Wojtek Sadowicz

Wojtek Sadowicz specjalista ds.
e-marketingu

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

nie mam stosownej wiedzy na temat web 2.0 w bibliotekach, wierzę, że tu dowiem się więcej :-)
chciałbym jednak zainicjować dyskusję o web 1.0 (osobiście nie bardzo przyjmuję do wiadomości to rozróżnienie, ale na potrzeby tekstu się na nie zgadzam) w bibliotekach. innymi słowy o tym jak funkcjonują biblioteki tzw. cyfrowe. z tego, co zauważyłem śląska funkcjonuje w oparciu o to samo oprogramowanie, co małopolska. jak funkcjonuje niestety nie było mi dane zauważyć ( mam nadzieję, że to nie ja zepsułem).
co stanowi - prócz naturalnie konsekwentnego rozwijania zasobów - o sukcesie takich przedsięwzięć?
jaka w tym Wasza, bibliotekarzy rola?
jak to właściwie działa?

to pytania entuzjasty tej idei jako takiej, a jednocześnie takiego, który chce wiedzieć na temat samej idei więcej.

a potem, jaki stąd (z poziomu bibliotek cyfrowych) skok do web 2.0? którędy?

konto usunięte

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Biblioteka małopolska jak i śląska włączone są w krajowy system rozproszonych bibliotek cyfrowych (FBC).Aktulana ich liczba to 16 i wszystkie one działają w oparciu o to samo oprogramowanie (dLibra, najczęsciej w wersji 3.0). Wspólne oprogramowanie ma sporo plusów, m.in. możlwiość przeszukania opisów publikacji z wszystkich bibliotek i przejrzenie opisów pozycji dopiero zaplanowanych do opublikowania:). Wyszukiwanie pełnotekstowe możliwe jest obecnie jedynie z poziomu konkretnej biblioteki cyfrowej.
Świadectwem powodzenia bibliotek cyfrowych mogą być choćby głosy czytelników, którzy będąc w innych krajach lub na innych kontynentach mogą przejrzeć zbiory dotyczące np. historii ich rodzinnego kraju. Ja mogę też wspomnieć o studentach, którzy cieszą się, że zeszyty naukowe dostępne są w internecie i jeszcze mogą je przeszukiwać pełnotekstowo;) ...Bibliotekarze w tej sposób utrwalają dziedzictwo, historię, udostępniają literaturę, badania naukowe i tworzą nowe formy naukowej komunikacji:)
Do "wersji" 2.0 skok nastąpi pewnie typowymi "druzerowymi" metodami: umożliwieniem czytelnikom tworzenia prywatnych katalogów, oceniania czy recenzowania publikacji, typowanie nowych do digitalizacji, być może nadawanie tagów? Pomysłów jest wiele, miejmy nadzieję, że do ich realizacji jest niedaleko;)
A jeśli chodzi o link: spokojnie:D, nie Ty zepsułes;-) stan przejściowy pewnie do jutra rana:D
Pozdrawiam:)Monika Jędralska edytował(a) ten post dnia 17.09.07 o godzinie 23:55

konto usunięte

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

wojtek s.:
>
co stanowi - prócz naturalnie konsekwentnego rozwijania zasobów - o sukcesie takich przedsięwzięć?
jaka w tym Wasza, bibliotekarzy rola?
>
Przychodzimy z gotowym warsztatem i metodami pracy z dokumentami. Jest soft - siadamy i robimy. Oprogramowanie + bibliotekarz = funkcjonalny serwis :)

