Wprawdzie temat stary i mocno podejrzewam, że wypłynął przy okazji kryptoreklamy, ale skoro wypłynął...
Dlaczego nie startuję w przetargach?
Bo nie będę bił się ceną. Tym bardziej, że najczęściej nie jest to cena za rozwiązanie problemu, a cena za roboczogodzinę. Dlatego przegram z każdym leszczem, który będzie tańszy za robocogodzinę bez względu na to, że często jestem w stanie w godzinę rozwiązać problem, z którym leszcz będzie się męczył cały dień, a jesli ja się męczę cały dzień - leszcz prawdopodobnie nie da rady zrobić tego dobrze nawet w czasie dążącym do nieskończoności.
Bo mi zależy na wysokim udziale robocizny (na tym zarabiam) w kosztach usługi. Wprawdzie naprawianie jest droższe od wymiany całych podzespołów, ale finalnie klient płaci mniej, bo jesli naprawimy drogą część, klient nie będzie musiał jej kupować. Oczywiście jeśli specyfikacja przetargowa przewiduje wyłącznie wymianę części, to nikogo nie uszczęśliwię na siłe. Jeśli ktoś lubi wydawać pieniądze, to jego sprawa. Tylko trochę skoda, że na to wydawanie składam się w moich podatkach.
Bo nie lubię robić źle, a większość zamawiających pisząc specyfikacje aż się prosi o wciskanie im popeliny. Bo nie oszukujmy się - każdy, kto startuje w przetargu, chce na tym zarobić, a jak nie da się zarobić normalnie, to się przecież kombinuje.
Bo przetargi często są ustawione i jeśli ktoś jedt dobrze osadzony w jakimś rynku, to na pewno wiele rzeczy jest dla niego cytelnych nawet jeśli to za mało, by pójść z tym na prokuraturę.
Bo specyfikacje często piszą ludzie, którzy w ogóle nie rozumieją rynku - np. kiedyś widziałem wymóg dołączania do rachunku za usługę kopii PARAGONÓW na zakupione części. Taki wymóg z marszu ekonomicznie eliminuje wszystkich VATowców....ale może właśnie o to chodziło...
пропозиції роботи
