam była znacznie kosztowniejsza niż przesiadka na wordpress'a (w tym migracja...)

Brak konsekwencji Panie Jarku w obronie potrzeby jak najlepszego spełniania wymagań klienta. ;-(

Jest konsekwencja: koszt osiągnięcia korzyści...

[...]
wydaje mi się, że wiele zależy od "metodyki" pracy developera/projektanta, jedni grzebią stale w tym samym kodzie powiększając go inni tworzą kolejne elementy z dostępnych komponentów ale nie grzebią, tylko korzystając z API integrują nowe..
To inne zagadnienie. Osobiście mam zastrzeżenia bo korzystanie z API może być silnie powiązane z bazowaniem na istniejącej logice, a ta przecież może być błędna. Niech każdy postępuje jak uważa właściwie. ;-)

logika leży w bebechach a nie w API, jak mi logika jakiejś aplikacji nie leży to jej w ogóle nie instaluję...
Marek Kubiś

Marek Kubiś programista c#

Jarek Żeliński:
Marek Kubiś:
Jarek Żeliński:
Marek Kubiś:
Cezary Cichocki:
Jarek Żeliński:
nie widzę żadnej wartości w tym, ze jakieś naście tysięcy linii kodu (a nie raz znacznie więcej) jest otwarte,
Wartość jest. ;-) Jest nią poczucie bezpieczeństwa klienta, że jak podmiot zniknie / przestanie się interesować tematem / przerasta możliwości wykonawcy i lepiej przekazać innym / .., będzie można temat kontynuować.
mając "zamknięty" produkt wystarczy wybrać taki, który ma wystarczająco stabilnego producenta i sieć partnerów,
No to jest Pan niekonsekwentny. ;-(

Najpierw staje Pan po stronie obrony potrzeby jak najlepszego spełniania wymagań klienta (zgoda), a teraz ogranicza Pan niniejsze tak nieprecyzyjnym jak wystarczająco stabilny producent. ;-(
a jak się ma produkt do producenta? Nie widzę tu niekonsekwencji...
A ja widzę. ;-(
co mi z super otwartego kodu jak zniknie jego "społeczność" sam mam go dalej rozwijać?
Mam wybór. ;-) Jak nie mam kodu, to nawet wyboru nie mam. ;-(
bo z lepszym lub gorszym skutkiem na dłuższą metę sprawdza się porzekadło: produkt tyle wart co kosztuje...
A wg mni tyle ile za niego klient zapłacił. ;-)
czyli wraca to co tu już napisano: grzebanie się w cudzych tysiącach linii kodu jest kosztowniejsze niż napisanie swojego...
Zależy od celu grzebania. Jeżeli celem jest poprawianie całości to zazwyczaj to prawda. Jednak program to algorytm + struktury danych + język zapisu (syntaktyka). Jeżeli więc celem jest poznanie użytych struktur, algorytmów to poznanie tegoż przed przystąpieniem do pisania po swojemu często bezcenne. ;-)
osobiście nie ja jeden traktuję "przejmowanie" cudzego kodu jako mit, ale jak ktoś lubi i robi to szybko i tanio...
Jako także programista wiem, że to mit.
biorę udział w takich projektach... i widzę...
Też nie jestem neutralny i też, delikatnie mówiąc, mam mieszane uczucia.
Że oferta programisty na przejęcie w zarządzanie tego open coś tam była znacznie kosztowniejsza niż przesiadka na wordpress'a (w tym migracja...)
Czy sugeruje Pan, że w każdym następnym przypadku też tak będzie? Osobiście uważam, że najrozsądniej jest robić analizę porównawczą jednak za każdym razem indywidualnie i nie robić żadnych skreśleń z automatu. Za długo, szkoda czasu kiedy efekt przesądzony? Być może ale bycie obiektywnym fachowcem bezcenne. ;-)
logika leży w bebechach a nie w API, jak mi logika jakiejś aplikacji nie leży to jej w ogóle nie instaluję...
Mit. ;-( A to dążenie do programowania w językach coraz wyższego poziomu, jak dla mnie ma swoją granicę rozsądku. ;-)
L P

L P podskala.net

Marek Kubiś:
logika leży w bebechach a nie w API, jak mi logika jakiejś aplikacji nie leży to jej w ogóle nie instaluję...
Mit. ;-( A to dążenie do programowania w językach coraz wyższego poziomu, jak dla mnie ma swoją granicę rozsądku. ;-)

