Temat: The L Word - nie da się uniknąć ;)
Ja jestem fanem filmu les (i lgbt generalnie) od strasznie dawna. Nie pomylę się, jesli powiem, że ok. 1990 roku oglądalam 4 częściowy serial Historia malżenstwa o związku Vity Sackville West i Violet Trefusis na dunskiej tv. Od tamtego czasu oglądam co się da, kupuję, kolekcjonuję - teraz robię frestiwal filmów lgbt. Nie byłabym sobą, gdybym nie zalapała się na L word, wydaje mi się, że kiedy ja już miałam serię 2 za sobą, kobiety zaczynaly plotkować o serii 1 ( a nie mieszkam w Stanach).
Uważam 3 serię za najsłabszą, najwięcej wydumanych problemów i tematów "od czapy", bałam się, że czwórka mnie rozczaruje, ale mocno się podciągneła.
Serial pomimo osadzenia w obcych nam realiach zajmuje się sprawami bardzo nam bliskimi i nie zgodzę się z kimś, kto powie, że lesbijki z L word nie mają nic wspólnego z lesbijkami z Polski. Mają więcej, niż sie wydaje - chociaż oczywiście scenarzystki starały się te postaci wykreować tak, aby pasowaly do konwencji współczesnych seriali oraz żeby widz hetero (a to ważny target dla tego serialu) nie uciekł sprzed telewizora na widok "prawdziwych" lesbijek.
Mnie nie boli fakt, że panie w L word są prawie wszystkie bardzo femme z wyglądu, nie irytuje mnie fakt, że nie jest do końca powiedziane, jakim cudem Shane udaje się związać koniec z końcem z kilku godzin strzyżenia, a Alice z dorywczych wieczornych dyżurów w radio. Nie zastanawiam się skąd maja czas i skąd biorą kasę na kolejne cafe latte w dość modnej knajpce. Ważniejsze są inne rzeczy - problemy z coming outem, z odrzuceniem, z wielkim pragnieniem dziecka, które jednak rozwala dotychczasowy świetny układ, zdrada, promiskutyzm i jego konsekwencje itp. itd.
Obawiam się, że gdyby L word był naturalistyczny skończyłby się na pierwszej serii, bo publiczność ma to do siebie, że niekoniecznie chce oglądać swoją rzeczywistość. Moglam to kiedyś zaobserwować podczas festiwalu w Kopenhadze, kiedy wiele kobiet wychodziło z "Bar Girls". Nie dlatego, że byl nudny itp. ale był "zbyt blisko". Podobnie zresztą duńska publiczność zjechala Szefa wszystkich szefów von Triera, bo zbyt prawdziwie opowiedział o nich samych ;-)
PS. a Alice to zaczynała w The Murmurs - bardzo fajna muzyczka, nie mówiąc już o tym, że w tamtych czasach sypiała w łyżeczkę (i nie tylko) z moją ulubienicą kdlang ;-P