Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

sezon szczepień (:]) idzie wielkimi krokami, więc pytanie nieodzowne: szczepić na grypę czy nie?

chodzi o dziecko małe, 1,5 roku, chodzące do żłobka, ale ciekawa też jestem, co w ogóle sądzicie o tych szczepieniach?

do tej pory ja sama nie zaszczepiłam sie ani razu i nie żałowałam, ale w stosunku do mojej Młodej już mam wątpliwości, czy może jednak nie zapobiegać. a więc kolejne kuj-kuj???
Marta D.

Marta D. Profesor
nadzwyczajny, KAAFM

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

ja zaszczepiłabym na 100%.
Mój maluch siedzi z nianią więc mu darowałam, ale siebie i męża "zaszczepiłam" zebysmy czegos nie przywlekli...
taka była rada lekarza...
Iza C.

Iza C. Marketing

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

Pytanie tylko czy taka szczepionka jest faktycznie skuteczna...
Marta D.

Marta D. Profesor
nadzwyczajny, KAAFM

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

ja szczepiłam się kilka lat...
nie chorowałam na grype - ale przeziębienie sie trafia, jak najbardziej...

w moim przypadku- była skuteczna :)
Ale wiem, że to nie reguła...Marta D. edytował(a) ten post dnia 09.10.08 o godzinie 12:37

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

Marta D.:
siebie i męża "zaszczepiłam" zebysmy czegos nie przywlekli...

hmmm, przecież wirusa możecie przywlec równie dobrze na ubraniu czy skórze, albo chorować ze znacznie zredukowanymi objawami. wasza szczepionka aktywnego wirusa zdalnie nie zabija, tylko pozwala organizmowi szybciej i skuteczniej z nim walczyć

niezaszczepione dziecko nie będzie przez to chronione...
Marta D.

Marta D. Profesor
nadzwyczajny, KAAFM

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

pisze tylko to co usłyszałam od naszego pediatry ;/
Nataliya Kozova

Nataliya Kozova specjalista ds.
Handlu
Zagranicznego,
import/export

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

Grypa, to wirus, ktory jest przekazywany droga kropelkowa. Wiec na ubraniu raczej go sie nie przeniesie.

Spodobala mi sie natomiast wypowiedz jednego profesora (nie pamietam jego imienia). "Po co brac szczepionke przeciw grypie, na ktora szczepionke wyprudukuja w nastepnym roku" - cos w tym rodzaju. Ja sie nigdy nie szczepilam i nie chorowalam w tym czasie (okres ok. 10 lat) Moje dzieci tez nie szczepie.
Moze jednak skupiac bardziej uwage nad systemem immunologicznym....?

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

no dobra, to dajmy spokój ubraniom, ale rozważmy wylewne całuski na powitanie albo epizod tzw. soczystej wymowy :] w stronę naszego maleństwa

na pewno zaszczepienie siebie samego stanowi spore zabezpieczenie, ale martwi mnie głównie ten moment, gdy w pracy chora koleżanka nas niechcąco acz solidnie okichała i wirus wskoczył nam do gardła. wracamy do domu, ściskamy się z bobaskiem, ale szczepionkowe przeciwciała jeszcze nie zdążyły gardła odkazić (choć dzielnie walczą) i w finale wirus bezczelnie przeprowadza abordaż na gardło naszego bezbronnego kwiatuszka...

wiem, to się nazywa dramatyzowanie :>, ale wniosek mam stąd jeden: czy nie słuszniej i efektywniej zapobiegać jednak na poziomie interesującego nas podmiotu, czyli dzidziusia?

oczywiście zgadzam się, że podstawą jest dbanie o odporność, ale - jak wiadomo - w stosunku do małych dzieci (powiedzmy do 3.r.ż.) pole manewru jest raczej niewielkie

co do skuteczności szczepionki z sezonu na sezon miałam podobne zdanie co wzmiankowany profesor, dopóki nie doczytałam, że wirusologowie (jest taka specjalność?!?) posługują się również takim narzędziem, jak PROGNOZA epidemiologiczna. w końcu nie są to głupi ludzie, prawda? :D

no właśnie, a może zbyt wiele od takiej szczepionki oczekujemy? dziecko, zwłaszcza w żłobku, pewnie i tak będzie chorować, jak nie na "zwykłe" przeziębienia, to rozmaite infekcje bakteryjne (odpukać, odpluć i co tam jeszcze trzeba)

szczepiąc konkretną szczepionką uodparniamy jedynie (i to nie w 100%) na tą konkretną mutację wirusa. ale z drugiej strony ileż ryzykujemy/ poświęcamy? ukłucie i może dzień-dwa gorszego samopoczucia maleństwa

swoją drogą, ciekawe czy szczepi się żłobkowe panie opiekunki :]

