Temat: Współpraca w systemie MLM
Przeczytałam w większości ten temat i co mogę powiedzieć.
Nie ukrywam, że 3/4 osób wypowiadających się tutaj o żywności i żywieniu nie ma większej wiedzy na temat medycyny oraz dietetyki. I większość (podkreślam że większość) sprzedawców/dystrybutorów i jak ich tam zwał HL i innych firm, nie ma o tym pojęcia też. Siada za biurkiem po uprzednim szkoleniu i "praniu mózgu" o zastępowaniu posiłków ich produktami.
Przede wszystkim, z definicji: suplementacja jest substancją podawaną w przypadku braku danego składnika odżywczego w przypadku jego niedoboru i jego oznak. I powinna być dopiero wtedy stosowana. I zwróćcie też uwagę, że nie każdy lekarz to dobry specjalista. Nie każdy lekarz jest dietetykiem i nie musi dużo wiedzieć o żywności ale co tam, zapisze wam żelazo, bo blado wyglądacie - wiem to z doświadczenia, dopiero jak przyniosłam wyniki żelaza z wynikiem powyżej 16g/dl hemoglobiny (czyli więcej niż norma przewiduje dla kobiet) to musiał przyznać się do błędu.
Z definicji te produkty nie powinny się nazywać suplementami, tylko inaczej, np. wzbogacacze, uzupełniacze diety, ale nie suplementy.
Przede wszystkim, żywność oczywiście nie jest tak zdrowa jak 20,30 lat temu. Jest naszpikowana chemią, pestycydami i może nie koniecznie konserwantami, ale jak to pięknie technolodzy żywności nazywają: przeciwutleniaczami, nie zawsze pochodzenia sztucznego. Ale czy taki "suplement" wyprodukowany przez jakąś firmę jest coś zdrowszy od zjedzenia jabłka czy sałaty? Nie, z tym że dostarczy więcej błonnika (jabłko ok 3-5g). Też jest mieszaniną chemii, sztucznych witamin i minerałów. Wzbogacony jest w ekstrakty z soi i błonnika. Ale nieświadomość żywieniowa ludzi jest w naszym kraju bardzo ogromna i firmy takie to wykorzystują. I wpierają takiemu Kowalskiemu, że źle się czuje i chodzi ospały bo ma złą dietę. Tak, ma złą dietę, ale dobry czynnik psychologiczny, małe zmiany (każde w nastawieniu do życia) też mogą go "odmienić", że będzie miał wtedy zbilansowaną dietę, nic nie będzie mu brakowało.
Popatrzcie na dane statystyczne. Czy w krajach bogatych i rozwijających się występują awitaminozy, np. wit. A, wit. B? ? niedobory białek? Tylko u ludzi niestety, albo bardzo biednych albo się odchudzających na własną rękę dietą np. kopenhadzką lub odżywiających się źle: czyt. 1-2 posiłki dziennie (tu i nawet super program HL nie pomoże, jeśli osoba nie zmieni nawyków żywieniowych).
Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę ile produktów, szczególnie pochodzenia roślinnego jest wzbogacanych w witaminy i minerały, o które produkty te są zubożałe w wyniku transportu, przechowywania, pasteryzacji? Nie. A tego jest od cholery i ciut ciut. Zdarzają się niedobory żelaza i anemie, oczywiście. Ale to jest problem nie tylko Polski - raczej niewiedzy ludzi, w których produktach jest dużo żelaza, nie wiedzy jak przygotować produkty albo z czym je łączyć lub unikać łączenia by przyswajać go więcej...
A nikt nie bierze też pod uwagę że przedawkowanie wit. A np jest bardzo dla nas toksyczne i niszczy wątrobę. Nikt nie bierze pod uwagę, że wynik zbyt dużych ilości witamin i minerałów też może wpływać niekorzystnie na nasz organizm i samopoczucie.
Czym się różni wit. C z cytryny czy truskawki od wit. C w pigułce? Tym że ta druga nie koniecznie musi być naturalna. Z tym że pastylka 200mg da nam 200mg wit. C a jedna cytryna zjedzona na surowo ok. 50-80mg wit. C, dodana do herbaty nawet 50% mniej.
Co do tłuszczy omega 3 i 4 - po to są opakowania by dowiedzieć się z jakich produktów są pobierane te tłuszcze - jeśli jest dobry producent, to umieści informację skąd je pobiera a zgodnie z polskim prawem na temat etykiet, mogą zataić informacje, ale nie mogą kłamać i wprowadzać konsumenta w błąd.
To tyle mojego wywodu. Miejcie wiedzę o żywieniu, dietetyce i medycynie a potem zacznijcie wyciągać wnioski, czy warto używać drogich produktów, skoro tańszym kosztem, choć może odrobinę większym kosztem czasowym można uzyskać to samo?
Hanna Kubis edytował(a) ten post dnia 11.02.10 o godzinie 18:44