Temat: CZYTELNIA DOMINIKI, recenzja z 20 czerwca 2014

http://czytelniadominiki.blogspot.com/2014/06/mirosaw-...

Dominika
Mirosław Tomaszewski-"Marynarka"

Autor: Mirosław Tomaszewski
Tytuł: "Marynarka"
Rok polskiego wydania: 2013
Źródło okładki (i opisu): http://lubimyczytac.pl/
Ocena: 6/10

Sylwester 2004 roku, Warszawa. Umierający na raka mężczyzna ogląda w samotności telewizję, kiedy do jego mieszkania włamuje się dwóch bandytów. Nie chcą pieniędzy. Szukają tajemniczej koperty ZO171270. Gospodarz nie domyśla się, dlaczego jej zawartość stała się cenna. Kiedy napastnicy dostają to, po co przyszli, zabijają świadka.

1 kwietnia 2005 roku, Trójmiasto. Wydaje się, że sześćdziesięcioletni Karol Jarczewski, właściciel prosperującej firmy Karo, szanowany mieszkaniec Gdyni, ma tylko jeden problem. Jest nim Witek, którego zatrudnił dziesięć lat wcześniej. Chorobliwie ambitny chłopak, mąż córki Jarczewskiego, wyraźnie dążący do przejęcia całego przedsiębiorstwa.

Pewnego dnia redaktor naczelny ,,Głosu Bałtyckiego", erotoman i marzący o sławie niespełniony pisarz, dostaje od Witka propozycję - ma napisać książkę o wydarzeniach grudnia 1970.

Kiedy dostałam propozycję przeczytania "Marynarki" trochę się wahałam. No bo tematyka coś nie moja i w ogóle. Ale powiedziałam sobie, że miałam być otwarta na nowe możliwości, a nie zamykać się w tym co znane i lubiane.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wielowątkowość. Na samym początku autor porusza masakrycznie dużo wątków i osób, gdzie trudno jest mi się odnaleźć. Adam to był ten starszy pan? Nie nie on miał na imię inaczej. Kazimierz? Nie to nie to. Marek? Nie ten też nie. Karol? Strzał w dziesiątkę. Ale kim w takim razie był Adam? A może wcale go nie było?
Uwierzcie mi- jeśli czytacie książkę z przerwami, (bo nauka ,bo coś tam) to takie gdybanie wcale nie wydaje się dziwne i z kosmosu. Wracałam do poprzednich kartek i szukałam tego co potrzebowałam. I dopiero jak udało mi się odszukać właściwą informację czytałam dalej.

Przerywam czytanie, szukam wymówek. A bo to zmęczenie, a bo to nauka, a bo mi się nie chce, a bo mi się coś nie podoba etc. Jest to złe i powoli zaczynam z takim stylem walczyć. Metodą małych kroczków. To dlatego tak długo zwlekałam. To dlatego tak dużo czasu minęło nim opisałam moje wrażenia po przeczytanej lekturze. I za to chcę przeprosić autora i panią Marię. Za to, że tak długo kazałam czekać. I podziękować za okazaną mi cierpliwość.

Podczas czytania zrozumiałam, że nic nie wiem o tej "nie mojej" Polsce. Bo tak naprawdę moja wiedza sprowadza się do tego co powie nauczyciel na lekcji historii, bądź to o czym poczytam, jeżeli temat mnie zainteresuje. Czyli tak naprawdę niewiele. Może z książki też niewiele wyniosłam. Jednak było to o wiele więcej niż dotychczas.

Chciałabym napisać kto został moim ulubionym bohaterem, a kogo znienawidziłam. Które cechy odnalazłam w sobie i czy w ogóle one były. Jednak to tylko z pozoru wydaje się proste. Każda osoba chociaż przez króciutką chwilkę budziła moja sympatię. Potem uznawałam, że postacie tak naprawdę są troszkę "nieżywi". Pisząc "nieżywi" mam na myśli osoby nienaturalne, nakreślone naprędce, a jednocześnie z głębokim zastanowieniem.

To nie jest wesoła historia, po której każdy ma ochotę wykrzyczeć "To było rewelacyjne!". To historia smutna, która napawa cię melancholią, po której masz ochotę zacząć się zastanawiać nad...wszystkim.

Za możliwość przeczytania "Marynarki" oraz za cierpliwość do mojej osoby serdecznie dziękuję pani Marii Zofii Tomaszewskiej oraz Autorowi klik