[no co, ja tylko podsycam dyskusję :>]

konto usunięte

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

Witajcie!
Moj synek ma rok i 9 miesięcy i chodzi do żłobka. Zaszczepiłam go jedynie przeciw meningokokom.
Codziennie podaję mu Bioaron C a katar i tak co tydzien ze żłobka przynosi :)

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

poszłam młodą zaszczepić i... nie zaszczepiłam

najpierw pediatra otworzyła oczy ze zdziwienia, że takie małe dziecko chcę szczepić, choć jak sprawdziła że szczepionka może być stosowana od 6 m-ca to przestała protestować. jednocześnie stwierdziła, że dzieci w żłobku raczej grypą się nie zarażają, za to innymi wirusami owszem. ale nie uzyskałam odpowiedzi, czy ona sama zaszczepiłaby takie dziecko, czy nie. potem w gabinecie pielęgniarki okrzyczały mnie mamą-sadystką, na co moja niepewność co do słuszności szczepienia przelała mi się przez uszy i wyszłam jak niepyszna

ale nadal nie mam pewności, czy dobrze zrobiłam :/
Iryna Yakymiv

Iryna Yakymiv Pasja równa się
motoryzacja

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

A teraz idź do prywatengo i ch zapytaj?
A wtedy będziesz mogła porównać opinie :-)
Agnieszka K.:
poszłam młodą zaszczepić i... nie zaszczepiłam

najpierw pediatra otworzyła oczy ze zdziwienia, że takie małe dziecko chcę szczepić, choć jak sprawdziła że szczepionka może być stosowana od 6 m-ca to przestała protestować. jednocześnie stwierdziła, że dzieci w żłobku raczej grypą się nie zarażają, za to innymi wirusami owszem. ale nie uzyskałam odpowiedzi, czy ona sama zaszczepiłaby takie dziecko, czy nie. potem w gabinecie pielęgniarki okrzyczały mnie mamą-sadystką, na co moja niepewność co do słuszności szczepienia przelała mi się przez uszy i wyszłam jak niepyszna

ale nadal nie mam pewności, czy dobrze zrobiłam :/
Edyta Ratajczyk

Edyta Ratajczyk
programista/bazodano
wiec/analityk
biznesowy IT

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

Ja nie szczepiłam.
Na razie Oli chodzi co prawda do żłoba na "godziny", dopiero od stycznia chyba będzie miejsce na "pełny etat". Cóż - grypa mutuje i tak jak nie szczepiłam siebie - nie szczepię jej. Mam nadzieję, że wypracuje sobie odporność.
Staram się dawać dużo owoców (bo warzyw to tak nie baudzo chce), teraz dodatkowo ma homeopatię - w którą małżonek nie wierzy zupełnie, ja nie wiem - mieszane uczucia, ale lekarz zalecił przy przeziębieniu które ma teraz, więc podaję.
Nie przegrzewam, walczę o to z Babcią, która się opiekuje Oliwką i jakoś to idzie. Odpukać, dziecię niemal półtoraroczne do tej pory raz katar (jak miała ok. roku) i teraz dosyć długie podziębienie (kaszel - głównie w nocy - potępieńczy, ale Oliwka nawet się nie budzi - chyba, że mąż albo ja idziemy ją "oklepać" do odkaszlnięcia. Się rozpisałam...
Na razie nie jestem zwolenniczką dodatkowych szczepień - i nie o "sadyzm" nad dzieckiem chodzi, lecz o zdrowy (nomen omen) rozsądek.

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

Iryna Yakymiv:

u prywatnego własnie byłam, jedynie dlatego w finale zrezygnowałam :)

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

Szczepienia
czyli jak zarobić krocie, nie ponosząc odpowiedzialności


Źródło: „Wegetariański świat”, grudzień 2008, autor - dr n. med Jerzy Jaśkowski

Przed tygodniem odbyła się w Warszawie staraniem p. prof. Majewskiej z INiP pierwsza między-narodowa konferencja dotycząca powikłań poszczepiennych. Jako autor pierwszych prac w Polsce na temat szkodliwości szczepień, publikowanych w biuletynach Izb Lekarskich już w 1996 roku byłem szczególnie zainteresowany bezpośrednią konfrontacją, naukowców z USA, Anglii i Niemiec z naszymi zwolennikami przymusowych szczepień.

