Temat: Comming out - porozmawiajmy o tym.
Tak jak piszesz o tym, ze większość rodziny wie, a mama nie, to ja się zastanawiam. Przecież matki maja intuicję i zazwyczaj wiedzą znacznie więcej o dzieciach niż można by się było spodziewać. Moze ona wie?
Zresztą temat rodziców mocno we mnie siedzi. Cóż, moi nie przyjęli moich "rewelacji" najlepiej - delikatnie mówiąc i mimo, ze już dawno z nimi nie mieszkałam, zafundowali mi niezła traumę... A ja chyba ciągle nie potrafię się z niej wyzwolić, popadając w skrajności od "jak wam się nie podoba to spadajcie na bambus" do "przepraszam, ze Was tak strasznie zawiodłam, spróbujcie mnie zrozumieć tak jak ja próbuję zrozumieć was".
Niedawno, w październikowym bodajże numerze katolickiego pisma Więź (które podczytuję, bo jest mądre, katolickie a nie katolskie) poświeconym właśnie homoseksualizmowi ( i większość antykościelnych osób zapewne zdziwiłby wydźwięk wszystkich tekstów ;) ) dużo uwagi poświęcono temu, jak rodzice reagują na takie rewelacje dzieci, a jak mogliby reagować, żeby było to mniej niszczycielskie dla nich samych, dla dzieci i dla relacji w rodzinie. Mnóstwo tam naprawdę mądrych rzeczy napisano, ale. Mną wstrząsnęła jakoś wypowiedź matki, której córka jest otwartą, spełnioną i szczęśliwą lesbijką. Wypowiedź w klimacie "jak mogę być szczęśliwa, skoro jej szczęście mnie tak strasznie unieszczęśliwia". Można racjonalizować, że szczęście dziecka powinno uszczęśliwiać rodzica, ale nie można odmówić prawdziwości takich uczuć i nie wiem, czy można mówić o ich słuszności czy niesłuszności, bo emocje się chyba nie poddają osądowi moralnemu, nie?