Zbigniew J
Piskorz
www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...
Temat: Podstępny zabójca kobiet objawy Shellow – osłabienie,...
Jak każda babcia, która pomaga córce przy dzieciach, Barbara Shellow była bardzo zajęta zmienianiem pieluch, kąpaniem, czytaniem bajek i wspólnymi zabawami. Zaczęła zipać i sapać, łatwo się męczyła, chudła.Jednak 11 lat temu babcia z Los Angeles nie przywiązywała większej wagi do tych objawów. To było zimą w Idaho. - Obwiniałam wysokość, pogodę i wyczerpanie bieganiem za małymi dziećmi – wspomina.
Tak jak większość kobiet, u których rozpoznaje się ostatecznie raka jajnika, objawy Shellow – osłabienie, wzdęcia, zaburzenia żołądkowe, zmiana czynności jelit, utrata apetytu – były równie niespecyficzne, co powszechne. Przypisywała je stylowi życia i jak wiele innych kobiet, które zachorowały - zbyt długo zwlekała z wizytą u lekarza.
Właśnie ta banalność wczesnych objawów raka jajnika czyni go tak niebezpiecznym. Nie ma też żadnego narzędzia wczesnej diagnostyki - takiego jak mammografia w przypadku raka piersi czy cytologia w raku szyjki macicy – które pozwoliłoby albo upewnić kobiety, że są zdrowe albo znaleźć komórki rakowe na wczesnym etapie, kiedy są duże szanse na wyleczenie.
W rezultacie większość przypadków raka jajnika rozpoznaje się w późnym stadium zaawansowania – trzecim lub czwartym – co oznacza, że zdążył się on już rozprzestrzenić poza jajniki.
- Rak jajnika jest naszą udręką w onkologii ginekologicznej – mówi dr Beth Karlan, dyrektorka Instytutu Badań nad Nowotworami Kobiet Centrum Medycznego Cedars-Sinai w Los Angeles. Jednak przy odpowiedniej opiece niektórym pacjentkom udaje się żyć dłużej, niż wydawało się to możliwe w chwili rozpoznania. - Nie kręci się nosem na dziesięć dodatkowych lat życia, a to niesamowite gdy widzę, jak te kobiety czerpią z każdego darowanego im dnia – mówi Karlan.
Dyskretność początków raka jajnika sprawia, że przysparza on znacznie więcej zmartwień, niż mogłoby to wynikać ze statystyk zapadalności. Co roku rozpoznaje się 22 000 jego przypadków, a ryzyko zachorowania wynosi około 1 na 70. Porównując: dla raka piersi wynosi ono 1 na 8.
- Nie jest to częsta choroba – tłumaczy dr Carmel J. Cohen, profesor ginekologii w Szkole Medycznej Mount Sinai w Nowym Jorku i jeden z szefów Funduszu Badań nad Rakiem Jajnika.
Jednak w przeciwieństwie do raka piersi, ryzyko śmierci z powodu raka jajnika w ciągu ostatnich 30 lat wcale się nie zmniejszyło. Od późnych lat 70. XX wieku odsetek pięcioletnich przeżyć dla raka piersi wzrósł z 75 do 89 procent. W tym samym czasie odsetek przeżyć pięcioletnich dla raka jajnika wzrósł z 38 do 46 procent. Umieralność z powodu raka jajnika utrzymuje się jednak na stałym poziomie, podczas gdy umieralność z powodu raka piersi spada co roku o 2 procent.
W przypadku raka jajnika celem jest opracowanie prostego testu – takiego jak cytologia w przypadku raka szyjki macicy - który pozwalałby na wykrycie choroby wystarczająco wcześnie, by mogła być uleczalna. Raka szyjki macicy poprzedza pojawienie się, na lata przed rozwinięciem się samego raka, nieprawidłowych komórek. Coroczna cytologia może pozwolić na ich wykrycie. Nie jest to narzędzie idealne, ale jeśli kobieta co roku wykonuje cytologię, to nawet jeśli raz nieprawidłowe komórki zostaną przeoczone, to zapewne zostaną wykryte za rok – długo przed wystąpieniem choroby, jako że potrzeba ośmiu do dziesięciu lat, by nieprawidłowe komórki przekształciły się w raka.
Jeśli w przypadku raka jajnika istnieją podobne komórki ostrzegające, to są one schowane w jajnikach, a medycyna nie umie ich jeszcze wykrywać badaniami przesiewowymi. Jak dotąd kobiety i ich lekarze pozostają nieświadomi choroby aż do momentu, gdy osiągnie ona pierwszy lub wyższy stopień zaawansowania.
- W pierwszym stopniu zaawansowania rak jajnika jest uleczalny w 95 procent przypadków - wyjaśnia dr Robert Morgan, onkolog i naukowiec z Narodowego Centrum Medycznego City of Hope. Jednak na tak wczesnym etapie wykrywa się go u mniej niż 20 procent kobiet.
