Katarzyna Kowalska:
powiem wam tak - czytając wszystkie wypowiedzi - zawsze można wyciągnąć coś dla siebie.
:)
To tak naprawdę nie analityk decyduje o tym czy BPMN czy UML - to tak naprawdę (choć nie wprost) mówi nam klient co by było dla niego lepsze (jeśli chodzi o modelowanie biznesowe), i przy tym zostanę :)
takie podejście odrzucam, podejście "klient nasz pan" jest wrogiem jakości pracy... jak mi klient zaserwuje "wymagam notacji EPC" to zaczynam od zwrócenia uwagi na ryzyko, jak notacja nie psuje projektu użyje i podniosę cenę, jak uznam, że inna notacja niż ta która zalecam jest szkodliwa rezygnuje z projektu.
Analityk jest w stanie wyczuć co tutaj będzie lepsze do zastosowania - i tak, jestem zdania że powinien znać obie notacje;) I tutaj od razu dodam, że nie musi znać tego na pamięć;)
obie notacje powinien znać z innego powodu: one każda z osobna do czego innego służą :)
Jarku - dziękuję bardzo za diagram ! :)
ten diagram ilustruje powyższe :) (proszę bardzo)
W całym tym zamieszaniu widzę gdzie jest błąd - w "moim" przypadku zachodzi potrzeba połączenia analityka biznesowego i systemowego w jednego osobnika. Czy da się tak? A może wy tak właśnie pracujecie, tylko ja jeszcze nie potrafię się z tym pogodzić?
moim subiektywnym zdaniem największe ryzyko to etap pozyskania wiedzy o firmie klienta i jego potrzebach, zdobytej podczas analizy biznesowej, i zamiany jej na opis logiki biznesowej w postaci zdatnej do implementacji.
Dlatego dobry analityk to także projektant, osoba potrafiąca opisać model biznesowy w BPMN i przetestować go, potem na nim wskazać zakres projektu i przekazać developerowi w postaci koncepcji rozwiązania (UML), robienie tego w zespole skazuje projekt na efekt głuchego telefonu.
Architekt posłucha moich życzeń co do domku i przekaże je w formie rysunków technicznych wykonawcy, innej sensownej metody nie widzę. Wyobraźcie sobie biuro developera który wysyła na rozmowy pisarza, tę prozę potem czyta inżynier i tworzy coś co zrobią murarze - to pachnie tragedią, dobrze znaną w projektach IT.