Okazało się, że sytuacja jest dużo gorsza aniżeli ta opisywana przeze mnie przed 13 laty. Przeprowadzone w różnych ośrodkach naukowych badania eksperymentalne, kliniczne i statystyczne udowodniły ponad wszelką wątpliwość, nie tylko bezpodstawność stosowania masowych szczepień, ale także pokazały toksyczność tego co nazywa się enigmatycznie dobrodziejstwem ludzkości. Obecnie już tylko wyjątkowo niedokształcony osobnik może mówić o pozytywnej stronie szczepień.

Przykładowo, dodawanie rtęci do szczepionek rozpoczęto w 1930 roku. Do tego czasu nie znano choroby zwanej autyzmem. Po raz pierwszy opisano takie chore dziecko w 1938 roku. Ale gwałtowny wzrost zachorowań na autyzm, zdrowych dzieci w 2-4 roku życia, nastąpił dopiero w latach 90. ubiegłego wieku, po wprowadzeniu tzw. szczepionek potrójnych. O ile w latach 70-tych notowano jedno zachorowanie na autyzm na 10 000 nowo narodzonych dzieci, to po wprowadzeniu tych nowych szczepionek w 1991 roku jedno zachorowanie na 150 zaszczepionych dzieci.

Gdyby stosować zasady farmakopei (czyli biblii dla lekarzy i służby zdrowia) to taka ilość rtęci, zawartej w szczepionce mogłaby być użyta dla dziecka o wadze 135 kg. Wiadomo, że ośrodki szczepionkowe zalecają jednorocznemu dziecku nawet 10 szczepionek. W tej sytuacji takie dziecko takie dziecko powinno ważyć ponad 1350 kg w pierwszym roku życia. W tej sytuacji toksyczność tylko rtęci zawartej w jednej ampułce, przekracza dopuszczalne normy ponad 100 razy czyli 10 1000%. I chyba tak należy liczyć zysk producentów i ich pomagierów w rozprowadzaniu tego środka. Do tego należy doliczyć toksyczność glinu i innych pierwiastków zawartych w szczepionce.

Były bardzo ciekawe osobiste refleksje naukowców z USA, którzy opisywali swoje problemy powstałe w chwili publikacji pierwszych dowodów na toksyczność szczepionek. Wielu z nich pozbawiono pracy i zastosowano swoisty ostracyzm, nie zapraszania na sympozja i konferencje naukowe.
Bardzo ciekawe były prace doświadczalne pokazujące wpływ jonów wapnia już w 3 minucie po podaniu szczepionki szczurom. Jeżeli takie zmiany obserwujemy już w 3 minucie po podaniu iniekcji to co dzieje się z mózgiem małego człowieczka, szczególnie narażonego w okesie wzrostu na wszelkiego rodzaju uszkodzenia?

Obalono także wszelkie mity o rzekomej skuteczności szczepionek w zwalczaniu hipotetycznych epidemii. Jak powszechnie wiadomo symbolem skuteczności szczepień przymusowych jest rzekome zwalczenie, dzięki szczepieniom ospy niestety osobnicy wyrażający takie pogląd posiadają minimalną wiedzę w zakresie historii medycyny i powtarzają jedynie teksty reklamowe producentów szczepionek. Szczepienia przeciwko ospie wprowadzono w 1801 i już po 178 latach WHO uznało, że można zaprzestać szczepień w związku ze zwalczeniem ospy. Tak więc zwalczenie jednej choroby zajęło „rządowej” medycynie aż 7 pokoleń. Każdy kto zna chociaż trochę historię medycyny wie, że inną chorobę wirusową tzw. poty angielskie „natura” zwalczyła w ciągu jednego pokolenia. Pierwsze zachorowania w Gdańsku stwierdzono w 1709 roku, a zakończenie nawrotów epidemii nastąpiło już w 1736 roku, tak skutecznie, ze do dnia dzisiejszego nie potrafimy znaleźć jej śladów. W wymienionym okresie ta bardzo ciężka choroba uśmierciła prawie 60% mieszkańców Gdańska. Zupełnym kuriozum był natomiast poddawania szczepieniom przeciwko ospie dzieci w Polsce jeszcze do 1981 roku, a więc 3 lata po zakończeniu szczepień przez WHO.