Myślę, że w skrócie tak to może wyglądać :)
Wojtek Sadowicz

Wojtek Sadowicz specjalista ds.
e-marketingu

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Monika J.:
Świadectwem powodzenia bibliotek cyfrowych mogą być choćby głosy czytelników, którzy będąc w innych krajach lub na innych kontynentach mogą przejrzeć zbiory dotyczące np. historii ich rodzinnego kraju. Ja mogę też wspomnieć o studentach, którzy cieszą się, że zeszyty naukowe dostępne są w internecie i jeszcze mogą je przeszukiwać pełnotekstowo;)
rozumiem, ja jestem trochę staromodny i pewnie nie zamienię zwykłej biblioteki na cyfrową, niemniej nawet jako nieużytkownik jestem - jak napisałem - entuzjastą tego pomysłu.
swoją drogą: ilu użytkowników miesięcznie (takich prawdziwych) ma SBC?
Bibliotekarze w tej sposób utrwalają dziedzictwo, historię, udostępniają literaturę, badania naukowe i tworzą nowe formy naukowej komunikacji:)
Do "wersji" 2.0 skok nastąpi pewnie typowymi "druzerowymi" metodami: umożliwieniem czytelnikom tworzenia prywatnych katalogów, oceniania czy recenzowania publikacji, typowanie nowych do digitalizacji, być może nadawanie tagów? Pomysłów jest wiele, miejmy nadzieję, że do ich realizacji jest niedaleko;)
te dwa akapity potraktuję razem bo są moim zdaniem połączone.
zacznę od tego, że mam wielki szacunek dla bibliotekarzy, tego co robią i jak to robią (w większości wypadków). zdanie, które - skądinąd ładne - napisałaś w pierwszym akapicie jest rzeczywiście prawdziwe.
teraz związek z web 2.0 czy tam biblioteką 2.0.
o ile ja w ogóle dobrze rozumiem te cyferki (z przywołaniem zastrzeżeń z mojego pierwszego postu) to chodzi tu o władzę w ręce mas, ew. narzędzia (rozmaitego typu) w ręce mas. a ja wolałbym, żebyście to jednak Wy to robili. o ile wyobrażam sobie, że internauta (celowo nie używam określenia "statystyczny") potrafi obejrzeć film na youtube i otagować go z grubsza poprawnie o tyle do książek bym go nie wpuszczał. to samo tyczy się w moim głębokim przekonaniu recenzowania czy opiniowania tekstów. tego typu usługi winny być cechą serwisów typu fajne-ksiazki.com nie zaś biblioteki cyfrowej czy jaka by ona tam nie była. o katalogach nie wspominam - doszlibyśmy do wizji Eco z zapisków na pudełkach.
w to, co sobie na ten temat pomyślałem niezwykle trafnie wpisuje się to, co napisał Andrzej Kamiński. chodzi o fragment "+ bibliotekarz" - jestem zdecydowania za.

konto usunięte

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

wojtek s.:
chodzi o fragment "+
bibliotekarz" - jestem zdecydowania za.

Dziękuję.

Jednak, moim zdaniem, udział czytelników - użytkowników - internautów ma spore znaczenie w serwisach typu biblioteka cyfrowa. Dlaczego? To proste - różnica doświadczenia w obcowaniu z tematem lub samym faktem istnienia dokumentu w przestrzeni informacyjnej. Bibliotekarze zawężają tematy, dziedziny itp. - tego nas uczą, obszar skondensowanego "hasła" łatwiej ogarnąć, usystematyzować. Internauci rozszerzają, każdy widzi co innego i co innego jest dla niego ważne. Czasem można się naprawdę zdziwić jak otagowany może być obiekt.

Dlatego nie zgodziłbym się, że do książek nie należy internauty wpuszczać. Należy ale jako pomocnika, który poszerzy pole semantyczne dla innych osób przeszukujących lub przeglądających serwis. Bez takiego udziału nie potrafię sobie wyobrazić funkcjonowania biblioteki cyfrowej w sieci, której założeniem jest korzystanie z doświadczenia kolektywnego. Musimy brać pod uwagę fakt, że system języka jest tworzony na bieżąco przez jego użytkowników. Dopuszczając internautę do korzystania z dobrodziejstw sieci, musimy pozwolić mu komunikować się z innymi użytkownikami w języku dla nich zrozumiałym.

Oczywiście chodzi mi tu o serwisy posiadające swój cel, politykę tworzenia i rozwoju, publiczność do której są skierowane, konkretne obiekty podlegające gromadzeniu i prezentacji. Dopóki tagujesz zdjęcia na Flikr, wszystko jedno jak to zrobisz :)

Tak sobie myślę.
Wojtek Sadowicz

Wojtek Sadowicz specjalista ds.
e-marketingu

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Andrzej K.:
Jednak, moim zdaniem, udział czytelników - użytkowników - internautów ma spore znaczenie w serwisach typu biblioteka cyfrowa. Dlaczego? To proste - różnica doświadczenia w obcowaniu z tematem lub samym faktem istnienia dokumentu w przestrzeni informacyjnej. Bibliotekarze zawężają tematy, dziedziny itp. - tego nas uczą, obszar skondensowanego "hasła" łatwiej ogarnąć, usystematyzować. Internauci rozszerzają, każdy widzi co innego i co innego jest dla niego ważne. Czasem można się naprawdę zdziwić jak otagowany może być obiekt.
rozumiem argument, niemniej rad bym sie z nim posprzeczał. nie chcę wchodzić specjalnie w teorię obcowania z dziełem sztuki literackiej, dopuszczę jedynie taki pogląd, że tego typu obcowanie jest zgoła inne niż jakiekolwiek inne doświadczenia tego typu.
wywodzę stąd takie twierdzenie: nie sposób, nawet bazując na otwartych na wszystko zasadach gry, otagować Kartotekę inaczej niż po bibliotekarsku. społeczne zaś doświadczenia są indywidualne i taksonomia web 2.0 potknie się na tym jak sądzę.
w Twoim poście padło określenie: "gotowy warsztat", ma ono kluczowe znaczenie. nikt lepiej niż Wy nie wie tego, jak był on rozwijany, jakie tradycje wpływają na jego kształt. to tradycja, która zobowiązuje i - w mojej opinii - jest dobra, prowadzi we właściwym kierunku.
Dlatego nie zgodziłbym się, że do książek nie należy internauty wpuszczać. Należy ale jako pomocnika, który poszerzy pole semantyczne dla innych osób przeszukujących lub przeglądających serwis.
to też ważne. a co jeżeli otagowanie społeczne, zwiększające rzeczywiście opis znaczeniowy, zasugeruje sposób odczytania dzieła? czy to nie jest bibliotekarski gol do własnej bramki?
Bez takiego udziału nie potrafię sobie wyobrazić funkcjonowania biblioteki cyfrowej w sieci, której założeniem jest korzystanie z doświadczenia kolektywnego. Musimy brać pod uwagę fakt, że system języka jest tworzony na bieżąco przez jego użytkowników. Dopuszczając internautę do korzystania z dobrodziejstw sieci, musimy pozwolić mu komunikować się z innymi użytkownikami w języku dla nich zrozumiałym.
zgoda, zgoda (a Bóg wtedy rękę poda), moje pytanie odnosi się do tego, czy jest na to miejsce w bibliotece?
Oczywiście chodzi mi tu o serwisy posiadające swój cel, politykę tworzenia i rozwoju, publiczność do której są skierowane, konkretne obiekty podlegające gromadzeniu i prezentacji. Dopóki tagujesz zdjęcia na Flikr, wszystko jedno jak to zrobisz :)
prawda. czy jednak istnieje sposób na to, żeby otagować książkę czy artykuł tak, żeby nie zepsuć lektury?
Andrzej Góralczyk