:)
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Marek Kubiś:
Że oferta programisty na przejęcie w zarządzanie tego open coś tam była znacznie kosztowniejsza niż przesiadka na wordpress'a (w tym migracja...)
Czy sugeruje Pan, że w każdym następnym przypadku też tak będzie?

to się powtarza....
Osobiście uważam, że najrozsądniej jest robić analizę porównawczą jednak za każdym razem indywidualnie i nie robić żadnych skreśleń z automatu.

robię to zawsze, jak już tu pisałem nie pytam nigdy w SIWZ/OPZ co to za kod, czy zamknięty czy otwarty, pytam o koszty wdrożenia i koszty utrzymania na min, 3 lata.
logika leży w bebechach a nie w API, jak mi logika jakiejś aplikacji nie leży to jej w ogóle nie instaluję...
Mit. ;-( A to dążenie do programowania w językach coraz wyższego poziomu, jak dla mnie ma swoją granicę rozsądku. ;-)

żaden mit, to się da przetestować... opisuje API poprzez model listę operacji i model dziedziny to jest oczekuje, że cudza aplikacja da mi lub/i przyjmie konkretne obiekty biznesowe wraz z cechami (operacjami)...
Marek Kubiś

Marek Kubiś programista c#

Jarek Żeliński:
Marek Kubiś:
Że oferta programisty na przejęcie w zarządzanie tego open coś tam była znacznie kosztowniejsza niż przesiadka na wordpress'a (w tym migracja...)
Czy sugeruje Pan, że w każdym następnym przypadku też tak będzie?
to się powtarza....
I jaki wniosek?
logika leży w bebechach a nie w API, jak mi logika jakiejś aplikacji nie leży to jej w ogóle nie instaluję...
Mit. ;-( A to dążenie do programowania w językach coraz wyższego poziomu, jak dla mnie ma swoją granicę rozsądku. ;-)
żaden mit, to się da przetestować...
To, że da się przetestować i jest zgodne/niezgodne z modelem dziedziny nie jest równoznaczne, że logiki się nie instaluje. Mit. :-(
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Marek Kubiś:
Jarek Żeliński:
Marek Kubiś:
Że oferta programisty na przejęcie w zarządzanie tego open coś tam była znacznie kosztowniejsza niż przesiadka na wordpress'a (w tym migracja...)
Czy sugeruje Pan, że w każdym następnym przypadku też tak będzie?
to się powtarza....
I jaki wniosek?

że ryzyko to istnieje niezależnie od tego jaki to kod, ryzyko to jest zależne od stabilności "twórcy" tego kodu, dlatego współpraca ze "społecznością" zawsze będzie bardziej ryzykowna od współpracy z "podmiotem handlowym" niezależnie od jakości wytworzonego kodu (tu także niestety nie widzę korelacji ;))
logika leży w bebechach a nie w API, jak mi logika jakiejś aplikacji nie leży to jej w ogóle nie instaluję...
Mit. ;-( A to dążenie do programowania w językach coraz wyższego poziomu, jak dla mnie ma swoją granicę rozsądku. ;-)
żaden mit, to się da przetestować...
To, że da się przetestować i jest zgodne/niezgodne z modelem dziedziny nie jest równoznaczne, że logiki się nie instaluje. Mit. :-(

nie zrozumiałem słów "logiki się nie instaluje"...

konto usunięte

Myślenie o Open Source w systemie 0/1 jest błędne, rozwiązania takie rozwijane są nie tylko przez społeczności ale i firmy, nie mniej nie można tu zapomnieć o pozytywnym wpływie społeczności, która wpływa znaczonco na kierunek rozwoju danego rozwiązania, jak i przeprowadza pewnego rodzaju jego "audyt".

W mojej opinii odpowiedni model współpracy pomiędzy zamawiającym, a wykonawcą podczas implementacji Open Source jest bardziej przejrzysty i czytelny.

