Temat: Masaż na statku- zniszczenie stawów?
Myślę że rozmowa o konkretnym kontrahencie nie jest dobrym rozwiązaniem, to po pierwsze!
Po drugie sformułowanie tematu wątku, zbyt wiele sugeruje. Takie problemy to po prostu nader często brak ergonomii pracy nie tylko w sensie czasu. Zbyt siłowe techniki, zbyt twarde. Takie dolegliwości są u wielu początkujących masażystów.
Po drugie co do kwalifikacji, to dosyć niewielkie wymagania jak na pojęcie profesjonalny kontrakt dla masażystów z kwalifikacjami. Jednakże jak czytam niektóre wypowiedzi z tego linku to tym bardziej mam wątpliwości co daje kurs 150 godzinny, bez urazy. Coś za coś, albo wykazujemy się profesjonalizmem i możemy liczyć na więcej, albo zaczynamy jako masażysta kursant i jest co jest.
Kilka lat temu, miałem sposobność rozmawiać z jedną z prezes firm kształcących w U.K. była propozycja szkoleń licencyjnych. Ale trochę mnie rozczarował ten program. Miałem też wrażenie że trochę nas traktowali jak "niedzwiadowo". W sumie umiejętność wykonania rzetelnego zabiegu na ciało. Bardziej w nurcie spa, niż samego masażu. Jednak za to było w programie sporo informacji organizacyjno-prawnych, u nas to nadal kuleje. Etyka zawodu i takie dodatki. Sam program z nóg raczej nie zwalał nawet początkujących. Tu nie chodzi - podkreślam - o wartościowanie, ale o różnice w podejściu da masażu, różnice kulturowe, obyczajowość itd. No raczej hindusowi na statku nie ściemnisz że po weekendowym kursie parasz się ayurwedą.
Paradoksalnie na takich kontraktach mogą mieć problemy z odnalezieniem się dyplomowani masażyści czy fizjoterapeuci zajmujący się dotychczas jedynie zabiegami ściśle terapeutycznymi. Ich po prostu korci aby podczas relaksacji coś tam ponaprawiać, poustawiać:) Obserwuje to czasem na kursach, no kurcze ciężko im w życiu, jak mają ograniczone możliwości.
Na tego rodzaju kontraktach wykonuje się raczej zabiegi relaksacyjno-profilaktyczne, w tym celu warto popraktykować chociażby za darmo na znajomych dane sesje czy to grzbiet, czy też masaże ogólne, ile czasu starczy. Praca w międzynarodowym środowisku pociąga za sobą także fakt, iż klienci, klientki mają różne wymagania, zachowania, raczej nie wymaga się leczenia:). Potrzebna jest pewność tego co wykonujesz ale i co mówisz, nie ma miejsca na ściemnianie. Kiedyś przygotowywałem ludzi na szkoleniu pod kątem wymogów międzynarodowych.
Na statku nie pracowałem, ale z relacji innych jest to w pewnym sensie podobna praca do stewarda, dyspozycyjność i raczej początkowo życiowa przygoda. Moja praktyka poza głównym nurtem czasem sporadycznie ociera się o zlecenia w hotelu. Prawdę mówiąc w hotelach wolę pracować z różnorodnym środowiskiem obcokrajowców niż z krajowcami. Dlaczego? To już temat na inną, dłuższą dyskusję. Ich wszystko interesuje, zachwyca, krajowcy raczej na wejściu informują gdzież to już nie byli i takie tam:).
Myślę że gdybym był singlem, zaczynał przygodę z masażem, pojechałbym na kontrakt z wielu powodów ale bynajmniej nie zarobkowych. Poznanie ludzi, wyrwanie się, szlifowanie języka, co ważne próba załapania z czasem lepszego kontraktu. Znajomi wyjechali kiedyś jak to mówili na śmieciowych umowach do pracy na jednej z wysp Śródziemnych:) ale tam zdarzył im się ciekawy klient, właśnie na statku. W rezultacie zaproponował im pracę, po skończeniu kontraktu pojechali dalej. To było dla nich jak trampolina. Ale takie życie trzeba kochać, rozumieć, naiwność pozostawić w domu, uzbroić się w cierpliwość i wykazać ciekawość świata.
Kiedyś miałem natomiast przygodę z klubem sportowym, piłka nożna. Myślę że gdybym tam przez tyle lat pracował miałbym podobne dolegliwości co ww. Na szczęście rozpieszczone księżniczki skutecznie odstraszyły mnie od takiej pracy ciągle na walizkach i "sportowców" którym wiecznie coś nie pasi:) Inne czasy, inna bajka.
Dziś mam inne priorytety, owszem kursuję ale miedzy miastami. W sumie przewietrzyć się, dlaczego nie:) Natomiast pojechałbym z liczącym się sportowcem, sportów indywidualnych na koniec świata i o milę dalej. Na zasadzie najważniejsze co sam potrafisz, bez zwalania na innych.
Powodzenia w trudnych decyzjach, Piotr.
Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 10.11.12 o godzinie 17:27