Andrzej Góralczyk Poprawiam
przedsiębiorstwa.
Właściciel portalu
Dyrekcja.pl

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

W związku z tym sporem polecam mój artykuł sprzed kilku lat - 3 ostatnie akapity. Może pomoże :)

http://www.cxo.pl/artykuly/46456.html

konto usunięte

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

wojtek s.:

rozumiem argument, niemniej rad bym sie z nim posprzeczał. nie chcę wchodzić specjalnie w teorię obcowania z dziełem sztuki literackiej, dopuszczę jedynie taki pogląd, że tego typu obcowanie jest zgoła inne niż jakiekolwiek inne doświadczenia tego typu.

No i tu mamy problem dzieła literackiego - w zasadzie nie ma potrzeby klasyfikowania dzieł literackich poza kontekstem kultury języka, z którego się wywodzi i czasu w którym powstało. Wartościowanie to co innego. Tag "dobra książka" nie ma znaczenia informacyjnego jako takiego ale może pomóc zorientować się w tym co polecają inni. I to wcale nie jest od rzeczy, zwłaszcza jeżeli tworzy się układ, którego odbiorcami są właśnie "statystyczni" :)
wywodzę stąd takie twierdzenie: nie sposób, nawet bazując na otwartych na wszystko zasadach gry, otagować Kartotekę inaczej niż po bibliotekarsku. społeczne zaś doświadczenia są indywidualne i taksonomia web 2.0 potknie się na tym jak sądzę.
w Twoim poście padło określenie: "gotowy warsztat", ma ono kluczowe znaczenie. nikt lepiej niż Wy nie wie tego, jak był on rozwijany, jakie tradycje wpływają na jego kształt. to tradycja, która zobowiązuje i - w mojej opinii - jest dobra, prowadzi we właściwym kierunku.

To wcale nie dzieła literackie są podstawą budowy relacji semantycznych w mechanizmach wyszukiwania i przeglądania. Literatura jest literaturą jest literaturą :) Opis w kontekście innym niż wspomniany wyżej nie niesie wartości informacyjnej jako takiej. Przecież każdemu może się podbać co innego...
Powtórzę - literatura piękna to tylko margines dokumentów obecnych w bibliotekach cyfrowych. Dla porównania - repozytoria instytucjonalne instytucji badawczych, w pierwszej fazie przesyłania dokumentów stosują w większości zasadę opisu przez użytkowników (najczęściej autorów). Dalej, zależnie od polityki jakości metadanych są one poddawane weryfikacji i kontroli.

Dam przykład, w jakim stopniu udział użytkowników poszerza możliwości dotarcia do celu:
- funkcjonuje w praktyce termin "prawo urzędnicze"
- wiele systemów klasyfikacji rozbiłoby go na części składowe odpowiadające zawartym treściom "prawo administracyjne", "prawo pracy" "status urzędnika" itp. ze względu na przyjęte zasady (ontologie systemu opisu)
- w rezultacie tylko tag użytkownika, pozostający poza rygorami taksonomii, daje możliwość użycia języka naturalnego jako aparatu wyszukiwania

Powiązania między informacją kontrolowaną i językiem naturalnym mogą stworzyć bardzo ciekawy układ znaczeniowy o sile o wiele większej niż tylko prosta suma zastosowań. Jeszcze zbyt słabo są rozbudowane te struktury by wytworzyła się "informacyjna masa krytyczna", myślę, że czeka nas kilka ciekawych lat :)
zgoda, zgoda (a Bóg wtedy rękę poda), moje pytanie odnosi się do tego, czy jest na to miejsce w bibliotece?

