Temat: Gdzie te wysokie zarobki w IT w Polsce?
Panowie, krótka piłka -- zarabiacie powyżej 20k brutto na obecnych stanowiskach? Jeśli tak to wspaniale, możecie być z siebie dumni i rzeczywiście przy takich dochodach emigracja nie jest już tak opłacalna.Śmiem jednak twierdzić (i myślę, że mam na to solidne argumenty), że jesteście w takim razie w 1% adminów zarabiających takie sumy w Polsce, a my tu rozmawiamy o większości i trendach rynkowych, a nie o poziomie przysłowiowego Alana Coxa. Gdyby wszyscy zarabiali tyle co Wy to po pierwsze nie byłoby tej całej dyskusji.
Gro ludzi w Polsce na stanowiskach technicznych w obszarze Unix obecnie zarabia w granicach 10k-12k brutto; jest też cała masa osób zarabiających w granicach 7k-8k brutto. I to jest myślę skala zarobków o której trzeba pisać i do której można się odnieść.
Ja rozumiem, że niektórzy dali się ponieść fali entuzjazmu pseudofiremek rekruterskich i fałszywym uśmieszkom podstawionych aktorów na ich śmiesznych kolorowych broszurkach wypełnionych pseudobiznesowym bełkotem i nowomową (jak ta z Hays którą kolega podesłał) i na przykład przeszli na B2B. Dopiero później jednak dowiedzieli się, że nie mają urlopu, projekty średnio zmieniają im się co pół roku (a potem np. przez następne parę miesięcy nic, a kredyty trzeba spłacać) i generalnie wewnątrz firmy są traktowani jako woły robocze na zasadzie -- "od tego mamy kontraktorów, niech zapie...ają". Znam nawet takiego, co wylądował w szpitalu przez stresy związane z tym wszystkim, bo taka praca trzeba powiedzieć jasno, ale bardziej przypomina pracę w sprzedaży niż typową pracę sysadmina. Znam również taki przypadek, że ktoś wyszedł na lunch i w międzyczasie dowiedział się, że jego projekt zakończył się, także do pracy już nie wrócił. :)
Nie każdy lubi też jeździć po całej Polsce, by szukać nowych "kontraktów". Chciałbym zobaczyć też te 19k na Waszej fakturze -- żeby taką kwotę osiągnąć musielibyście chyba nie spać tylko jeździć dzień i noc po klientach -- dużo zdrowia życzę w takim razie Wam i Waszym rodzinom. Można pisać, że ktoś zarabia 100 netto /h. Co z tego jak na przykład pracuje 2 godziny dziennie, bo coś tam robi u klienta na żądanie jedynie... B2B i kontrakty to nie jest jak twierdzą niektórzy panaceum na wszystko w IT. To raczej puszka Pandory.
Dziś twierdzę, że w dobie "body leasing" i przeróżnych oszustów oferujących niebotyczne zarobki na B2B -- praca na etacie, obsługując klienta wewnętrznego, jest dużym przywilejem. Czasem warto zarobić tych parę tysięcy mniej, ale mieć większy komfort psychiczny oraz spokojniejszą pracę.
Kolega Maciej jeździ nowym BMW 6 podobnie jak 95% jego kolegów na tym samym stanowisku i to wszystko z pracy sysadmina w Polsce :) Ktoś tu sobie jakieś jaja robi? Nowych BMW 6 to nie mają nawet prezesi dużych korpo w Warszawie. Ja rozumiem, że w dobie czasów "bądźmy zawsze pozytywni, uśmiechnięci" mitomania rozwija się w najlepsze, ale naprawdę czasem warto wyjść na ulicę i zobaczyć, że w istocie tak jak pisał Michał próg zamożności w Polsce to raptem 5000 netto, a to dlatego, że 98% ludzi zarabia PONIŻEJ tej kwoty. To, że w Warszawie jeździ trochę luksusowych aut, bo mamy wesołe grono naszych rodzimych "celebrytów" i dzieci resortowych, to nie oznacza jeszcze, że wszyscy w IT jeżdżą nowymi, luksusowymi samochodami. Byłem parę lat temu na konferencji BSD w Krakowie, gdzie większość ludzi tam obecnych była napewno w czołówce polskiego IT. I wiecie co? Na parkingu nie stało nawet jedno nowe BMW...
Powiedzmy sobie jasno, informatycy w Polsce są w większości biedni, ponieważ generalnie Polska to nadal bardzo biedny kraj. Sporo z nich zarabia ponad 5000 netto, ale jak wyliczyłem kilka postów wyżej to nie są kwoty z których można kupować samochody klasy premium, czy żyć na poziomie podobnym do ich amerykańskich kolegów (i to nawet gdy ci sami amerykańscy koledzy muszą zapłacić za ubezpieczenie medyczne, ale tutaj uwaga, bo może niektórzy nie wiedzą -- leczenie w Polsce też kosztuje... :) na nfz to możesz dostać wizytę za pół roku co najwyżej, także my dawno już jesteśmy w "amerykańskim" systemie płacenia za służbę zdrowia w myśl maksymy -- "Ciemny lud chciał kapitalizmu to go ma. TW Bolek już to nam wszystko zorganizował tak jak obiecał z generałem Kiszczakiem.")
Tak na marginesie, ostatnio rekruter z pewnej dużej japońskiej firmy zadzwonił do mnie proponując stanowisko managera grupy technicznej w dużym mieście wojewódzkim w Polsce (nie Warszawa). Wiecie jakie tam mają widełki na stanowiska managerskie? 11k - 13k brutto. Więc jak myślicie ile tam zarabiają sysadmini?
Zejdźcie Panowie na ziemię, bo od tych waszych 10k brutto w dupach wam się poprzewracało i niektórym przyśniło się, że zarabiają drugie tyle...a to był tylko sen. :)Ten post został edytowany przez Autora dnia 10.03.17 o godzinie 22:01