Jak dotąd jedynym badaniem wykonywanym w przypadku raka jajnika jest oznaczenie poziomu CA125 we krwi. To białko występuje w większym stężeniu w komórkach raka jajnika, ale też w innych komórkach. Jako narzędzie przesiewowe test nie ma wystarczającej swoistości. U około 20 procent kobiet z rakiem jajnika w momencie rozpoznania poziom CA125 nie jest podwyższony. A wśród kobiet, u których poziom CA125 jest podwyższony, jedynie około 3 procent ma raka jajnika.
Oznaczenie poziomu CA125 w połączeniu z badaniem USG jajników może okazać się skuteczną metodą przesiewową u kobiet obciążonych wysokim ryzykiem rozwoju raka jajnika: mających raka jajnika w wywiadzie rodzinnym, nosicielek mutacji genu BRCA1 lub BRCA2, chorujących na raka piersi. Jednak nawet u tych kobiet test daje tylko krótkotrwałą diagnozę. Zatem zastosowanie CA125 ogranicza się jedynie do monitorowania skuteczności chemioterapii u kobiet z rozpoznanym nowotworem.
Kilka lat temu wielkie nadzieje budził test o nazwie OvaCheck, ale eksperci szybko zakwestionowali jego przydatność do badania kobiet poza warunkami laboratoryjnymi. Te same nadzieje i obawy budzi nowy test OvaSure, który mierzy poziom CA125 oraz pięciu innych białek, które są wytwarzane przez guz lub w reakcji na jego obecność.
Według badania opublikowanego w lutym w czasopiśmie Clinical Cancer Research, test zakwalifikował prawidłowo 221 z 224 próbek krwi kobiet, z których część miała raka jajnika, a część nie. Test rozpoznał jednak nowotwory, które wcześniej zostały już wykryte, a zatem trzeba jeszcze udowodnić skuteczność testu jako narzędzia wczesnego wykrywania raka jajnika.
OvaSure jest dostępny do użytku lekarzy od czerwca, nie jest jednak zatwierdzony przez Agencję ds. Żywności i Leków (FDA). Test nie potrzebował takiego zatwierdzenia, ponieważ FDA dopuszcza wykonywanie testów pod warunkiem, że ich prowadzenie ograniczone jest tylko do jednego laboratorium. Próbki OvaSure wysyłane są do LabCorp z Burlington - firmy prowadzącej kliniczne oznaczenia laboratoryjne, która opracowała test.
Jednak w lipcu Towarzystwo Onkologów Ginekologicznych wydało oświadczanie, w którym uznało, że test wymaga dalszych badań. We wrześniu FDA napisała do LabCorp, wyrażając tę samą opinię oraz informując, że firma potrzebuje zezwolenia FDA, zanim OvaSure zostanie wypuszczony na rynek. Rozmowy między firmą a agencją trwają.
Dłużej niż pięć lat przeżyje około 20 do 30 procent pacjentek w późnych stadiach zaawansowania choroby. - W tym czasie potrzeba specjalisty, który pomoże podjąć optymalne kroki i będzie służył za przewodnika – wyjaśnia Karlan.
Shellow, ponad dziesięć lat po postawieniu rozpoznania, należy do szczęśliwców. Na początku przeszła wielogodzinną operację, w czasie której chirurg zbadał całą jamę otrzewnową w poszukiwaniu ognisk nowotworu, a następnie je usunął. Im dokładniej chirurg usunie ogniska guza, tym kobieta ma większe szanse na dłuższe przeżycie.
Po zabiegu i chemioterapii przyszła ulga związaną z remisją, a potem niepokój przy pięciu wznowach. Za każdym razem poddawana była innemu leczeniu: kolejny cykl chemioterapii, badanie kliniczne, protokół eksperymentalny. - Za każdym razem kończyło się to pomyślnie, wchodziłam w remisję na 12 do 15 miesięcy, czasem dłużej – wspomina.
Jej pech polega na tym, że odziedziczyła mutację w genie BRCA2 - w przeciwnym razie miałaby większe szanse. (Mutacja zwiększa także ryzyko raka piersi, Shellow przeszła już tę chorobę). Jednak mutacja w genie obróciła się na jej korzyść, jeśli chodzi o leczenie, ponieważ wiedza na temat mutacji BRCA poczyniła znaczne postępy.
- Molekularna charakterystyka jej guza wykazuje wrażliwość na pewne leki stosowane w chemioterapii. Jesteśmy więc w stanie wybrać najkorzystniejsze połączenie leków – tłumaczy Karlan. - Dało nam to możliwość personalizacji jej leczenia, stąd tak długie przeżycie.
Dzisiaj Shellow zażywa dziennie osiem tabletek - leków znanych jako inhibitory PARP, które skierowane są przeciw rakom związanym z mutacją BRCA.
- Trzeba próbować walczyć, zachowując dobre nastawienie – mówi Shellow.
W styczniu skończy 70 lat.
ZRODLO
http://portalwiedzy.onet.pl/4868,20195,1514836,2,czaso...