Zbigniew J Piskorz

Zbigniew J Piskorz www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...

Temat: Z lekarzem jak z chlebem… "...do życia niezbędny, a jak...

Artykuł na podstawie debaty: Chora służba zdrowia?
Z lekarzem jak z chlebem…..2009-10-02 11:20:00; Marcin Turkot
"...do życia niezbędny, a jak nie posmarujesz, to smakować nie będzie" - napisała blogerka Dodota, biorąca udział w debacie "Chora służba zdrowia?"; internauci woleliby nie odprowadzać składki zdrowotnej, tylko płacić za wizytę w kasie placówki medycznej.

Z historii przytaczanych w debacie wyłania się przerażający obraz polskiej służby zdrowia, gdzie pacjent jest traktowany jak "zło konieczne", łapówki są na porządku dziennym, zaś czas oczekiwania na wizytę u specjalisty jest absurdalnie długi.

Jak wynika z umieszonego pod debatą blogometru, większość blogerów nie chce wykupywać dodatkowego, prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego, jednak, gdyby nie musieli opłacać zusowskiej składki, woleliby sami płacić za wizyty lekarskie. Andrzej pisze o tym tak: "Nie mam zamiaru dopłacać do chorej służby zdrowia. I tak już jedną składkę płacę. Jak mi ZUS przestanie potrącać składki, wtedy może się zastanowię nad tym, czy płacić za służbę zdrowia, ale nie taką [jak teraz]".

I tak płacimy dodatkowo

Idąc do państwowego lekarza, trzeba być gotowym na wydatki, jak Dodota: "Rzadko chodzę do lekarza, a jak już trzeba, to z pełnym portfelem". Służba zdrowia jest bezpłatna tylko z nazwy i dlatego "trudno zrozumieć regularne obciążenie finansowe w postaci obowiązkowej składki zdrowotnej, gdy i tak, aby być godnie przyjętym w momencie, gdy jeszcze się nie umiera, trzeba na ten cel wyłożyć dodatkowe pieniądze", jak zauważa Bella.

Korzystając z "bezpłatnej" (opłacanej z naszych składek i podatków) opieki medycznej i tak często musimy jesteśmy zmuszni do uiszczenia opłaty dodatkowej, jak natiksidletalk, która wspomina: "Kazano mi dopłacić do morfologii ze skierowaniem 1,5 zł za... strzykawkę. Jak opanowałam śmiech w gabinecie, ostro oświadczyłam, że wychodząc z domu na czczo nie biorę pieniędzy, by nie nakupować w Biedronce (obok przychodni) żelków i nie zjeść ich przed śniadaniem. Pielęgniarki rechotały, ale krew pobrały".



Ponieważ NFZ refunduje badania czy zabiegi na poziomie podstawowym i w dzisiejszych czasach niesatysfakcjonujących pacjenta, może lepszym wyjściem byłoby płacenie za każdy zabieg, ponieważ "klient płaci - klient wymaga", jak zauważa dzastin: "Wolę płacić lekarzowi, przychodni, szpitalowi, jeśli tylko nie będę musiała płacić składek do NFZ. Na dobrą sprawę i tak płacę: u ginekologa za USG bo mi się nie należy z NFZ, u dentysty za brak rtęci w plombach, leczenie kanałowe i masę innych, które mi się z NFZ nie należą. Na wizytę u kardiologa można się zapisać w sierpniu na... (werble) styczeń następnego roku".

Natomiast deili, chcąc uniknąć sytuacji takich, jak ta przedstawiona powyżej, zdecydowała się na wykupienie dodatkowego ubezpieczenia - "koszt ok. 50 zł. Efekt? Do specjalisty (okulista, neurolog, chirurg) dostaję się najdalej na drugi dzień od otrzymania skierowania". Jednak Różycki uważa, że ci, którzy wybierają prywatne ubezpieczenie, niekoniecznie na tym korzystają: "Uważają, że zapłaciliby dodatkowe pieniądze, jeśli miałoby to zapewnić podwyższenie jakości leczenia... Otóż gwarantuję, że jakość leczenia nie poprawi się!".