W bibliotece jest miejsce na wszystko :) Naprawdę!
prawda. czy jednak istnieje sposób na to, żeby otagować książkę czy artykuł tak, żeby nie zepsuć lektury?

A czy okładka psuje lekturę? Metadane są całkowicie zewnętrzne w stosunku do dokumentu. Dlatego można o nich np. dyskutować nie poruszając zupełnie kwesti wartości samego dokumentu.
Wojtek Sadowicz

Wojtek Sadowicz specjalista ds.
e-marketingu

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Andrzej K.:
[wycinam to, co niepotrzebne]
No i tu mamy problem dzieła literackiego - w zasadzie nie ma potrzeby klasyfikowania dzieł literackich poza kontekstem kultury
języka, z którego się wywodzi i czasu w którym powstało. Wartościowanie to co innego. Tag "dobra książka" nie ma znaczenia informacyjnego jako takiego ale może pomóc zorientować się w tym co polecają inni. I to wcale nie jest od rzeczy, zwłaszcza jeżeli tworzy się układ, którego odbiorcami są właśnie "statystyczni" :)
czy dobrze rozumiem, chodzi o to, żeby opis społeczny był aksjologiczny?
z problemem dzieła literackiego i tak trzeba się w bibliotekach zmagać. prawda? ;-)
To wcale nie dzieła literackie są podstawą budowy relacji semantycznych w mechanizmach wyszukiwania i przeglądania.
obawiam się, że nie rozumiem.
Literatura jest literaturą jest literaturą :) Opis w kontekście innym niż wspomniany wyżej nie niesie wartości informacyjnej jako takiej. Przecież każdemu może się podbać co innego...
otóż to
Powtórzę - literatura piękna to tylko margines dokumentów obecnych w bibliotekach cyfrowych.
to jest argument, domyślam się że rzeczywiście może tak być. co jest dla mnie naturalnie przykre samo w sobie.
Dam przykład, w jakim stopniu udział użytkowników poszerza możliwości dotarcia do celu:
- funkcjonuje w praktyce termin "prawo urzędnicze"
- wiele systemów klasyfikacji rozbiłoby go na części składowe odpowiadające zawartym treściom "prawo administracyjne", "prawo pracy" "status urzędnika" itp. ze względu na przyjęte zasady (ontologie systemu opisu)
- w rezultacie tylko tag użytkownika, pozostający poza rygorami taksonomii, daje możliwość użycia języka naturalnego jako aparatu wyszukiwania
a to na pewno. jest pewnie i tak, że potrafi zmylić.
zdaję sobie sprawę z tego, że w zarządzaniu informacją nie sposób nie docenić tego, co tam nazywa się tacit knowledge. ba, realizowane są obecnie projekty, które ideę zarządzania wiedzą opierają wyłącznie na tym. natomiast moja staromoda podpowiada mi, że katalog biblioteczny (sensu stricte tyle, że w wersji elektronicznej) najlepiej zrobi bibliotekarz :-)
Powiązania między informacją kontrolowaną i językiem naturalnym mogą stworzyć bardzo ciekawy układ znaczeniowy o sile o wiele większej niż tylko prosta suma zastosowań. Jeszcze zbyt słabo są rozbudowane te struktury by wytworzyła się "informacyjna masa krytyczna", myślę, że czeka nas kilka ciekawych lat :)
tak zapewne, przyglądam się tej tematyce od długiego czasu i mam takie przemyślenia, że o ile jest to rzeczywiście ciekawe i pasjonujące, acz zakładam, że z zastosowaniami może być rozmaicie.
W bibliotece jest miejsce na wszystko :) Naprawdę!
na to zdanie moja staromoda wprost krzyczy: nie! choć mam oczywiście dowody na to, że staromoda wychodzi powoli z użycia.
A czy okładka psuje lekturę? Metadane są całkowicie zewnętrzne w stosunku do dokumentu. Dlatego można o nich np. dyskutować nie poruszając zupełnie kwesti wartości samego dokumentu.
moim zdaniem należy rozróżnić okładkę od metadanych, choć stylistycznie jest to zgrabne porównanie. zupełnie inny zakres semantyczny, siła oddziaływania, sposób docierania do odbiorcy.
okładka zatem nie zepsuje lektury (chyba, że jest wyjątkowo źle lub złośliwie źle zrobiona), natomiast wadliwy metaopis, szczególnie dzieła literackiego, może jego odbiór pewnie popsuć. podobnie zresztą jest ze zbiorem prawnym czy innym.
Andrzej Góralczyk

Andrzej Góralczyk Poprawiam
przedsiębiorstwa.
Właściciel portalu
Dyrekcja.pl

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Myślę sobie, że to nieporozumienie wynika z innego rozumienia czym jest semantyka i kontekst.