No tak, ale zapasy szczepionek były i trzeba je było rozchodować. Policzmy: 3 lata razy około 500 000 dzieci i razy 50 zł. „Czysty” dochód do prywatnej kieszeni, z państwowej kasy.
Podobnie „upłynniono” zapasy szczepionek w 1997 roku w czasie słynnej powodzi na południu Polski. Wiadomo, ze na wytworzenie przeciwciał potrzeba około 3 do 6 tygodni. Tak więc szczepienie w czasie powodzi tylko pogarszało sta zdrowotny pacjenta, narażając go, gdyby taka sytuacja wystąpiła, na sepię. Ale odpowiednia reklama w prasie i TV zrobiła swoje i ludzie godzinami stali w kolejce do szczepień, co pokazała TV.

Podobnie, pomimo szczepień notujemy, od początku lat 90-tych ubiegłego wieku, nawrót zachorowań na gruźlicę, rzekomo z powodu zakażeń przybyłych do nas z dawnej Rosji. Niestety choroba występuje u ludzi szczepionych. Tak więc albo szczepionka jest nieskuteczna, dlaczego więc wydajemy pieniądze na jej zakup? Albo powinniśmy szukać innej przyczyny np. niedoboru białka z powodu jedzenia kartkowych przydziałów kości w stanie wojennym lat 80-tych, a obecnie tych wszystkich fastfoodów i kiełbas faszerowanych genetycznie modyfikowaną soją.

Podobnie przymusowe szczepienia przeciwko WZW wprowadzono w 8 lat po stwierdzeniu radykalnego spadku zachorowań na tą chorobę. W dodatku szczepi się głównie dzieci, które raczej nie zachorują. Tak samo było z „epidemią” błonnicy w 1993-4 roku, kiedy to chorowały dzieci szczepione równie często jak i nie szczepione.

Należy także zwalczać kolejny absurd przemysłu szczepionkowego o rzekomej konieczności szczepienia całej populacji, bo inaczej może rozwinąć się epidemia. Jeżeli szczepienia są skutecznym sposobem zapobiegania chorobom, to osoby zaszczepione nie powinny zachorować w żadnym przypadku, a te nieszczepione będą sobie same winne. Niestety jak obserwujemy efekty szczepień przeciwko grypie to sytuacja jest odwrotna. Ciężki przebieg grypy obserwuje się dużo częściej u osób szczepionych, aniżeli u nieszczepionych. Podobnie było z zachorowaniami na błonnicę w latach 1993-94.

Nikt również nie wyjaśnia rodzicom, że szczepienie uodparnia na 3-7 lat, więc szczepiąc 6 letnie dziecko spowodujemy, że może ono zachorować w np. 20 roku życia, kiedy to przebieg choroby jest znacznie cięższy. Nikt nie wyjaśnia rodzicom, że naturalne przebycie choroby daje odporność dożywotnią.

WSSE wymagają szczepień przeciwko żółtaczce zakaźnej przed każdą operacją, co każdy chory doświadcza przed każdą operacją, co każdy chory doświadcza osobiście. To znaczy, że WSSE twierdzą, że na salach operacyjnych jest tak brudno, że pacjent może ulec zakażeniu. Tylko dlaczego nikt nie słyszał o wydanym zarządzeniu zamknięcia Sali operacyjnej? Innymi słowy WSSE nie umie udowodnić zakażenia chirurgicznego, ale znalazła uzasadnienie sprzedaży szczepionek. Chociaż wiadomo, że źródłem zakażenia z równym prawdopodobieństwem może być stosunek seksualny albo zakażony pokarm. Dawniejszy podział na tzw. Żółtaczkę pokarmową i wszczepienną od lat jest nieaktualny. O tym wiedzą wszyscy zainteresowani. Ale nie znana jest żadna akcja WSEE zamykająca restauracje, które nie posiadają sterylizatorem do mycia naczyń. Nawet większość szpitali nie posiada takich urządzeń. A szkoły, a przedszkola? Czyli nie szczepienia są problemem ale czystość.

Jak to podał prof. Boyd E. Haley, koszt produkcji jednej szczepionki – ampułki to 2 centy, a koszt sprzedaży to ok. 50 dolarów. Takiego zysku nie maja nawet dilerzy narkotyków, czy tez handlarze bronią. A poza tym sprzedaż szczepionek jest legalnym sposobem okradania ludzi. Najciekawsze jest to, że na Konferencji byli nie tylko naukowcy, ale i rodzice dzieci chorujących na autyzm, ale nie było ani jednego przedstawiciela ekip wprowadzających szczepionki na rynek Polski np. te z Korei powodujące ostatnio potwierdzone zgony dzieci. Nie wspomniano również, że w świetle konstytucji Polskiej masowe tzw. Profilaktyczne szczepienia są nielegalne i sprzeczne z prawem. A podobno mamy prawników konstytucjonalistów?!!!

