Temat: Microsoft Excel: The king of BI - ciąg dalszy
Stefan T.:
Nie no... porównanie nietrafione. Gdyby sprzątaczka w moim przykładzie pracowała nad przewrotem kopernikańskim w zakresie sprzątania hoteli to ok.... w moim przykładzie jednak, sprzątaczka pracowała nad przewrotem w zarządzaniu hotelami (a na to jej doświadczenie z Hilton nie pozwala).
Innymi słowy... wykorzystywanie doświadczenia w zakresie szkoleń z MS Excel przy dyskusji na temat potrzeb informacyjnych dużych korporacji jest bez sensu.
Nieprawda.
Po 1., stosując skróty myślowe - my nie pracujemy nad usprawnieniem "zarządzania w ogóle", tylko nad sensownym przepływem informacji analitycznej, czyli mlekiem, z którego robi się śmietanę.
Śmietana z biaja jest czysto iluzoryczna. Oczywiście, informatyka poczyniła wielkie kroki w tej dziedzinie, choćby wymyślając idee HD czy tabeli przestawnej (czyli, dalej, OLAPa - pisze o tym KR), ale dalej poszła w jakiś bzdurny monopol, zwany biajem. Chce budować coś, co nie ma racji bytu. To człowiek podejmuje decyzje w bardzo dynamicznym środowisku informacyjnym i cokolwiek się da do biaja, jutro jest nieaktualne. Biaje ratują się eksportami surówek do E. i dzięki temu ktoś im jeszcze wierzy. Ale to TU, w owym E. powstaje REALNA informacja zarządcza. Małomiękki, choć dzięki niemu to się zdemokratyzowało i, w ogóle, takie fajne jest, zwróć uwagę - błądzi!
Tam nie ma wizjonerów, tam są informatycy i handlowcy. Małomiękki robi BAZĘ, czyli owego E., co się z tym zrobi, czyli technologia wywijania młotkiem, jest POZOSTAWIONA owej demokracji (excelioza). A demokracja, jak wiadomo, to, "choć najlepszy, to bardzo ułomny" itd.
To trzeba zorganizować! Bo na Małomiękkiego nie ma co liczyć.
My też, pisałem już o tym, swojego czasu (~1998-2004), kryliśmy głowy przed "wielkim biajem".
Ale zaczęliśmy szkolić. I, tu, klops.
Przychodzili ludzie najpierw z małych firm - no dobrze, to w tym Excelku trzeba tu i tu...
Ale zaczęli przychodzić z firm wielkich - teraz to 90%!
My, przynajmniej ja, za każdym razem pytam: Po co Wy tu? Skąd dane? Jaki system, itd.
I większość, że wielki ERP, że biaj, że "złe itki nie dają" itp.
Zaczęliśmy myśleć. I, z tego Excela, poniewieranego (mogę pocytować biajowe artykuły z tego okresu) strasznie, nagle UROSŁO PEŁNOPRAWNE narzędzie analizy. A excelioza dalej - bo ludzie wolą ją, niż najdroższe biaje, które zresztą, ratują się oną, bo inaczej by szybciutko zdechły. A Małomiękki się buja pomiędzy chmurą, a IMA'ą, wymyśla jakieś durne Powerpivoty itp. Robi jakieś serwery SQLS 2012 BI, które wymagają doktoratu, żeby zainstalować, a profesury, żeby użyć...
Małomiękki jest, biedactwo, w kropce.
A rozwiązanie jest takie proste! Weź wiedzę i technologię bazodanową informatyki, odrzuć biajowanie, dodaj elastyczność E., posyp zmiennością tematu analiz i masz...?
No właśnie - pracujesz w Excelu, nigdzie się nie ruszasz
Wszystko wokoło (dane, owe durne eksporty biajowo-erpowe) wiruje wokół tego i...?
No, SOA, nie chce być inaczej.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 21.08.13 o godzinie 13:36