Dla wielu informatyków semantyka to narzędzie wskazywania i opisywania obiektów. Dla bibliotekarza i innych humanistów to językowa manifestacja znaczeń, a znaczenie to nie zbiór desygnatów (!). Ponadto kontekst w szerokim ujęciu to nie tylko środowisko "informacyjne" danego dokumentu (np. przynależność do pewnej kategorii wyrażonej słowem kluczowym) ale ogół sytuacji tworzenia i percepcji treści. W jakiś sposób, absolutnie nie formalny, ów kontekst znajduje wyraz w tagach. Toteż stwierdzenie...
To wcale nie dzieła literackie są podstawą budowy relacji semantycznych w mechanizmach wyszukiwania i przeglądania.

...może się wydawać niezrozumiałe dla informatyka. W tych okolicznościach zrozumiały jest także "bunt" Pana Wojciecha, że "taksonomia web 2.0 potknie się na tym".

Więc nie ma tu sprzeczności, jest współistnienie, wzbogacające. Nikt lepiej, niż bibliotekarz nie opisze obiektu w sposób wysoce sformalizowany, klasyfikując je np. wg taksonomii Deweya. Ale nikt lepiej nie "dopisze" do niego znaczeń kulturowych niż realny Czytelnik w swoich tagach.

Bajki Grimma są dla jednych (w jednym kontekście) opowiastkami o dobrych dzieciach, a dla innych (w innym kontekście) szkołą okrucieństwa. Jest jakiś sposób na ujęcie tych dwóch ZNACZEŃ w opisie bibliograficznym? A przecież oba znaczenia niosą doniosłą informację.

A jak sobie może poradzić z tym maszyna (komputer)? Wystarczy, że nie będziemy od niej wymagać, aby "wnioskowała" - Czytelnik nie potrzebuje systemu eksperckiego, on potrzebuje prostego narzędzia pozwalającego łatwo znaleźć potrzebne mu treści i nie ugrzęznąć w sieci. Czytelnik obznajomiony z zaletami klasyfikacji formalnych z pewnością wykorzysta oba narzędzia: słownik kontrolowany i tagi. Ale ważne jest, aby istniał tag "prawo urzędnicze" :)

Nawiasem mówiąc też jestem staromodny :)Andrzej Góralczyk edytował(a) ten post dnia 18.09.07 o godzinie 19:07
Wojtek Sadowicz

Wojtek Sadowicz specjalista ds.
e-marketingu

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

ja mam tę nieszczęśliwą sytuację, że podłoże akademickie mam humanistyczne (jestem polonistą-językoznawcą), zawodowo zaś zajmuję się informatyką.
czasem mam pewne objawy rozdwojenia jaźni ;-)
Andrzej Góralczyk

Andrzej Góralczyk Poprawiam
przedsiębiorstwa.
Właściciel portalu
Dyrekcja.pl

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Uspokoił mnie Pan, już się obawiałem jaźni jednostronnej (informatycznej) :)

konto usunięte

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

wojtek s.:
swoją drogą: ilu użytkowników miesięcznie (takich prawdziwych) ma SBC?
Po krótkiej przerwię spieszę ze statystykami. I dodam parę słów od siebie do ciekawej i cennej dla bibliotekarza cyfrowego dyskusji:
Pewną analogią do tagowania może być przykład z Wikipedii, gdzie licealista poprawiał fachowe terminy w definicjach tworzonych przez doktora chemii. Czas w naukach chemicznych robi swoje. A im więcej oczu patrzy...jakby nie było metadane tworzone są przez jednego redaktora biblioteki cyfrowej. Użytkowników bc, którzy mogliby tagować, jest wielu.
Podeprę się postem Andrzeja Kamińskiego: język powinien być zrozumiały dla użytkowników, naturalny. W tym wątku poruszony był problem wykorzystania atrybutu Temat i słowa kluczowe w BC, a także sztucznych języków stosowanych do opisu publikacji. W ŚBC stosowany jest w tym atrybucie także kwalifikator Hasło przedmiotowe...obawiam się, że jego wykorzystanie przez czytelników jest bliskie zeru. Zatem pozostają: słowa kluczowe tworzone przez jednego redaktora i...możliwość pozwolenia użytkownikom dodawania swoich charakterystyk. BC musiałyby zwołać rzesze bibliotekarzy dziedzinowych, by sprostali perfekcyjnemu nadawaniu słów kluczowych w naukowych, czy historycznych publikacjach (bo tak jak wspomnieliście wczesniej - literatura piękna to mały fragment zawartości bc).
A lekarstwem na tag "dobra książka" być może byłby system oceny publikacji (znany dobrze z dwazerowych serwisów). Obawom o "zaśmiecenie" przez użyszkodników charakterystyk w profesjonalnym źródle wiedzy, jakim są bc, być może zaradziłaby moderacja..Wszystko przed nami;-)
PozdrawiamMonika Jędralska edytował(a) ten post dnia 25.09.07 o godzinie 22:37
Remigiusz Lis