Wracając też do początku tematu, Open Source nie musi / nie jest / ale może być tańszy, tylko to nie powinnien być argument przy wyborze, pozwala natomiast o wiele efektywniej wykorzystać budżet związany z inicjatywami IT.
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Wracając też do początku tematu, Open Source nie musi / nie jest / ale może być tańszy, tylko to nie powinnien być argument przy wyborze, pozwala natomiast o wiele efektywniej wykorzystać budżet związany z inicjatywami IT.

z jednym na pewno się zgadzam: biorąc pod uwagę fakt,że niektóre firmy, szczególnie te mające duży udział w rynku, zawyżają ceny licencji (wykorzystują swoją uprzywilejowana pozycję), otwarte oprogramowanie uczy je pokory i to jest jego niezaprzeczalna zaleta. Z drugiej produkty "otwarte" i "wolne" produkty mające na prawdę dużą wartość są coraz częściej komercjalizowane (np. MySQL) bo jednak "stabilność" dostawcy nie raz jest potrzebna i kosztuje...Jarek Żeliński edytował(a) ten post dnia 18.10.11 o godzinie 10:26
Krzysztof Bokiej

Krzysztof Bokiej Software Engineer

Jarek Żeliński:
z jednym na pewno się zgadzam: biorąc pod uwagę fakt,że niektóre firmy, szczególnie te mające duży udział w rynku, zawyżają ceny licencji (wykorzystują swoją uprzywilejowana pozycję), otwarte oprogramowanie uczy je pokory i to jest jego niezaprzeczalna zaleta. Z drugiej produkty "otwarte" i "wolne" produkty mające na prawdę dużą wartość są coraz częściej komercjalizowane (np. MySQL) bo jednak "stabilność" dostawcy nie raz jest potrzebna i kosztuje...

Ale zauważ, że tej komercjalizacji podlega jedynie wsparcie i dodatkowe funkcjonalności. Te funkcjonalności "korowe" są wciąż darmowe. Co więcej, masz sporą elastyczność w doborze tych produktów komercyjnych - możesz na przykład kupić tylko support, albo support i dodatkowe funkcjonalności. Albo powierzyć support Twojemu dostawcy.

Z wersjami komercyjnymi open source jest tak, że przynajmniej wiesz za co płacisz.
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Krzysztof Bokiej:
Jarek Żeliński:
z jednym na pewno się zgadzam: biorąc pod uwagę fakt,że niektóre firmy, szczególnie te mające duży udział w rynku, zawyżają ceny licencji (wykorzystują swoją uprzywilejowana pozycję), otwarte oprogramowanie uczy je pokory i to jest jego niezaprzeczalna zaleta. Z drugiej produkty "otwarte" i "wolne" produkty mające na prawdę dużą wartość są coraz częściej komercjalizowane (np. MySQL) bo jednak "stabilność" dostawcy nie raz jest potrzebna i kosztuje...

Ale zauważ, że tej komercjalizacji podlega jedynie wsparcie i dodatkowe funkcjonalności. Te funkcjonalności "korowe" są wciąż darmowe.

bo nie można zmienić raz "nadanej" otwartości na "zamkniętość", nowe rzeczy są już "autorstwa posiadacza" i są licencjonowane. Rzecz w tym, że produkt nie rozwijany cofa się w czasie więc MySQL w wersji z pzred kilku lat staje się coraz mniej przydatny...
Co więcej, masz sporą elastyczność w doborze tych produktów komercyjnych - możesz na przykład kupić tylko support, albo support i dodatkowe funkcjonalności. Albo powierzyć support Twojemu dostawcy.

jak z każdym prawie produktem (np. SharePoint jest Microsoftu ale dodatkowy support i ewentualny rozwój kupujesz u polskiego partnera)

Z wersjami komercyjnymi open source jest tak, że przynajmniej wiesz za co płacisz.

zawsze wiesz za co płacisz :)... o ile chcesz wiedzieć...
Krzysztof Bokiej

Krzysztof Bokiej Software Engineer

Jarek Żeliński:
bo nie można zmienić raz "nadanej" otwartości na "zamkniętość", nowe rzeczy są już "autorstwa posiadacza" i są licencjonowane. Rzecz w tym, że produkt nie rozwijany cofa się w czasie więc MySQL w wersji z pzred kilku lat staje się coraz mniej przydatny...

Ale wersje community są też rozwijane, nawet jak jednocześnie sprzedawane są wersje komercyjne oparte na tym samym rdzeniu. Nie rozumiem...
jak z każdym prawie produktem (np. SharePoint jest Microsoftu ale dodatkowy support i ewentualny rozwój kupujesz u polskiego partnera)

Dodatkowy tak. Ale "podstawowy" masz do kupienia obowiązkowo w licencji. Nawet jak z niego nie korzystasz. "Zaawansowane" funkcjonalności też musisz kupić, nawet jak z nich nie korzystasz. Czyli elastyczność sprowadza się tylko do tego, że z utrzymania wdrażającego możesz zrezygnować (a to dopiero jest ryzyko...).

Następna dyskusja:

Domowy CRM typu open source


Wyślij zaproszenie do