Zbigniew J Piskorz

Zbigniew J Piskorz www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...

Temat: Pandemia może dodatkowo pogrążyć światową gospodarkę

Świńska grypa postawiła w stan pełnej gotowości służby zdrowia w krajach całego świata. Jeśli dojdzie do pandemii zagrożone będzie jednak nie tylko ludzkie zdrowie, ale też światowa gospodarka.

Z analiz przeprowadzonych przez Światowy Bank w ubiegłym roku wynika, że jeśli dojdzie do pandemii podobnej w skali i zasięgu do pandemii grypy hiszpanki z 1918 roku, straty światowej gospodarki sięgną ponad trzech miliardów dolarów, a produkt światowy brutto spadnie o niemal pięć procent w ciągu pierwszego roku pandemii. Jeśli pandemia będzie miała mniejszą skalę i będzie podobna raczej do pandemii grypy azjatyckiej z 1957 roku, światowy produkt brutto skurczy się o dwa procent. Według Światowego Banku, w przypadku pandemii takiej jak przejściowa pandemia grypy hongkońskiej z 1968 roku, spadek produktu światowego brutto wyniesie niecały procent.

Jeśli dojdzie do pandemii to niewątpliwie najbardziej ucierpią firmy z szeroko pojętej branży turystycznej: hotele, linie lotnicze, restauracje, środki transportu publicznego, sklepy z pamiątkami i im podobne. Najczarniejszy scenariusz przedstawiony w raporcie Światowego Banku przewiduje, że spadek obrotów linii lotniczych, hoteli i restauracji może wynieść dwadzieścia procent. Wiele gospodarek jest w dużej mierze uzależnionych i polega głównie na wpływach z turystyki. Tak jest na przykład w przypadku Makao, zwanego także „Las Vegas Azji”.

„Oszacowaliśmy stopień ryzyka dla Makao i odkryliśmy, że największym zagrożeniem dla jego gospodarki wcale nie jest przestępczość zorganizowana, lecz pandemia, podobna do pandemii ptasiej grypy”, mówi Steve Vickers, prezes organizacji Międzynarodowe Ryzyko.

Potencjalne skutki pandemii dla gospodarki można podzielić na trzy etapy: straty związane z ofiarami śmiertelnymi pandemii, straty wynikające z niestawiania się ludzi do pracy oraz straty będące wynikiem podejmowania przez ludzi kroków zachowawczych, w tym ograniczania podróżowania samolotami, rzadsze zakupy w centrach handlowych, unikanie publicznych imprez i przebywania w większej grupie osób. I właśnie ten ostatni etap zachowań zachowawczych najbardziej uderzy w lokalne gospodarki, powodując, według wyliczeń Światowego Banku, dwie trzecie strat.

Eksperci podkreślają, że całościowe koszty, biorąc pod uwagę zarówno stratę ludzkiego życia jak i straty gospodarcze, trudno przewidzieć, gdyż wiele będzie zależeć od tego, jak gwałtowny będzie wybuch pandemii i jak będą na nią przygotowane poszczególne społeczności. Walka z pandemią z pewnością będzie dodatkowym obciążeniem dla światowej gospodarki, która wciąż jeszcze nie podźwignęła się z kryzysu finansowego. Obecna sytuacja niemal do złudzenia przypomina sytuację sprzed sześciu lat i problemy z jakimi borykała się hongkońska gospodarka po wybuchu epidemii SARS, czyli zespołu ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej.

Po pęknięciu tak zwanej internetowej bańki, czyli po okresie euforii na giełdach całego świata związanym ze spółkami z branży informatycznej i po zamachach na Stany Zjednoczone z jedenastego września 2001 roku, stopa bezrobocia w Hong Kongu sięgnęła siedmiu procent. Był rok 2002 i wirus SARS zaczął się właśnie rozprzestrzeniać w chińskiej prowincji Guangdong. W ciągu zaledwie kilku miesięcy, do kwietnia 2003 roku liczba podróżujących do Hong Kongu samolotami spadła aż o siedemdziesiąt siedem procent, a sprzedaż detaliczna skurczyła się o ponad piętnaście procent.

Zdaniem naukowców z Uniwersytetu w Hong Kongu „epidemia SARS miała katastrofalny wpływ na gospodarkę, przynosząc straty rzędu czterdziestu miliardów dolarów”.

Cecilia Chan, szefowa uniwersyteckiego Centrum Behawioralnego podkreśla, że do wybuchu epidemii przyczynił się styl życia mieszkańców Hong Kongu i wydłużony dzień pracy. „ Mieszkańcy Hong Kongu to pracoholicy, ciężko ich było przekonać, by jeśli czują się źle poszli do domu, wytłumaczyć im, że będzie to z korzyścią dla innych”.

Zdaniem niektórych ekspertów, choć pandemia w czasach kryzysu grozi jeszcze większym pogrążeniem światowej gospodarki, to jednak kryzys może się okazać pomocny w zapobieganiu rozprzestrzeniania się wirusa. Już bowiem sprawił, że mniej ludzi podróżuje samolotami i mniej ludzi chodzi na duże zakupy do zatłoczonych centrów handlowych.