Remigiusz Lis Biblioteka Śląska

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Pomysł na tagowanie publikacji w BC bierze się z kilku przyczyn, z których wiele jest banalnych.
1. Treści jest zbyt wiele - ludzie pracujący w bibliotekach to ułamek populacji, która zna ułamek ułamka treści. By publikację trafnie opisać, trzeba ją przeczytać i zrozumieć. I tu zaczyna się ból.
2. Bibliotekarze są szkoleni w językach informacyjno-wyszukiwawczych - jednakże sami oni narzekają na ich "pustotę", kategorie są zbyt ogólne, udziwnioną składnię i odpytanie w średnim zbiorze dokumentów zwraca sporo odpowiedzi, jeśli w ogóle. Owszem można stosować coraz precyzyjniejsze określniki, ale - trzeba się na przedmiocie dzieła znać lub dość dokładnie je przejrzeć - by zrobić to trafnie. Można precyzyjnie stosować wiele haseł - ale na to trzeba mieć sporo czasu.
3. Dodatkową funkcją jęz. informacyjno-wyszukiwawczych jest - informowanie. Tj. prócz zaczepienia dla wyszukiwań, wyświetlenie słownika haseł ma poinformować użytkownika o jakichś nieznanych obszarach wiedzy lub być przynajmniej podpowiedzią do dalszych poszukiwań. Stosuje sie też system adnotacji, odsyłaczy, itp. by załatwić sprawę synonimów, wyrazów bliskoznacznych, itp. Konstruuje sie więc język sztuczny, który jest zbliżony do naturalnego, ale nim nie jest. Ma on ambicję "pokryć" znaczeniami uniwersum znaczeń dokumentów. Czy to się da - biorąc pod uwagę choćby dynamikę wiedzy czy kultury?
4. Zaczynają się wątpliwości czy użytkownicy w ogóle używają tego wszystkiego co im bibliotekarze przygotowali. Wydaje się że nie - jeśli tylko mogą - zadają pytania językiem naturalnym, oczekując by system biblioteczny ich "rozumiał", a nie by oni musieli się uczyć jego.

Otóż "dwazerowe" klasyfikowanie, chcąc ominąć ręczną robotę rzuca to wszystko A)śledzącym użytkownika maszynom. Stąd też "użytkownicy, którzy kupili to/oglądali to/poszli tam - kupili także tamto/obejrzeli tamto/poszli tam".
Każdy ruch myszą przędzie sieć znaczeń, którą mogą podążać inni, nawet jak ścieżki wcześniej nie znali.
B) Tagującym pasjonatom. Pojedynczy tag to "znaczenie subiektywne", lecz jeśli zostanie potwierdzony przez następnego taggera - i kolejnego - zaczyna on nabierać charakteru coraz bardziej intersubiektywnego, czyli może stanowić punkt komunikacji między użytkownikami oraz punk zaczepienia wyszukiwań. I może zawierać nowe znaczenia, które z czasem odkrywają użytkownicy.

Ostatnio w dyskusji z kolegami, którzy programują nasze BC - padł jeszcze jeden pomysł - by dla publikacji faktograficznych, źródłowych pozyskiwać słowa kluczowe poprzez zliczanie maksymalnych wystąpień w tekście słów znaczących (a więc bez spójników, zaimków, itp). Oczywiście na czystym tekście. Taki zbiór, poprawiony zmoderowany przez redaktora, mógłby dawać dość trafne klucze. Ale pełny tekst to przyszłość, choć już teraz jest w BC wiele tekstów digital born.

Zatem wydaje mi się, że w praktyce bibliotekarskiej, ową "zbiorową mądrość" można zręcznie wykorzystywać, bez specjalnie utopijnych, romantycznych uniesień związanych z "bezinteresownymi społecznościami"Remigiusz Lis edytował(a) ten post dnia 25.09.07 o godzinie 23:38
Remigiusz Lis

Remigiusz Lis Biblioteka Śląska

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

wojtek s.:

swoją drogą: ilu użytkowników miesięcznie (takich prawdziwych) ma SBC?

Dane za ostatnie 30 dni - zbiór ok. 4300 publikacji (wg Google Analitics)

15,013 Visits
9,220 Absolute Unique Visitors
171,897 Pageviews
11.45 Average Pageviews
00:05:19 Time on Site
29.32% Bounce Rate
56.98% New Visits
Agnieszka Koszowska

Agnieszka Koszowska Program Rozwoju
Bibliotek, redaktor
naczelna portalu
www....

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Andrzej G.:
Więc nie ma tu sprzeczności, jest współistnienie, wzbogacające. Nikt lepiej, niż bibliotekarz nie opisze obiektu w sposób wysoce sformalizowany, klasyfikując je np. wg taksonomii Deweya. Ale nikt lepiej nie "dopisze" do niego znaczeń kulturowych niż realny Czytelnik w swoich tagach.


