Z tym jest problem to fakt. Po pierwsze jakaś selekcja musi być. Pozwolisz, że będę pisał do Ciebie po imieniu.
Dałeś przykład 200 CV od potencjalnych kandydatów na stanowisko programisty. Jak napisałem wyżej - jakaś selekcja chcąc, nie chcąc musi się pojawić. Doskonale wiemy, że Dyrektorzy danych biur nie mają kompletnie czasu na podejmowanie decyzji o zatrudnieniu, a co dopiero o spotykaniu się z potencjalnymi kandydatami. Te kompetencje przekazuje swojemu kierownikowi, daje jemu wolną rękę. To on ma zdecydować z kim chce pracować, jakie korzyści przyniesie nam nowy pracownik oraz to co wniesie do naszego zespołu.
Założeniem HR (taka jest moja ocena) jest pierwsza selekcja. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy to Dyrektor czy Kierownik miałby te wszystkie CV czytać, analizować i potem organizować spotkania. To przeszło na biura HR. Oczywiście kompetencje co do umiejętności Pani po studiach humanistycznych, rekrutującej pracowników do działu IT są wątpliwe. Tylko działa to na zasadzie...
Osoba z działu do którego jest dedykowana rekrutacja musi wszystkie wytyczne, które oczekuje od kandydata uwzględnić w zapotrzebowaniu przesłanym do działu HR. Jak napisałeś, "młoda Pani z HR", mając przed sobą te wytyczne oraz systemy informatyczne eliminuje część CV. Załóżmy, że zostało nam 100 CV. Nadal dużo... trwa kolejna selekcja, w której ewentualnie dopytuje osobę, która rozpisała zapotrzebowanie do swojego działu - jakie nietuzinkowe kompetencje przydałyby się jemu w pracy?! To przykład, być może ktoś zwróci uwagę, żeby w tych 100 CV znaleźć mi 5 programistów, którzy skaczą ze spadochronu. To tylko przykłady, wytyczne mogą być przeróżne...
Puenta tej wypowiedzi jest taka, że osoba, która piszę zapotrzebowanie na nowego pracownika do swojego działu musi tak napisać ofertę, aby później nie było domówień. Oczywiście HR'owcy, jeżeli życzą sobie tego Kierownicy czy Liderzy podsyłają im ciekawe CV do analizy. Ok. pierwsze spotkanie o pracę może być z pracownikiem HR'u, ale na drugim spotkaniu musi być już Kierownik czy Lider Zespołu, które wie jakie jest zapotrzebowanie, zna zagadnienia oraz czego oczekuje od kandydata.
Również nie jestem zwolennikiem działu pod nazwą HR. To generuje niepotrzebne koszty przedsiębiorstwa, ale jakby zlecić to biurom, które same miałyby rekrutować powstałby bałagan. Zamierzeniem budowy działów HR w firmach było to, aby znaleźć na rynku pracy naprawdę najlepszych pracowników. Żyjemy w tak trudnych czasach, że pracodawcy boją się inwestować w niekompetentnych pracowników.