Dr Jerzy Jaśkowski

Dr n. med. Jerzy Jaśkowski jest naukowcem, od lat zajmującym się szczepieniami. Jest autorem pierwszych prac w Polsce na temat szkodliwości szczepie, publikowanych w biuletynach Izb Lekarskich już w 1996.

Źródło: „Wegetariański świat”, grudzień 2008, str. 32.

Temat: szczepić na grypę czy nie? (żłobek)

Nowe wieści: Skład szczepionek http://www.informedchoice.info/cocktail.html

A propos rtęci: Rtęć została zastąpiona związkami glinu, konkretnie - solami (równie toksyczne, kumulują m.in. w mózgu, powodując procesy neurodegeneracyjne!).

Jones alarmuje:Żywe wirusy ptasiej grypy znaleziono w szczepionkach wysłanych do 18 krajów

http://www.infowars.com/vaccin.....countries/
[inne źródła: http://www.naturalnews.com/025760.html

http://www.zimbio.com/Pandemic+Flu+or+H5N1+influenza/a...

http://revolutionradio.org/2009/03/05/vaccines-as-biol...]

Cytat:

Vaccines as Biological Weapons? Live Avian Flu Virus Placed in Baxter Vaccine Materials Sent to 18 Countries
Text size
Mike Adams
Natural News
March 5, 2009

There’s a popular medical thriller novel in which a global pandemic is intentionally set off by an evil plot designed to reduce the human population. In the book, a nefarious drug company inserts live avian flu viruses into vaccine materials that are distributed to countries around the world to be injected into patients as "flu shots." Those patients then become carriers for these highly-virulent strains of avian flu which go on to infect the world population and cause widespread death.

One of the major global pharmaceutical players seems to have lost control over a virus which is considered by many virologists to be one of the components leading some day to a new pandemic.

There’s only one problem with this story: It’s not fiction. Or, at least, the part about live avian flu viruses being inserted into vaccine materials isn’t fiction. It’s happening right now.

Deerfield, Illinois-based pharmaceutical company Baxter International Inc. has just been caught shipping live avian flu viruses mixed with vaccine material to medical distributors in 18 countries. The "mistake" (if you can call it that, see below…) was discovered by the National Microbiology Laboratory in Canada. The World Health Organization was alerted and panic spread throughout the vaccine community as health experts asked the obvious question: How could this have happened?

As published on LifeGen.de (http://www.lifegen.de/newsip/showne…), serious questions like this are being raised:

"Baxter International Inc. in Austria ‘unintentionally contaminated samples with the bird flu virus that were used in laboratories in 3 neighbouring countries, raising concern about the potential spread of the deadly disease’. Austria, Germany, Slowenia and the Czech Republic - these are the countries in which labs were hit with dangerous viruses. Not by bioterrorist commandos, but by Baxter. In other words: One of the major global pharmaceutical players seems to have lost control over a virus which is considered by many virologists to be one of the components leading some day to a new pandemic."

Or, put another way, Baxter is acting a whole lot like a biological terrorism organization these days, sending deadly viral samples around the world. If you mail an envelope full of anthrax to your Senator, you get arrested as a terrorist. So why is Baxter — which mailed samples of a far more deadly viral strain to labs around the world — getting away with saying, essentially, "Oops?"

But there’s a bigger question in all this: How could this company have accidentally mixed LIVE avian flu viruses (both H5N1 and H3N2, the human form) in this vaccine material?

Was the viral contamination intentional?

The shocking answer is that this couldn’t have been an accident. Why? Because Baxter International adheres to something called BSL3 (Biosafety Level 3) — a set of laboratory safety protocols that prevent the cross-contamination of materials.

As explained on Wikipedia (http://en.wikipedia.org/wiki/Biosaf…):

"Laboratory personnel have specific training in handling pathogenic and potentially lethal agents, and are supervised by competent scientists who are experienced in working with these agents. This is considered a neutral or warm zone. All procedures involving the manipulation of infectious materials are conducted within biological safety cabinets or other physical containment devices, or by personnel wearing appropriate personal protective clothing and equipment. The laboratory has special engineering and design features."Aneta K. edytował(a) ten post dnia 06.03.09 o godzinie 07:57



Wyślij zaproszenie do