No, lepiej niż bibliotekarz na pewno dany obiekt opisałby ekspert-pasjonat, ze znajomością danego systemu klasyfikacji. Ale nawet wtedy, wydaje mi się, nie unikniemy niebezpieczeństw związanych z subiektywnym spojrzeniem na dany temat. Dla kogoś opracowanie nt. szachów zostanie sklasyfikowane pod kategorią "gry", dla kogoś innego pod kategorią "sport". Jasne że różne języki klasyfikacji umożliwiają uwzględnienie dwóch lub więcej kategorii, ale jedna z nich może być dominująca, na pierwszym miejscu (a wiec sugerująca temat),często się też zdarza, że innej w opisie po prostu nie ma, mimo że powinna być.

Ponadto wiele haseł sformułowanych jest w sposób rzadko używany w języku naturalnym. W Języku Haseł Przedmiotowych Biblioteki Narodowej są np. hasła "kucharstwo", czy "sztuczne poronienie", a ktoś, kto chciałby wyszukać książki na te tematy, raczej wpisałby "przepisy kulinarne", "książki kucharskie" (zamiast "kucharstwo") lub "aborcja" czy "przerywanie ciąży" (zamiast "sztuczne poronienie"). Chodzi też o to, by dostosowywać katalogi do potrzeb użytkowników wyszukiwarek internetowych i ich przyzwyczajeń.

Z kolei tagowanie ma poważny minus - niejednolitość i brak konsekwencji. Często się zdarzają różne formy pisowni tagów, i różne błędy: literatura s-f opisywana jest w społecznościowych serwisach książkowych jako "s-f", "science fiction", "science-fiction", "Science fiction" itp., co oczywiście powoduje szum. Pewnie można by tak skonstruować program, by ujednolicał automatycznie, ale inwencja twórcza internautów jest nieprzewidywalna ;). Ponadto, zwolennicy dwazerowych rozwiązań w katalogach bibliotecznych sugerują też, by systemy biblioteczne miały opcje zbliżone do tych w wyszukiwarkach, np. gdy ktoś wpisze słowo z błędem, pojawiałby się komunikat "czy miałeś na myśli...[i tu sugerowane słowo]?".

konto usunięte

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Remigiusz L.:
Ostatnio w dyskusji z kolegami, którzy programują nasze BC - padł jeszcze jeden pomysł - by dla publikacji faktograficznych, źródłowych pozyskiwać słowa kluczowe poprzez zliczanie maksymalnych wystąpień w tekście słów znaczących (a więc bez spójników, zaimków, itp). Oczywiście na czystym tekście. Taki zbiór, poprawiony zmoderowany przez redaktora, mógłby dawać dość trafne klucze. Ale pełny tekst to przyszłość, choć już teraz jest w BC wiele tekstów digital born.

I to chyba jest dobry pomysł.
Biorąc pod uwagę, że odwołujemy się tu poniekąd do rozwiązań stosowanych w czasach już zamierzchłych czyli indeksów KWiC i KWoC, wiadomo, że można takie indeksy sporządzać automatycznie.

Może rzeczywiście trzeba wycofać się ze ślepej uliczki zewnętrznego w stosunku do dokumentu języka informacyjnego i indeksować dokumenty słowami zaczerpniętymi z nich samych. W końcu piszą je specjaliści, używają prawidłowych terminów w prawidłowym znaczeniu i kontekście. Mamy przecież obecnie doskonałe techniki przetwarzania tekstu, które pozwalają na ulepszenie starych pomysłów.

Co Wy na to?

A jeśli chodzi o sugerowanie słowa po błędzie wyszukiwawczym, bardzo mi się pomysł podoba. Zresztą słyszałem wiele głosów, twierdzących, że powinien to być standard w oprogramowaniu bibliotecznym (a więc powinien pojawić się również w oprogramowaniu dla bibliotek cyfrowych). Osobiście obserwuję reakcje czytelników "zmagających się" z prawidłowym wpisaniem najprostszych nawet tytułów, nazwisk, słów do bardzo prostej wyszukiwarki. Wydaje mi się jednak, że mechanizm ten, choć wygląda prosto, jest dość skomplikowany - ale pewnie się mylę :)Andrzej K. edytował(a) ten post dnia 01.10.07 o godzinie 14:02
Remigiusz Lis

Remigiusz Lis Biblioteka Śląska

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Andrzej K.:

A jeśli chodzi o sugerowanie słowa po błędzie wyszukiwawczym, bardzo mi się pomysł podoba. Zresztą słyszałem wiele głosów, twierdzących, że powinien to być standard w oprogramowaniu bibliotecznym (a więc powinien pojawić się również w oprogramowaniu dla bibliotek cyfrowych). Osobiście obserwuję reakcje czytelników "zmagających się" z prawidłowym wpisaniem najprostszych nawet tytułów, nazwisk, słów do bardzo prostej wyszukiwarki. Wydaje mi się jednak, że mechanizm ten, choć wygląda prosto, jest dość skomplikowany - ale pewnie się mylę :)Andrzej K. edytował(a) ten post dnia 01.10.07 o godzinie 14:02

Obawiam się, że jest dość skomplikowany. Stosuje go standardowo Google, ale on ma do dyspozycji to co systemy biblioteczne bezpamiętnie trwonią: potężne listy zapytań użytkowników, historię ich wędrówek po sieci co w połączeniu z indeksami tekstów stron daje pewną "semantyczną wypadkową" w postaci propozycji, którą wyszukiwarka podsuwa szukającemu.

