Temat: Kryteria oceny szkolenia miękkiego przez uczestników
Janusz K.:
Spotyka się kilka negatywnie oddziałujących tendencji: upowszechnienie i spowszednienie wyższego wykształcenia, przy zauważalnym spadku poziomu absolwentów (bo masa ciągnie w dół...), niesłychany wzrost liczby osób szkolących i trenujących, zwłaszcza w szkoleniach miękkich (a masa ciągnie w dół..) oraz łatwość wytłumaczenia gorszych efektów pracy kryzysem światowym.
Zauważ choćby na naszym forum, że wśród rozmaitych ogłoszeń i poszukiwań przeważają te dotyczące formy, nie treści.
Poszukaj w ogłoszeniach wstrząsającej informacji, ze przewidywane są przerwy kawowe...
To, co obserwujesz, to jest właśnie przejaw tego, co niektórzy nazywają weryfikacją rynkową - tak właśnie wygląda rugowanie szkoleń mniej populistycznych przez lżejsze, bardziej popularne.
Ponieważ tendencja jest już wyraźna, być może łatwiej będzie teraz zrozumieć, dlaczego tak marudzę o szkodliwych skutkach otwartego i swobodnego dostępu do zawodu trenera...
Całkowicie się z tym zgadzam. Choć pewnie niewiele da się z tym zrobić. Praktycznie nic. Można jedynie odnaleźć się w jakimś podsegmencie rynku.
Oto moje dzisiejsze refleksje na ten temat. Może jest to dla większości z Was oczywiste ale mam potrzebę podzielenia się tym.
Cały czas mówię
o szkoleniach miękkich. Jeśli chodzi o twarde tematy, inaczej to się kształtuje.
1. osoby, które same płacą za szkolenie - zaangażowane, oczekują bardziej indywidualnego podejścia. Pracuje się z nimi świetnie. Ma się wrażenie, że możesz wykorzystać całą wiedzę i dzielić się nią do nieprzytomności :)
2. top management - podobnie! zaangażowani, oczekujący konkretnych kompetencji. Żadne tam sranie po ścianie - oczekują wyników. Świetne grupy, praca wre i przynosi satysfakcję.
3. niższy management - już zaczyna się gorzej, ponieważ pojawia się więcej emocji w oczekiwaniach. Często mają poczucie uwikłania w hierarchiczne zależności. Oczekują mniej kompetencji, szukają prostych patentów w miejscach, gdzie jednoznacznych odpowiedzi nie ma.
4. pracownicy szeregowi - I TU SIĘ WŁAŚNIE ZMIENIŁO w czasie mniej więcej ostatnich dwóch lat. Wcześniej byli chłonni i oczekiwali wiedzy podobnie jak niższy management. W tej chwili, tak jak pisał Janusz, rynek ich "popsuł".
Sama byłam świadkiem szkolenia, które na merytorycznie było bardzo mierne. Ale towarzystwo bawiło się przednio i było zachwycone, ponieważ były proste gry nie angażujące poznawczo. Od następnego szkolenia uczestnicy oczekują tego samego. Garść patentów na asertywność i na komunikację, ale żeby było lekko i przyjemnie. Jest dużo trenerów, którzy im to zapewniają. Czyli podskok, strzelenie pajacyka jako technika odstresowująca. Te grupy trzeba wyprowadzać na plac zabaw. I chyba po prostu należy się z tym pogodzić.
Tak jak w poprzednich (szczególnie dwóch pierwszych) grupach można mówić o oczekiwaniach, to tu bardziej użyłabym słowa roszczenia. Wartość szkolenia mierzy się tym czy ćwiczenia były nudne czy ciekawe, katering dobry, sala ciepła lub zimna itd.
W tym przypadku bajka, którą przytoczył Tomek pasuje jak ulał.
Jeśli w pierwszych grupach dasz zadanie o wyższym poziomie trudności - nazywane jest "trudne". Jeśli zrobisz to w 4 grupie - nazwą to "nudne". Problem w tym, że co raz prostsze zadania stają się w tej grupie "nudne".
Gdy zaczynałam pracę trenerską 7 lat temu, chciałam uczyć przede wszystkim kompetencji i do tej pory mi to nie minęło. Mam wrażenie, że większość z nas, tu dyskutujących ma taki cel. Chcemy nauczyć, również przez zabawę ale przede wszystkim nauczyć.
Niektóre grupy po prostu tego nie potrzebują. Nie na poziomie deklaratywnym, rzecz jasna. Wszyscy deklarują, że potrzebują umiejętności. W praktyce chcą oderwać się od zajęć i dobrze pobawić.
Kryteria oceny szkolenia są wówczas całkiem inne.
W tym ujęciu, jeśli spojrzymy ogólnie na rynek - poziom merytoryczny spada, ale niekoniecznie poziom satysfakcji ze szkolenia.
Myślę, że trzeba po prostu mieć świadomość, że nie każda grupa chce naszych kompetencji, wiedzy i nie każdy chce się tego nauczyć. Niektórzy potrzebują wodzireja. I na to też powstał rynek.
Osobiście mnie to zniechęca, ale daje do myślenia. Kiedyś szkoliło się wszystkich a teraz może trzeba się sfokusować na konkretnych grupach docelowych, nie tylko merytorycznie.
Poszukaj w ogłoszeniach wstrząsającej informacji, ze przewidywane są przerwy kawowe...
Dobre :)))))))