Kolejnym problemem, toczącym służbę zdrowia, jest łapówkarstwo. "Często słyszymy bardziej poprawne moralnie słowo używane przez lekarzy i pielęgniarki - podarunek »w ramach podziękowania«" (Różycki).

Uczestnicy debaty wielokrotnie przytaczali przykłady zachowań korupcyjnych, między innymi Alme: "Przychodzi koleżanka rozpromieniona do biura i oświadcza: - Miałeś rację, postąpiłam zgodnie z twoją radą, »pogadałam« do kieszeni lekarza, a ten mi bezczelnie oświadczył: »Trzeba było tak od razu, pani mama juz dawno byłaby zdrowa, a niepotrzebnie pani mamę męczyła".

Łukasz wspomina: "Podsłuchałem rozmowę dwóch pacjentów. Jeden radził się drugiego, czy wypada okazać jakąś wdzięczność lekarzowi, który w wyniku skomplikowanej operacji uratował mu życie. Ten poradził mu, by z tym zaczekał. Wcześniej warto się dowiedzieć, jak wielkie jest prawdopodobieństwo, że choroba może powrócić i będzie konieczna kolejna operacja. Jeśli ryzyko powrotu choroby jest duże, wtedy warto pokusić się o okazały dowód wdzięczności. Natomiast, jeśli ryzyko nawrotu choroby jest znikome, to szkoda wysilać się na coś więcej ponad dziękuję".

Jak zreformować "worek bez dna"

Przyczyn złego stanu polskiej służby zdrowia deili upatruje w fakcie, że "nasze składki i dotacje z budżetu państwa są jednymi z najniższych w Europie, a zakres świadczeń pokrywanych z ubezpieczenia podstawowego - jednym z największych".

Uczestnicy debaty są zgodni: sytuacja jest beznadziejna: "państwowej służbie zdrowia to już chyba nic nie pomoże, zawsze będzie workiem bez dna" - uważa deili, a wtóruje jej kuba58: "Cały ten system przypomina złodzieja, który napycha wór i ucieka. System zdrowotny w Polsce przypomina raczej dinozaura niż nowoczesny system ekonomiczny, a wiadomo, jak ten świat potraktował dinozaury". "Oj! Długo jeszcze przyjdzie nam czekać na normalność w tej dziedzinie" - przewiduje rolesz.

W obliczu strajkujących lekarzy i pielęgniarek oraz niezadowolonych pacjentów, blogerzy uważają, że lepiej byłoby płacić osobiście za wizytę, niż wrzucać pieniądze do zdrowotnego "worka bez dna". Postulują też skomercjalizowanie przychodni i szpitali i przekształcenie ich w rentowną działalność biznesową: "Płacenie za leczenie to całkiem słuszna sprawa. Tylko jest jeden mały problem. Najpierw tą służbę należałoby wyleczyć z aspiracji komercyjnych. Albo służba, albo biznes" - radzi rolesz.

Uczestnicy debaty przedstawiali swoje propozycje reformy. "Moim zdaniem podstawowe ubezpieczenie powinno pokrywać tylko najważniejsze świadczenia, a wizyta u każdego lekarza powinna być płatna" - uważa deili. "Dlaczego nie miałoby być tak, że Państwo gwarantuje podstawowy dostęp do służby zdrowia wszystkim, a szerzej najuboższym, a cała reszta zamiast do ZUS-u składki odprowadzałaby na prywatne fundusze, które opłacałyby ich leczenie w miarę potrzeby. Sam nie choruję od dobrych kilku lat i wkurza mnie, że moje pieniądze idą do państwowej kasy" - proponuje preq. Czy zatem, gdy nikt - ani lekarze, ani pacjenci - nie jest zadowolony z obecnego stanu rzeczy, kolejna reforma służby zdrowia jest konieczna?