Robienie czegoś takiego na piechotę jest dość beznadziejne. W BC stosuje się (tzn. jest możliwość stosowania - bo to też trzeba robić na piechotę i rychło, przy odpowiednim tempie publikacji, jest to zarzucane) - konstrukcję: słowa kluczowe bazowe z dopinanymi ręcznie synonimami, do których też można dopisać błędne formy. Zapytanie synonimem daje w tym momencie zwrot publikacji opisanej jawnie bazowym kluczem, który syntaktycznie nie odpowiada zapytaniu użytkownika. Gdyby ten proces rozbić na więcej etapów:

1. zapytanie dowolnym słowem-synonimem
2. wyszukanie słowa bazowego do którego ów synonim jest dowiązany
to wówczas
3. Lista wynikowa wyszukania, mogłaby zwracać, prócz bezpośrednich trafień ,podpowiedź - "czy chodziło Ci o [słowo-bazowe]"

Przegląd słów zapytań w Googlu rodzi jednak przekonanie, że lista możliwości pomyłek jest tu potężna - szczególnie w przypadku takich języków deklinacyjno-koniugacyjnych jak polski.

konto usunięte

Temat: biblioteka cyfrowa jako taka

Temat zdecydowanie odbil z "biblioteki cyfrowej jako takiej" w kierunku "madrych" bibliotek.
Sam pracuje od kilku lat nad systemem JeromeDL [ http://www.jeromedl.org/ ], zaczelo sie jeszcze na Politechnice Gdanskiej (i wowczas nawet wspolpracowalem z PCSS kiedy oni tworzyli dLibre), teraz projekt jest glownie prowadzony w DERI Galway, przez moja grupe Corrib.

Na poczatku wszystko bylo wpakowane w jeden maly projekcik - ale po przeniesieniu sie do DERI - okazalo sie ze juz sie nie miesci. Osobne projekty dostarczaja:
* komponentow do zarzadzania kontrola dostepu i lista uzytkownikow/autorow bazujaca na sieciach spolecznych [ http://www.foafrealm.org/ ]
* rozproszonej komunikacji pomiedzy bibliotekami w oparciu o P2P [ http://hypercup.corrib.org/ ]
* umozliwienia komunikacji z innymi systemami [ http://www.marcont.org/ ]
* zaawansowanych mechanizmow przegladania i wyszukiwania [ http://s3b.corrib.org/ ]

Wlasnie ten ostatni projekt wydaje sie najciekawszy, JeromeDL jako taki dostarczyl calej otoczki, ale to wlasnie wyszukiwanie jest tym co interesuje ludzi. Dlatego tez wydzielilem to jako osobny projekt; tak wlasciwie, to S3B dostarcza juz teraz cala mase komponentow:
* SSCF [Social Semantic Collaborative Filtering] - wyszukiwanie przez zakladki - jezeli znacie del.icio.us - to jest to bardziej spoleczne, bardziej biiblioteczne, i zdecydowanie Web 2.0 :)
* MBB [MultiBeeBrowse] - przegladanie bazy opertej o skojarzenia semantyczne, czyli wiecej niz tylko zwykle filtrowanie - dodatkowo mozna uaktywnic tryb wspolpracy w czasie szukania
* TTM [TagsTreeMaps] - sadze ze TagClouds sa dobrze znane - kazda strona Web 2.0 je oferuje - ten komponent umozliwia grupowanie (klastrowanie) tagow, bardziej zaawansowane filtrowanie, a co najwazniejsze pokazuje je korzystajac z algorytmu TreeMaps (np.: http://marumushi.com/apps/newsmap/)
* Blog wewnatrz biblioteki, zgodny ze standardem SIOC [ http://sioc-project.org/ ]
* SQE [Semantic Query Expansion] - to jest w sumie odpowiedz na problemy przecietnego smiertelnika - zeby maszyna wiedziala co autor zapytania mial na mysli. Najmlodszy z komponentow, i niestety nadal w fazie rozwoju - ale interesujace rezultaty powinnismy miec juz za kilka miesiecy.

A wszystko po to zeby uzytkownikom bibliotek cyfrowych zylo sie lepiej; na przyklad - dla mnie duzym problemem jest to ze jak przeszlismy z bibliotek do cyfrowych bibliotek - to wszyscy stali sie "samotni" - tylko my i okienko do wpisywania zapytania. A bibliotekarza z ktorym moznaby porozmawiac juz nie ma :( Jako rozszerzenie SQE chcemy cos takiego zamodelowac - czas pokaze czy nam sie uda.

Jak na razie przeprowadzamy ewaluacje tych prototypow rozwiazan ktore dodalem do JeromeDL. Zapraszam wszystkich na http://q.digime.name/

Następna dyskusja:

biblioteka cyfrowa od podstaw




Wyślij zaproszenie do