Temat: zaproszenie
Małgosia
nie spotkałam się jeszcze z kimś kto nie miałby wyrzutów sumienia niezależnie od decyzji jaką podjął - właśnie kiedy w grę wchodzi kariera, dzieci, rodzina itd. Do tego nie ukrywajmy - gdzieś tam jest wokół nas presja społeczna albo jakieś jej pozostałości w naszym społeczeństwie które jeszcze równouprawnione (tak bardzo generalizując) - nie jest.
Ja wróciłam do pracy kiedy dzieci miały po 8 miesięcy; znalazłam fantastyczną nianię (na dziadków liczyć nie mogę) z ogłoszenia wykorzystując swoje umiejętności rekrutacji :-))) i chyba się sprawdziło bo pani jest z nami już 5 lat; ale wracałam wiedząc co będę robić i wiedząc, że wracam do swojej ulubionej pracy - dlatego nie mam wyrzutów sumienia. Co więcej moi szefowie są na tyle wyrozumiali, że jak potrzebuję ciut "wyluzować" albo więcej popracować w domu zamiast jeździć po Polsce to akceptują taki stan rzeczy.
Obserwując koleżanki które podjęły się wyzwania tylko pozostania w domu albo skoczyły na głęboką wodę i wróciły do pracy podobnej jak moja albo pracują w godzinach ciut bardziej przewidywalnych 8-15 i w jednym miejscu.... nie ma idealnego modelu, każda z nas ma pewne frustracje, każda musi sobie to sama poukładać. Ja jestem zadowolona z tego co robię przez co i dzieci widzą spełnioną i uśmiechniętą (choć często zmęczoną) mamę. Rozumieją bardzo dobrze dlaczego nie przyjdę po nich codziennie do przedszkola albo dlaczego o 12tej w południe nie przyjdę na akademię w przedszkolu i to akceptują (ale to wymaga rozmowy z nimi już nawet w tym wieku - albo może właśnie w tym wieku...). Nasze dzieci wiedzą, że mama nie jest kolejnym sprzętem w domu (takim od sprzątania i robienia kanapek albo prania) i uczą się empatii (chociażby jak skonana dojadę do nich). Dla nas z mężem rodzicielstwo to naturalna i chciana decyzja a nie biologiczna odpowiedzialność za przedłużenie gatunku kiedy to któreś z nas miałoby się poświęcić. Wedle moich obserwacji to nie prowadzi do dobrych rezultatów (gdyż wtedy mama jest zfrustrowana, zmęczona i wcale nie uchroni swoich pociech bardziej niż ja od narkotyków, przemocy itd.).
Ale to tylko moje zdanie i nasza metoda rodzinna,
pozdrawiam i głowa do góry - znajdziecie swoją i to niekoniecznie będzie ona zgodna z radami życzliwych ludzi ale co najważniejsze - będzie WASZA,
Dorota.